4. Konsekwencje Twoich wyborów wyciągnę ja.

70 10 5
                                    

Zwierzyna

Nawet zraniona, zwierzyna potrafi zaskoczyć drapieżnika nagłym wybuchem energii w ostatnim akcie desperacji.

***

Budzi mnie przeraźliwy huk, przez który zrywam się z łóżka.

Przez moment nie wiem, co się dzieje. Moje ciało reaguje szybciej niż umysł - serce bije tak mocno, że słyszę echo uderzeń w uszach, ręce zaczynają mi się pocić, a na karku występuje zimny pot.

Nigdy nie byłam szczególnie lękliwa, ale świadomość, że jestem na odludziu, pośród nieznajomych sprawia, że każda komórka mojego ciała reaguje z większą intensywnością.

Ktoś puka do moich drzwi.

Nie.

Ktoś w nie furiacko wali.

- Masz pięć sekund, żeby otworzyć drzwi, Adrianno – słyszę po drugiej stronie.

Na dźwięk tego głosu moja skóra sztywnieje i pokrywa się gęsią skórką. Szybka analiza, która odbywa się właśnie w mojej głowie podpowiada mi, że lepiej otworzyć drzwi dobrowolnie, niż pozwolić, by ta bestia wyrwała je z zawiasów. Lubię mieć drzwi. Podrywam się więc i pędzę je otworzyć zanim zostaną wywarzone.

- Dzień dobry, sarenko – mówi Adam, gdy nasze spojrzenia się krzyżują.

Co kurwa? Sarenko?

- Śmianie się z nazwiska jest już passé.

Bestia wykrzywia usta w złośliwym uśmieszku.

- Czasami los sobie z nas drwi. Czy to nie zabawne, że tak właśnie cię nazwał, Adrianno Sarnicka.

Marszczę brwi próbując zrozumieć co miał na myśli. Brzmi jak prawdziwy szaleniec. Wciąż jednak pamiętam, że ma na wyposażeniu siekierę, a Daria wspominała, że często jej używa. Bóg jeden wie co jeszcze chowa w szafie, lub kieszeni. Dla własnego dobra postanawiam powstrzymać się od docinek.

- Czemu zawdzięczam tę wizytę o poranku?

- Zaczynasz pracę.

Nareszcie! To chyba najbardziej rozsądna rzecz, jaką usłyszałam tu od przyjazdu. Wreszcie będę mogła odbębnić swoje praktyki i wrócić do domu.

- Super – mówię podekscytowana. – Muszę się tylko ubrać, dasz mi chwilę?

- Załóż najlepsze ubranie, jakie masz. To spotkanie będzie bardzo ważne dla rozwoju twojej kariery tutaj.

Kwadrans później wychodzę z łazienki ubrana w beżową, biznesową sukienkę przed kolano od Ralph'a Lauren'a i sandałki na obcasie, które miałam na sobie wczoraj. Na szczęście udało mi się je doczyścić z błota.

Upięłam włosy w niskiego koka i zrobiłam delikatny makijaż wykorzystując jedynie małe lusterko, które znajduje się w moim bagażu. Jak na piętnaście minut, spisałam się nieźle.

- Dokąd idziemy? – pytam, gdy mijamy kolejne domy wciąż pogrążonych we śnie mieszkańców.

Szybkie tempo jego chodu sprawia, że ledwie nadążam i miejscami muszę biec, ale on nic sobie z tego nie robi. Tak samo, jak z mojego pytania. A przecież jest ono zasadne. Znajdujemy się w lesie bez zasięgu, ciężko mi sobie wyobrazić jak miałabym wypełniać tutaj swoje biurowe obowiązki. Spodziewam się, że zaraz dojdziemy do drogi, a stamtąd samochodem udamy się do jakiejś większej miejscowości.

Dziwię się więc, kiedy zatrzymujemy się przy drewnianym budynku wyglądającym na szopę. Jest wyższy od pozostałych i zdecydowanie bardziej zaniedbany. Znajdujemy się w znacznej odległości od części mieszkalnej, tutaj odór zwierząt jest dużo bardziej wyczuwalny. Krzywię się i zakrywając nos rozglądam się po najbliższej okolicy.

Osada [+18] [Dark Romance]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz