Ciemność całkowicie zamalowała ulice, gdy mój samochód jechał przez opustoszałe zaułki miasta. W myślach wciąż słyszałam jego słowa, jego głos, który z taką łatwością odbierał mi pewność siebie. Chase. Jego przenikliwe spojrzenie i ten arogancki uśmiech, jakby wiedział o mnie wszystko – o wiele więcej, niż byłabym gotowa przyznać.
Telefon ponownie zawibrował w mojej dłoni. Zerknęłam na ekran. Wiadomość była krótka, ale wymowna:
„Nie rób głupstw."
Cień uśmiechu pojawił się na moich ustach. Chase. Wiedział, że opuszczenie go pod pretekstem prywatnej sprawy było kłamstwem. Wiedział, że coś ukrywam – i to go intrygowało. Z drugiej strony, czy naprawdę potrafiłabym odciągnąć go od moich śladów?
Gdy samochód zatrzymał się przed ciemnym budynkiem na obrzeżach miasta, poczułam znajomy dreszcz. Wzięłam głęboki wdech, sprawdzając chłodny metal ukryty pod marynarką. Zlecenie było pilne, a cel – niebezpieczny. Musiałam to zrobić szybko i precyzyjnie.
Wysiadłam z samochodu, czując jak zimno nocy mnie otula. Przemykałam przez opuszczone korytarze budynku, gdy nagle usłyszałam kroki za sobą. Serce zabiło mi mocniej. Obawiałam się, że mógł to być jeden z ludzi celu, ale gdy odwróciłam się, zobaczyłam znajomą sylwetkę. Chase. Stał tam, jak cień, jego oczy błyszczały niebezpiecznie w półmroku.
– Myślałaś, że naprawdę pozwolę ci to zrobić? – zapytał niskim, mrocznym tonem, który wibrował w powietrzu. Był bliżej, niż się spodziewałam, i miał w sobie coś, co budziło we mnie zarówno niepokój, jak i pragnienie.
– Co ty tutaj robisz? – wycedziłam, próbując zachować opanowanie, choć wiedziałam, że to gra. – To nie jest twoja sprawa.
– Przeciwnie – jego spojrzenie było lodowate, lecz w jego oczach była iskra fascynacji. – Nie sądziłem, że posuniesz się tak daleko.
Zrobił krok bliżej, aż nasze ciała niemal się stykały. W powietrzu między nami iskrzyła napięta atmosfera – mieszanina gniewu, tajemnic i... pożądania. Nie mogłam przestać na niego patrzeć, choć wiedziałam, że każde spojrzenie działa na mnie coraz bardziej.
– Chase, nie masz pojęcia, w co się wplątujesz – szepnęłam, czując przyspieszone bicie serca. – To jest moja sprawa. Moje życie.
– Twoje życie? – mruknął, jego twarz niebezpiecznie blisko mojej. – Jeśli tak to nazwiesz.
W następnej chwili złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Próbowałam się wyrwać, lecz jego uścisk był silny, nieustępliwy. Czułam, jak jego oddech ociera się o moją skórę, gdy pochylił się jeszcze bliżej. Serce waliło mi jak szalone, a jednocześnie coś we mnie poddawało się tej chwili.
Bez ostrzeżenia, jego usta wpiły się w moje, dzikie i żądne, jakby chciał posiąść mnie w całości. Ten pocałunek był jak burza – niebezpieczny, nieustępliwy, przesycony intensywnością, której nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Chciałam go odepchnąć, a jednocześnie zatracić się w tym momencie, poczuć każdy fragment jego determinacji i gniewu.
– Nie pozwolę ci tego zrobić – wyszeptał między pocałunkami, jego głos przepełniony zarówno rozkazem, jak i desperacją. – Nie odejdziesz ode mnie, nawet jeśli będę musiał cię zatrzymać na siłę.
– Chase... – mój głos był zduszony, pełen sprzecznych emocji. Chciałam go nienawidzić, lecz w tej chwili czułam się bardziej jego, niż kiedykolwiek wcześniej.
Zerwałam się z jego uścisku i spojrzałam na niego. Miał w oczach coś niebezpiecznego, coś, co nie pozwalało mi odwrócić wzroku. Ale wiedziałam, że nie mogę się poddać.
– To nie jest twoja decyzja – powiedziałam, próbując zachować kontrolę nad własnym oddechem. – Mam swoje zadanie do wykonania. A ty nie masz prawa mnie powstrzymywać.
Kłóciliśmy się coraz bardziej zawzięcie. Słowa latały między nami jak noże, a napięcie w powietrzu było niemal namacalne. Chase zaciskał pięści, a ja czułam, że zaraz pęknę od tej bezsilności. I wtedy usłyszeliśmy kroki.
Odwróciłam się, a moje serce zamarło. Z ciemności wyłoniła się grupa mężczyzn. Było ich co najmniej dwudziestu, wszyscy wyglądali jak wyjęci z koszmaru. Na ich czele szedł Cel. Jego zimne spojrzenie przeszyło nas na wylot, a jego uśmiech był pełen satysfakcji, jakby wiedział, że już wygrał.
Chase od razu zmienił postawę. Był jak skała – spokojny, opanowany, ale w jego oczach widziałam czystą determinację.
– Wracaj do domu – powiedział, odwracając się do mnie.
– Co? Nie, nie ma mowy! – odpowiedziałam szybko. – Nie zostawię cię tutaj z nimi.
Spojrzał na mnie tak, że na chwilę zapomniałam, jak się oddycha.
– Proszę cię, idź – powiedział cicho, niemal błagalnie.
Zrobiłam krok do przodu, ale on nagle chwycił mnie za rękę, mocno, choć nie agresywnie.
– Posłuchaj mnie – mówił przez zaciśnięte zęby. – Jeśli tutaj zostaniesz, nic mi nie pomożesz. Wracaj do domu. Ja to załatwię.
– Chase... – zaczęłam, ale jego spojrzenie mówiło, że dyskusja dobiegła końca.
– To nie twoje miejsce – dodał twardo.
Chciałam coś powiedzieć, zaprotestować, ale czułam, że tylko pogorszę sprawę. Każda sekunda, którą tam spędzałam, była jak igła wbita w jego napięte nerwy.
Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę domu, choć każdy krok był jak walka. Coś w środku krzyczało, żeby zawrócić, ale wiedziałam, że jego decyzja była ostateczna.
Gdy dotarłam do mieszkania, ogarnęła mnie cisza tak głęboka, że aż przytłaczająca. Usiadłam na kanapie, wpatrując się w telefon, czekając na jakikolwiek znak.
Minuty zmieniły się w godziny. Zegar wskazywał już późną noc, a ja wciąż nie wiedziałam, co się z nim dzieje. Bałam się, że mogłam go widzieć po raz ostatni. I bałam się jeszcze bardziej, że jeśli wróci, nic między nami nie będzie już takie samo.
CZYTASZ
Devil's blood
RomanceLily,dziewiętnastoletnia córka włoskiej mafii,jest tajnym zabójcą ukrywającym swoją prawdziwą tożsamość przed światem.Chase dwudziestodwuletni syn rywalizującego Klanu,pracuje pod przykrywką jako policjant,aby odkryć kim jest zabójca niszczący jego...