Rozdział 2

506 14 0
                                    

Poranek nadszedł zbyt szybko. Otworzyłam oczy, czując, jak chłodne światło wpada do pokoju przez niedomknięte zasłony. Półmrok wypełniał przestrzeń, a ja wciąż leżałam w miękkiej pościeli, próbując zebrać myśli. Pokój był minimalistyczny – szare ściany, ciemne meble, prosty regał z kilkoma książkami i duże lustro w pozłacanej ramie, które wyglądało tu jak nie na miejscu. Wszystko było idealnie uporządkowane, jak zawsze.

Zsunęłam się z łóżka, bosymi stopami stąpając po zimnym parkiecie. Przemyłam twarz lodowatą wodą, zmywając z siebie resztki snu. Spojrzałam w lustro, ale szybko odwróciłam wzrok. Nie byłam dziś w nastroju, by się nad sobą zastanawiać. Zebrałam włosy w niedbały kok, założyłam czarne, szerokie spodnie i skórzaną kurtkę.

Telefon wibrował na biurku. Krótkie polecenie od ojca: Biuro. 10 rano.Westchnęłam, wiedząc, że nie mam wyboru. Praca czekała, a ja musiałam zrobić to, czego ode mnie oczekiwano.

W firmie ojca spędziłam cały dzień, zagrzebana w papierach, rozwiązując sprawy, które były mi powierzone. Czas leciał szybko, a kiedy spojrzałam na zegar, wskazywał już osiemnastą. Miałam dziś jeszcze jedno zadanie do wykonania – jedno, które znów postawi mnie po drugiej stronie prawa.

Zrobiło już się ciemno, gdy pojawiłam się na miejscu. Mężczyzna, mój cel, nie miał pojęcia, co go czeka. Jego życie zakończyło się szybko, zimno, bez emocji. Tak, jak zawsze. Obserwowałam go beznamiętnie, czekając, aż wszystko ucichnie, a potem odeszłam. Ale zanim odeszłam , coś przykuło moją uwagę.

Miałam to nieprzyjemne uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Czułam na sobie czyjś wzrok, ale nie mogłam nic dostrzec. Odwróciłam się gwałtownie, rozglądając, jednak nikt nie był widoczny. Nagle usłyszałam szelest,podążyłam wzrokiem za nim i zobaczyłam go- mężczyznę ubranego na czarno z pistoletem w ręce. Serce przyspieszyło. Musiałam uciekać.

Biegłam, próbując zgubić go w jednej z  uliczek, ale był coraz bliżej. Słyszałam, jak jego kroki przyspieszają, a mój oddech stawał się coraz szybszy. W końcu dogonił mnie, udało mu się złapać za maskę i zerwać jej część, zanim wyrwałam się z jego uścisku. Uciekłam, ale świadomość, że byłam śledzona, nie dawała mi spokoju.

                          Kilka dni później

Rodzice tego dnia oznajmili mi że będziemy mieli gości oraz żebym była gotowa na 17:00. Wchodząc do salonu, poczułam narastający niepokój.Atmosfera była  wyraźnie napięta. Już po przekroczeniu progu salonu wiedziałam, że to spotkanie nie skończy się dobrze. Obca rodzina siedziała naprzeciwko moich rodziców. Ich twarze były zimne, obojętne, niemalże wyćwiczone w tym, by nie zdradzać żadnych emocji. Ale jego... jego spojrzenie utkwiło we mnie natychmiast. Mężczyzna, który siedział na skraju kanapy, oparty niedbale o oparcie, mierzył mnie wzrokiem, jakby już wszystko o mnie wiedział. Jego ciemne oczy były pełne chłodnej pewności, a na ustach igrał cień arogancji.

– Usiądź Lily  – ojciec skinął na mnie, nie podnosząc wzroku znad dokumentów, które trzymał w dłoniach. Jego głos był napięty, jakby każdy wyraz miał swoją wagę.

Usiadłam naprzeciwko obcej mi rodziny, a matka wymieniła z ojcem znaczące spojrzenia, zanim przemówiła. Jej głos był nieco łagodniejszy, ale wciąż wyczuwalnie napięty.
– Są sprawy, które muszą zostać rozwiązane – zaczęła, jakby to miało cokolwiek wyjaśnić.

Zmarszczyłam brwi w dezorientacji.
– O co chodzi? – zapytałam chłodno, zerkając na nich obu. Każda sekunda milczenia wydawała mi się niepokojąca.

To ojciec przejął inicjatywę. Spokojny, wyrachowany ton jego głosu sprawił, że czułam, jak narasta we mnie fala niepokoju , jeszcze zanim powiedział cokolwiek konkretnego.
– Zawarliśmy umowę z rodziną Ivanov – oznajmił beznamiętnie, odkładając papiery na stół. – Będziecie małżeństwem. Ty i Chase.

Na chwilę dosłownie zamarłam. Słowa ojca rozbrzmiały w mojej głowie jak uderzenie dzwonu. Miałam wrażenie, że czas zwolnił, a w salonie zapadła martwa cisza. Wydawało mi się, że nie dosłyszałam. Nie mogłam zrozumieć, że powiedział to na serio.

– Co? – W końcu wykrztusiłam, próbując przyswoić to, co właśnie usłyszałam. – Zwariowaliście? – Poczułam, jak krew pulsuje mi w skroniach, a serce przyspiesza.

Zerknęłam na rodziców, szukając jakiegokolwiek śladu wahania, jakby to była jakaś głupia próba żartu. Ale ich twarze były zimne i stanowcze. Ojciec spojrzał na mnie surowo, a matka westchnęła, jakby oczekiwała takiej reakcji.

– To jest konieczne – wyjaśnił ojciec, choć w jego głosie nie było ani śladu skruchy. – Dla bezpieczeństwa rodziny. Sojusz z Ivanov jest
Niezbędny.

– To jest jakiś żart? – warknęłam, próbując nie stracić panowania nad sobą. – Mam wyjść za kogoś, kogo nawet nie znam, dla jakiegoś waszego chorego interesu?! – Z każdym słowem mój głos stawał się coraz ostrzejszy.

Przeszyłam wzrokiem Chase'a, który od początku nie powiedział ani słowa, obserwując mnie z ledwo skrywaną rozbawioną obojętnością. Czekał, aż wybuchnę. Wiedziałam to. W jego spojrzeniu była pewność, że to on ma tu pełną kontrolę.

– Spokojnie – odezwał się w końcu, z tym jego chłodnym, głębokim głosem. – Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla ciebie.

Zrobiłam krok w jego stronę, czując, jak złość wzbiera we mnie jak fala.
– Nie mów mi, co mam robić – wycedziłam przez zęby.

Jego uśmiech tylko się poszerzył.
– Jesteś pewna? – zapytał z udawaną łagodnością, jakby mój sprzeciw go bawił. – Bo wygląda na to, że wszyscy tutaj wiedzą, jak to się skończy.

Oczy mi płonęły, ale starałam się nie tracić kontroli. Spojrzałam na ojca, który siedział z twarzą nie do odczytania. Czułam, że niewiele mogę zrobić.Ojciec nawet nie drgnął.
– To ustalone. Za tydzień macie się pojawić razem na spotkaniu wszystkich rodzin. Ślub jest kwestią czasu.

Obróciłam się na pięcie i wyszłam bez słowa. Wściekłość kipiała we mnie, gdy trzasnęłam drzwiami swojego pokoju. Gniew pulsował, a ja nie mogłam zebrać myśli. Opadłam na podłogę, wpatrując się w ścianę, próbując uspokoić oddech, ale adrenalina nie chciała odpuścić.

Zza drzwi dobiegł mnie krzyk ojca:
– Myślisz, że możesz stąd wyjść bez słowa?! Masz obowiązki wobec tej rodziny!

– A co z moim życiem?! – odkrzyknęłam, głos mi się łamał. – Nie jestem waszą marionetką!

Przez chwilę była cisza, a potem usłyszałam zimne słowa:
– Masz tydzień, żeby się z tym pogodzić.

Słyszałam jego kroki oddalające się po schodach. Teraz musiałam tylko znaleźć sposób na to, by nie dać się uwięzić w tym piekle, które dla mnie zaplanowali.

Devil's blood Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz