Rozdział 1

24 5 34
                                    

Stanęłam na klatce schodowej słuchając jak mama kłuciła się z kimś przez telefon. Nie rozumiałam większości słów które wypowiadała. Dlatego że podczas kłutni strasznie bełkotała.

Weszłam na górę do swojego pokoju. Nie miałam co robić. Nie interesuje się niczym chyba że spanie można zaliczyć jako hobby. Bo można nie?

Zetknęłam na telefon gdzie widniała jedna wiadomość. Tiary. Mojej młodszej siostry która się gdzieś zapodziała. Od dwóch dni nie wracała do domu. Tylko co jakieś dwie godziny dawała znak życia. Więc się nie zamartwiałam w końcu ma szesnaście lat. Poradzi sobie w tej dziurze znanej ziemią albo światem jak kto woli. Zetknęłam na treść wiadomości było to krótkie żyje. Zaśmiałam się czasami zastanawiam jakim cudem jesteśmy spokrewnione.

Zdezydowałam się wprawić w to w czym jestem niedopokoniania czyli spanie. Co poradzić że mam zbytnio nudne życie by robić coś innego. Moim marzeniem jest przespać całe życie.

Wzięłam telefon i zacząłam przeglądać ten zabieracz czasu. Zazwyczaj miałam w nawyku usypania z telefonem w ręku i musiałam zrobić to tym razem.

-Tak nic nie podejrzewa.-Głos który znałam jednak nie byłam w stanie nikogo do niego dopasować.

-To dobrze masz zrobić to szybko i skutecznie masz pozbyć się Emily a potem jej córek.- Tego głosu nawet nie kojarzyłam. Był męski na pewno męski tego byłam pewna.

Ledka chrybka która była słyszalna była okropna. Szorstka i nieprzyjemna.
Chyba naoglodałam się za dużo kryminałów. To na bank bo przecież to nie możliwe bym słyszała głosy inne niż Tiary i mamy.

Wstałam strasznie rozgrzana. Jednak nie wiedziałam ten sen był dziwny. Nie miał sensu jak większość tego co się dzieje w moich snach. Jednak był taki jakby normalny?

Przeważnie śniał mi rzeczy bez sensu. Takie jak placki spadające z nieba na których jeździły jednorożce.

W sumie naprawdę moje sny mają więcej dziwact niż sensu. Bo jaki jest sens w gepardzie który chcę być żółwiem więc pomalował się na zielono i zaczął budować sobie karpas.
Albo gdy śnił mi się ten stary dziadek tańczący trendy z tik toka.

-Darcy!-Krzyknęła mama.

-Zaraz.-Odkrzknełam to nie tak że wcale mi się nie chciało iść i nie zamierzam podnieść się z łóżka. 

-Zaraz to taka wielka bakteria.-Powiedziła Emily gdy weszła do mojego pokoju patrząc na mnie z oburzeniem. No tak leżałam na łóżku z tefonem w rękę.

-No o co chodzi?-Spytałam.

-Wiesz gdzie jest Tiara?-Zapytała.

No wiem ale nie spodobało,by się to mamie. Wiedziałam gdzie jest Tiara bo poszła z swoimi znajomymi do lasu na Urbex. Lepiej,by mama nie wiedziała co robi w wolnym czasie.

-Nie,to wszystko?-Spytałam gdy mama spojżała na mnie podejrzliwie.

-Tak, mogłabyś tutaj posprzątać.-Powiedziała po czym wyszła. O boże czego jeszcze.

Czy wszystkie mamy czepiają się o bałagan w pokoju? Czy tylko moja?
Jednak faktycznie mogłabym tutaj posprzątać. Rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie leżały ubrania z które na dodatek wysypywały się z szafy. Na biurku miałam jakieś milion kartek z moimi projektami. Kredki ołówki które pospadały. Śmieci po jakiś słodyczach. Kubki talerze. Z autamatu mi się odechciało sprzątać.

Życie w syfie było lepszą opcją bo jednak i tak za godzinę zrobiła bym burdel.

Nagle mój telefon zawirował. Wiadomość jaka przyszła mi na telefon była dziwna to mało powiedziane. Więc postanowiłam na nią nie odpisywać. To było najlepsze wyjście. Zwłaszcza że nie obchodzą mnie obce numery.

Miałam swoję życie. Które poległa na spaniu więcej niż się da. Chodzeniu do szkoły bo nie można jej nie skończyć. A także przeglądaniu mediów i projektowanie nowych ciuchów. Zwłaszcza że w przyszłości zamierzam być projektantką mody. To nie marznie tylko cel.

Zaczęła boleć mnie głowa. Znowu to samo. Jebany ból. Poszedłem do szafy w której powinny być lekki przeciwbólowe.

***

Krzyk matki. Gdy policja przekazała informacje był przerażający. Nie płakałam nie potrafiłam. Czułam się zła na siebie o to że jej nie dopilnowałam. Przecież Tiara nie miała z nikim na pieńki czemu została zamordowana.

Wspomnienie dnia w którym dowiedziałam się o jej śmierci towarzyszyło mi przez cały pogrzeb.

Ludzie którzy się pojawili to była rodzina i jej przyjaciele. Oliver,Luna,Mia i Greyson zdecydowanie nie mieli najlepszego dnia. W końcu żegnali przyjaciółkę.

Po ceremonii większość poszła do domu. Ja stanęłam przed nagrobkiem. Widząc cytat który Tiara bardzo często powtarzała zrobiło mi się ciepło na sercu. "Żyje chwilę bo nie wiem kiedy zniknę" zniknęła szybciej niż się spodziewała.
Pierwsze łzy na jakie sobie pozwoliłam spłynęły po mojej twarzy. Wszystko co było z nią związane było szczęśliwe. Jak ja mam teraz żyć bez niej? Bez światłka w moim życiu którym była Tiara.

Śmiech zdecydowanie nie pasował do miejsca takiego jakim jest cmentarz. Jednak go słyszałam. Spojżałam w stronę z której dochodziły odgłosy.

Widziałam dwóch chłopaków i chyba o kilka lat młodsza dziewczyne. Jednak miał brozowe włosy których włosami bym nie nazwała. Bluza i spodnie Adidasa zdecydowanie pasowały do jego wyglądu. W sumie wydał się takim typem co bierze dziewczyny na noc a na drugi dzień rzuca. Drugi wyglodał jakby kogoś zabić chciał. Jego czarne włosy wyglądające jak węgiel. Chodziaż styl miał lepszy. Dziewczyna na oko morze dziesięć lat.  Jej włosy sięgały za pas były brozowe. Wyglądem przypominała trochę bardzo tego patusa. Jak jest z nim spokrewniona to współczuję jej z całego serca.

-Co się gapisz lala?-Powiedział chłopak w dresie.

Boże ale dzban.

-Patrze na idiotę którego ego już dawno jest większe niż Mont Everest.-Odgryzłam się.

Nie należałam do miłych osób mimo że ludzie myślą inaczej. Pozory mylą. Raczej byłam tą wredną z ciętym językiem. Więc tylko Vanessie i Luisowi udawało się ze mną wytrzymać.

-Laska chyba z psychiatryka się urwałaś.-Odpowiedział.

Dupek z wybujałym ego.

-Tobie psychiatra nawet nie pomoże więc stul pysk.-Odpowiedziałam do nieznajomego.

-Caleb myślę'że ona ma rację prędzej psychiatra trafił,by do psychiatry niż tobie zrobił coś z łbem.-Powiedziała dziewczynka. Noi już ją lubię. Mój wzrok z dziewczynki przekierował się na bruneta który wstał w osłupienie jakby ducha zobaczył.

Caleb czyli dupek z ego większym niż Mont Everest i wieżą Eiffla razem. Może nawet jeszcze większym ale kto wie.

-Brawo młoda zgasilaś go.-Powiedział czarnowłosy.

//
Biedny Caleb dziecko go zgasiło (:

I potrzebuję się pochwalić że jutro mam urodziny.

the begin not snow (Inazuma eleven x oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz