‒ Nigdy nie skończymy tych kociołków ‒ jęknęła Hermiona, gdy temat Blaise'a i Ginny w końcu został zakończony, a zapomniane kociołki wciąż czekały na nich brudne. ‒ Prawie jedenasta.
‒ Blaise... ‒ powiedziała Ginny i spojrzała porozumiewawczo na Ślizgona, który z uśmiechem sięgnął do szaty. Hermiona otworzyła usta jak ryba, która przypadkiem wydostała się na powierzchnię i próbowała złapać oddech.
‒ Zapasowa różdżka ‒ rzekła odkrywczo szatynka w tej samej sekundzie, w której Zabini niewerbalnie wyczyścił kociołki jednym machnięciem magicznego patyka.
‒ Zgadza się.
‒ Cóż. Widzę, że to nie jest wasz pierwszy, wspólny szlaban ‒ mruknęła Hermiona pod nosem. Ginny zgromiła ją spojrzeniem, co wywołało śmiech u uradowanego Ślizgona. W końcu nie na niego patrzą spod byka!
‒ Nie jest, nie jest ‒ przyznał Blaise, przepuszczając kobiety w drzwiach. ‒ Pamiętasz Ginny, jak Snape kazał nam wyszorować lochy szczoteczką do zębów?
‒ Nawet mi o tym nie przypominaj ‒ wzdrygnęła się. ‒ Nie były myte chyba od stu lat. Nie wiem, za co płacą Filchowi, ale na pewno nie za sprzątanie.
‒ Czemu od razu nie powiedzieliście, że nie musimy tam w ogóle siedzieć?
‒ I tak musiałyśmy porozmawiać... ‒ stwierdziła rudowłosa blado.
‒ To syndrom sztokholmski ‒ wyjaśnił Zabini, patrząc na Hermionę. ‒ Często kłóciliśmy się z Weasley, a że teoretycznie nie mogliśmy mieć ze sobą nic wspólnego ‒ Ślizgon, zdrajczyni krwi i takie tam ‒ to nie mogliśmy w ostatnim roku tak po prostu stanąć na korytarzu i wszystkiego wyjaśnić.
‒ Bredzisz ‒ oburzyła się Ginny.
Blaise wysłał jej rozbawione spojrzenie. Dopiero wtedy do Ginny dotarło, że chłopak mówi całkiem poważnie.
‒ To dlatego przynajmniej raz w tygodniu miałam szlaban?
‒ Oczywiście, słońce.
‒ Przysięgam, że przeklnę cię upiorogackiem, jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie słońcem!
‒ Zawsze tak mówi ‒ szepnął do Hermiony tak, by Ginny nie mogła go usłyszeć.
Cóż, usłyszała, po czym, zgodnie z obietnicą, próbowała go trafić zaklęciem. Choć nie włożyła w to zbyt wiele serca, gdyby ktoś pytał Hermionę o zdanie. Zabini zablokował klątwę, po czym z krótkim ciao bella ulotnił się.
‒ Co by nie mówić, faktycznie szlaban skłania cię do zwierzeń ‒ podsumowała Hermiona, gdy znalazły się przed portretem Grubej Damy. Ginny posłała jej mordercze spojrzenie, chcąc coś na to odpowiedzieć. Jednak jej wzrok powędrował gdzieś za plecy Hermiony i Ginny wyraźnie zaniemówiła.
‒ Malfoy? ‒ zdziwiła się rudowłosa.
‒ Bardzo śmieszne, Ginny, co ta fretka miałaby...
‒ Weasley. Granger. ‒ To było niespodziewane, choć bez wątpienia głos należał do Malfoya. Dobrze, że było ciemno, bo Hermiona trochę się zarumieniła po tym, co powiedziała. Chociaż nie wiedziała czemu, skoro Malfoy w przeszłości wyzywał ją w o wiele gorszy sposób.
‒ Co ty tu robisz? Już po ciszy nocnej ‒ zapytała podejrzliwie Ginny, zakładając ręce na piersi. W swojej lewej dłoni dzierżyła już różdżkę. Hermiona nawet nie zdążyła zauważyć, kiedy Ginny ją wyjęła.
‒ Wiem. Mam patrol, Weasley. ‒ Rudowłosa powiedziała krótkie ach, kompletnie zapominając, że Malfoy też jest prefektem.
‒ Przyszedłeś odebrać nam punkty? ‒ dopytała Ginny, marszcząc brwi. Inna opcja jego obecności nie przychodziła Weasley do głowy.
CZYTASZ
Nawet gdyby, czyli ślizgońskie intrygi
Fiksi PenggemarPrawdopodobnie ta historia nigdy by się nie wydarzyła, gdyby nie niczego nieświadoma Minerva McGonagall ‒ obecna dyrektorka Hogwartu, która wciąż uczy Transmutacji w powojennej rzeczywistości czarodziejskiego świata. Dobre, wręcz szlachetne intencje...