Rozdział 1
Siedzę zamknięta w szafie. Przytulam misia a z moich oczu leją się długie strumienie łez. Słyszę otwierane drzwi. Przestraszona siedzę cicho, ani drgnę.
- Gdzie ta suka?! - słyszę krzyk i huk. Zapewne przewrócił komodę albo łóżko. Słyszę zamykane drzwi i przekręcany klucz w drzwiach.
Boję się życia, ale jeszcze nigdy nie pomyślałam o samobójstwie czy ucieczce. Może powiem tak. Nie chciałam tracić życia bo bałam się, że moje miejsce zajmie kto inny. A o ucieczce to próbowałam uciec dwa lata temu. Jako dwunastolatka dotarłam na obrzeża miasta. Niestety on mnie znalazł i pobił, byłam nieprzytomna przez kilka dni. Jakiś czas potem dowiedziałam się, że wtedy wszył mi nadajnik. Od tego momentu nie uciekam, wiem, że nie uda mi się uciec.
Słyszę odjeżdżający samochód i czuję paraliżujący ból w brzuchu. To właśnie tam wszył mi nadajnik, w który jest wbudowany paralizator. Gdy tylko gdzieś jedzie to wciska przycisk na swoim małym pilocie bym wiedziała, że wychodzi i bym nie próbowała uciekać. Jak zwykle tracę przytomność.
***
Budzę się w innym miejscu. Pokój jest cały biały, leżę na jakimś łóżku. Odwracam głowę i widzę jakąś kobietę i jakiegoś mężczyznę. Kobieta się uśmiecha. Chce mnie dotknąć, ale odsuwam rękę i przesuwam się od ludzi.
Do pokoju wchodzi jakiś chłopak. Ma blond włosy z grzywką, czarną koszulkę i dżinsy. Uśmiecha się do mnie i siada obok ludzi.
- Cześć - uśmiecha się.
Przyciągam kolana do klatki piersiowej.
- To twoje? - wyciąga mojego misia. Może to głupio zabrzmi. Czternastolatka ma pluszaka, ale przez całe życie był to mój jedyny przyjaciel. Przytulam się do niego i zapominam o niebezpieczeństwie. Chłopak podaje mi maskotkę, nie chcę go dotknąć. Odkłada go na łóżko. Wyciągam rękę i biorę misia. Przytulam maskotkę. Drzwi się otwierają i wchodzi jakiś mężczyzna w białym fartuchu. Podchodzi do mnie i siada obok.
- Witaj. Jak masz na imię? - pyta.
Ściskam misia najmocniej jak potrafię. Boję się.
- Powiesz mi co się stało?
Z moich oczu zaczynają płynąć łzy.
- Spokojnie, nie bój się. - mówi i zwraca się do ludzi siedzących obok łóżka. - Wygląda na to, że jest skrajnie niedożywiona i, że ma zniszczoną psychikę.
- Ale skoro ona się nas boi to co my mamy zrobić? - martwi się mężczyzna.
- U nas w szpitalu posiedzi jeszcze kilka dni, będzie do niej przychodził psycholog, a potem otrzymają państwo namiary na psychologa. Najważniejsze by zdobyła wasze zaufanie, ale uprzedzam, że nie będzie to łatwe.
- Rozumiemy.
Siedzę ze strachem.
-"A co jeśli mnie znajdzie? Kim oni są? Jak się tu znalazłam?" - te pytania nie dawają mi spokoju.