-Karol-
Gdy wstalem rano poszlem do pokoju Damiana (Huberta) zeby zrobic na nim trolla ale ku mojemu zdziwieniu jego tam nie bylo. Zaniepokojony jego zniknieciem w swietlekj wczorajszej rozmowy wolalem od razu do niego napisac. w koncu mogl wyjsc rano do sklepu czy cos takiego, nie ma co panikowac, prawda...?
wiadomosci nawet do niego nie dochodzily, a wiem ze zawsze mial telefon przy sobie, wiec juz naprawde zaczalem sie martwic. postanowilem zajrzec do jego laptopa, kiedys dawal mi haslo a wiem ze jest on polaczony z telefonem damiana.
ostatnia lokalizacja pokazywala jakies zadupie o pierdolonej 4 w nocy, wszystko sie we mnie gotowalo. widzialem na czerwono. wzialem kulczyki huberta ze stolu w kuchni i wybieglem z mieszkania. doknes nigdy nie pozwalal mi siadac za kolkiem jego auta ale w tym momencie przyprowadzenie go spowrotem do domu gdzie bedzie bezpieczny ze mna bylo dla mnie wazniejsze niz cokolwiek innego. jadąc złamałem chyba wszystkie mozliwe przepisy drogowe zeby tylko jak najszybciej dostac sie do mojego huberta, prosze tylko zeby nic mu sie nie stalo.
podjezdzajac pod adres w ktorym ostatnio byl doknes wyskoczylem z praktycznie dalej jadącego auta i pobieglem pod dom. nie musialem sie zastanawiac w ktorym domu jest
ten zwyrol ktory mi go zabral, budynek byl na kompletnym odludziu pośród suchych, szarych ląk i lasów. szybko zerknalem na srodek domu przez okna a potem wywazylem drzwi z zawiasów, walniecie w nie tak mocno powinno mnie zdecydowanie zabolec ale bylo we mnie zbyt duzo adrenaliny zeby cokolwiek poczuc, obchodzil mnie w tej chwili tylko moj chlopiec.
cale mieszkanie bylo puste, ciche i zdawalo sie ze nikogo tam nie bylo, dopóki nie uslyszalem krzyku spod siebie, byl tak cichy, ze niemal zagluszyly mi go odglosy swierszczy z dworu ale bylem pewny ze to on, ze to moj hubert. panicznie zaczalem rozgladac sie po parterze szukajac zejscia na dol, jesli on cos mu tam robi to przysiegam ze zabije skurwysyna. znalazlem z boku domu brudne metalowe drzwiczki, to musialo byc to. drzwi prowadzily stromymi schodami do kolejnych drzwi - tym razem mocno wzmocnionych, zakladam ze dźwiękoszczelnych, jebany cwel, albo teraz sie przygotowal albo ta piwnica byla juz do czegos uzywana.
wejscie do piwnicy mialo porządne zabezpieczenia, ale nie byly zamkniete, wiec od razu zalozylem ze jest w srodku razem z doknesem i otworzylem je powoli i najciszej jak to bylo mozliwe. Hubert byl na srodku pokoju, spal z całkiem spokojna jak na okolicznosci twarzą, gdyby nie te wszystkie liny wokół jego ciala uznalbym ten widok za całkiem slodki (gdybym JA go przywiązywał tez mogloby być całkiem slodko). przed nim kleczal on, glaskal go po udach, wszystko we mnie buzowało, myslalem ze go zapierdole. zbok byl tak skupiony na MOIM hubercie ze nawet nie zauważył ze stalem centralnie za nim. widzialem jak doknes podnosi glowe i slabym wzrokiem patrzy na niego, a potem widzialem jak jego twarz sie rozjasnila kiedy zauwazyl mnie. podnioslem jakas rure z podlogi piwnicy, nie wiem jakie bylo jej oryginalne przeznaczenie ale teraz posluży mi wymierzenia sprawiedliwosci. zamachnalem sie i wyjebalem grubasowi rura w skron. kiedy tylko upadl od razu objalem doknesa, wreszcie byl już bezpieczny. Z tego co wygladalo ten perwers jeszcze nic mu nie zrobil, nie chce myslec co by sie stalo mojemu damiankowi gdybym dotarl chociazby chwile pozniej. rozwiazalem huberta a on mimo tego ze byl jeszcze bardzo oslabiony odrazu podniosl sie i owinal wokol mojej szyji, tak sie cieszylem ze wreszcie jest bezpieczny w moich ramionach i przysiąglem sobie ze juz nigdy nie dam nikomu sobie go odebrac. podparl sie o mnie i powoli wchodzilismy po schodach, kilka razy sie potknal ale z kazdym krokiem byl coraz bardziej sprawny. bylismy juz tak blisko drzwi, kiedy nagle rzucil sie na mnie porywacz doknesa, usiadl na mnie i zaczal okladac. Hubert probowal go ze mnie zrzucic ale krzyknalem ze ma biec do auta i ze sobie poradze, byl za slaby by mi teraz pomoc a ja nie moglem sie znowu o niego martwic.nie dalo sie ukryc ze napastnik byl ode mnie wiekszy a zarazem silniejszy, ale potrzeba ochronienia i zajecia się Hubertem powodowały że z łatwością dawałem sobie z nim rade. czułem, jakbym zawiódł, ponieważ w ogóle doszło do ten całej sytuacji, powinienem upewnić się dwa razy że drzwi do mieszkania były zamknięte, mogłem nie zasypiać ze słuchawkami, może wtedy słyszałbym kiedy wszedł do mieszkania, powinienem być bliżej Damiana po wszystkim co mi powiedział, ale drugi raz już nie pozwolę sobie popełnić tych błędów. dowiozę go bezpiecznie do domu i już nigdy nie stanie mu się żadna krzywda. szarpaliśmy się przez dłuższy czas na podłodze dopóki nie odepchnąłem go w stronę otwartych jeszcze drzwi do piwnicy i nie zrzuciłem grubasa ze schodów, to dało mi wystarczająco czasu aby wybiec z domu i zabrać mojego Damianka daleko stąd. Tak jak mu kazałem czekał na mnie grzecznie w swoim aucie, siedział na miejscu pasażera, bo nie był jeszcze w wystarczająco dobrym stanie aby prowadzić taki kawał. Usiadłem obok niego, odpaliłem auto i odjechaliśmy zanim ten oblech zdążył się wygrzebać i za nami wybiec, byliśmy bezpieczni.