Rozdział siódmy

865 58 5
                                    

*oczami Sophie*

Rozmawiałam z jakąś panią. Powiedziała, że w niedługim czasie powinni mnie wypuścić. Nareszcie! Już tutaj powoli wariowałam. Haha, super to brzmi, "ZWARIOWAŁA W PSYCHIATRYKU". Z tą pamięcią, okazało się, że upadłam i poprostu w mózgu się mi coś uroiło. Czuję się źle. Cholernie źle. Tato dał mi wieści ze podobno pan Dallas przyjeżdża do niego w odwiedziny. Jestem ciekawa czy zabierze synusia. Tęsknię za Cameronem. Chciałabym żeby przyjechał, poznał moich znajomych, pograł ze mną w Scrabble.. zeby bylo jak kiedyś, jak za czasów mojego cudownego dziecinstwa z nim na naszej spokojnej, oddalonej od miejskiego pośpiechu dzielnicy. Za tym też tęsknię. Czuję, że to zjada mnie od srodka. Okropne uczucie..

//tydzień później//

Wypuścili mnie już wczoraj, jest piątek trzynastego. Ciekawa jestem, co pan Dallas przywiezie mi w ramach urodzin ktore zblizaja sie ogromnymi krokami. Powiedzial, że to będzie najlepszy prezent. Za 20 minut ma przyjsc Lottie, za tą pieczarką też tęskniłam. Obejrzymy coś w TV i pojedziemy z tatą na lotnisko po tatę Camerona. W sumie Everdeen sama to zaproponowala, bo chce zobaczyc czy tata tak samo przystojny jak synek.

Lottie

orzeszku jestem na tarasie

Sophie

pukaj pieczaro, tato jest na dole😏

____________

Powróciłam, ale nie mam bladego pojęcia czy jest sens pisać dalej, bo jednak minęło duuuuużo czasu.
Mimo wszystko, nawet dla dwóch czytelników jestem w stanie pisać dalej tą książkę i rozpocząć nową. Cóż, dajcie znać co wy na to! Kisses, A.

Chatting|C.D.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz