Nalewam którąś już z kolei próbkę antidotum na specjalne zwoje, ale nie znalazłam jeszcze tej działającej. Nie wiem, ile już sprawdziłam, nawet nie liczyłam. Zerknęłam kantem oka na Naruto, który siedzi półprzytomny pod ścianą, ale nadal bacznie mnie obserwuje. Cóż, nic dziwnego skoro w między czasie znowu kasłałam krwią...
Kolejna kropla odtrutki i w końcu pojawił się drobny dym nad zwojem. Odetchnęłam głęboko z ulgą i z uśmiechem napełniłam strzykawkę substancją. Usiadłam obok blondynka i wstrzyknęłam sobie antidotum. Czując, jak rozchodzi się ono po moim organizmie, przymknęłam powieki. Przydałoby się już wracać do domu, jestem strasznie zmęczona po całym dniu, a jeszcze nie widziałam się z rodzicami.
- To co, idziemy? - spytałam, patrząc się na chłopaka, z którym spotkałam się spojrzeniami.
- Jasne. - odpowiedział Uzumaki, wstając na równe nogi i pomógł mi wstać.
Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy przed siebie. Na ulicach nadal jest dosyć sporo ludzi, mimo że jest już po 23. Oczywiście przez cały czas towarzyszą mi ich nieufnie spojrzenia oraz krytyczne komentarze. Po dłuższym czasie zauważyłam, że ominęliśmy zakręt, który prowadzi do mieszkania Naruto. Zaskoczona stanęłam na chwilę w miejscu, zwracając tym samym uwagę chłopaka.
- Ano... Nie wracasz do siebie?
- Pomyślałem, że może cię odprowadzę. - odpowiedział, pokazując zęby w szczerym uśmiechu.
- Skoro chcesz, to nie pogardzę. - odpowiedziałam pogodnie i ruszyliśmy dalej.
Towarzyszyła nam cisza, ale czułam na sobie spojrzenie przyjaciela, jakby chciał się o coś zapytać, ale nie miał do tego odwagi. Już chciałam się nawet zapytać, o co chodzi, ale w końcu sam się odezwał.
- Jak tam było?
- Szczerze mówiąc to nawet normalnie... - mruknęłam z cieniem uśmiechu, domyślając się, że chodzi o Aka. - Mimo wszystko to zachowują się jak zwykli ludzie. Naturalnie rozmawiają, żartują, ale mimo to są... specyficzni, bo są skłonni zrobić wszystko bez mrugnięcia okiem, nawet zabić... - zaśmiałam się cicho.
Muszę przyznać, że po dwóch latach przebywania w towarzystwie morderców rangi S, zmieniłam się. Inaczej zaczęłam ich traktować i podchodzić do życia. Zrozumiałam Peina oraz częściowo Sasoriego, poznałam prawdziwego Itachiego i przyjazne oblicze Deidary. Przez to wszystko zmieniłam o nich zdanie z chorych umysłowo ludzi na osoby, które tylko wybrały złą drogę.
- Soka... - mruknął blondyn wyraźnie zaskoczony. - Ale dlaczego nie znałem prawdy? Dlaczego miałem myśleć, że zdradziłaś wioskę i umarłaś? - spytał, zatrzymując się w miejscu i spojrzał mi w oczy. W niebieskich tęczówkach udało mi się z łatwością wyczytać ból sprawiony moją osobą.
- Gomenasai, Naruto... - również stanęłam w miejscu. - Chciałam, żeby wszyscy byli bezpieczni i nie narażali życia, chcąc mnie sprowadzić z powrotem. Gdybyście znali prawdę, że to misja, nie zgodzilibyście się na to, chcielibyście mnie zatrzymać. Poza tym, miało to wyglądać wiarygodnie dla Akatsuki, więc lepiej było, żeby jak najmniej osób o tym wiedziało.
Taka jest prawda. Tsunade ustaliła to z Gaarą, uważając, że nikt więcej nie powinien o tym wiedzieć. Gdyby Akatsuki zaczęło coś podejrzewać, Konoha byłaby zagrożona, a ja martwa. Zresztą, teraz też grozi mi niebezpieczeństwo, bo wiem za dużo na ich temat, a potrafią być bardzo mściwi. Poza tym, nie mogą dać mi tak łatwo uciec skoro ja, 16-letnia dziewczyna z Liścia, wykiwała ich w tak łatwy sposób.
- Kto o tym w ogóle wiedział? - dopytał blondyn i ruszył z miejsca.
- Tylko Tsunade-sama, Shizune i Gaara.
- Soka...
Dotarliśmy pod mój dom, na którego widok lekko się spięłam. Zaraz mam wejść do środka i spotkać się z rodzicami, którzy nie wiadomo jak zareagują na powrót "córki zdrajczyni".
- No i już jesteśmy. - mruknął Naruto, wsadzając ręce do kieszeni.
- Arigato, Naruto. - podziękowałam mu ze szczerym uśmiechem.
- Nie ma za co. - podrapał się po karku, szczerząc zęby.
Gdy mrużył przyjaźnie oczy w uśmiechu, śmiało do niego podeszłam i przytuliłam. Po prostu objęłam rękoma i wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową, gdyż jest ode mnie wyższy o głowę. Zdezorientowany chłopak dopiero po chwili odwzajemnił gest.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem... - mruknął w moje włosy.
- Ja też... - odparłam z lekkim uśmiechem, którego chłopak nie mógł nawet zauważyć.
Po kilku minutach stania w uścisku, oderwaliśmy się od siebie i pożegnaliśmy. Powolnym krokiem podeszłam pod drzwi domu i niepewnie zapukałam. Przecież nie wejdę tam sama jakby nigdy niby nic.
- Już idę! - usłyszałam stłumiony krzyk zza drewnianej powierzchni, na który zaschło mi aż w gardle.
Co mam powiedzieć?
- Tak? - spytała kobieta, otwierając drzwi.
Gdy tylko mnie rozpoznała, zamarła w miejscu, a talerz, który trzymała w dłoni, wyślizgnął się, rozbijając o podłogę. Mama nic się nie zmieniła, nadal ma schludnie ułożone, brązowe włosy, białą sukienkę i w pasie przewiązany fartuszek.
- Kochanie, coś się stało? - spytał wchodzący do korytarza ojciec.
Tak samo jak kobieta stanął w miejscu i z wielkimi oczami mi się przygląda.
- Sa-kura... - wyszeptał cicho, a ja jakbym się w końcu odcięła.
- Mamo... tato... wróciłam... - powiedziałam zdławionym głosem pozwalając wypłynąć kilku łzom.
- Boże... kochanie! - rzuciła się na mnie rodzicielka, by zamknąć w szczelnym uścisku i zaraz dołączył ojciec. - Myślałam, że nigdy cię już nie zobaczymy. - załkała głośno.
- Gomenasai... wszystko wam wytłumaczę. - odpowiedziałam krótko i po chwili ruszyliśmy do salonu.
CZYTASZ
Wspólna droga ninja - |NaruSaku|
Fiksi PenggemarHaruno Sakura... Kiedyś niedoceniana i chroniona kosztem przyjaciół, ale to już przeszłość. Jej życie zmieniło się po dwuletniej misji szpiegowskiej, po której, gdy już wraca do Konohy, powoli poznaje prawdę o sobie i klanie Haruno. Stoi przed nią n...