Rozdział 19

5.3K 511 9
                                    

-Wrócę księżniczko. Obiecuje. - mówi mój brat, kiedy nie chcę go puścić. Wtulam się w niego jeszcze bardziej, powstrzymując łzy.
-Michał, nie wyjeżdżaj. Nie. Proszę. - mówię cicho, a głos mi się łamie. Nie chcę by jechał na front. Wiem, że nie wróci. Chce uwierzyć, że jeszcze go zobaczę ale nie mogę.
-Paulinka, nie martw się. - głaszcze mnie delikatnie po włosach. - I nie pakuj w kłopoty. Uważaj, chroń mamę, opiekuj się domem. Dobrze?
-Dobrze braciszku. - wystawiam w jego stronę mały paluszek. - Obiecaj, że wrócisz.
-Wrócę. Obiecuję.
Otwieram oczy. Wspomnienia prześladują mnie nawet we śnie. To okrutne. Siadam i krzywię się. Noga nadal koszmarnie boli. Odgarniam kołdrę. Ktoś postarał się o bandaż. Rozglądam się po pomieszczeniu. Wielkie łóżko i zmięta pościel na miejscu obok świadczą o tym, że jeszcze nie dawno ktoś tu leżał. Przecieram oczy, kiedy obraz się trochę rozmazuje. Łzy. To przez ten sen. Próbuję wstać z łóżka, ale gdy ciężar ciała opiera się na zranionej kończynie, upadam na kolana. Ktoś wpada do pokoju, słysząc huk.
Kacper. Opiera się o framugę i kręci głową.
-Ale z ciebie niezdara. - wzdycha. Podchodzi i podnosi mnie za ramię. -Głodna?
-O takie rzeczy nie pyta się w naszych czasach. - mówię z przyzwyczajenia. Patrzę w dół, na swoje bose stopy. Chłopak wzdycha, piszczę kiedy bierze mnie na ręce i niesie gdzieś.
-Puszczaj!
-Uspokój się. - warczy. Sadza mnie na krześle przy drewnianym stole. Patrzę szeroko otwartymi oczami na jedzenie, które rozkłada.
-W...wow. - spoglądam na niego. Jak zawsze niewzruszony.
-Jedz. - wzdycha.
Kiwam głową i zabieram się do jedzenia. Tyle przysmaków na raz nie widziałam od początku wojny. Ba, nawet przed wojną nie mieliśmy za dużo.
Zjadam niewiele. Znam umiar, nie umiem juz za dużo jeść.
Przyglądam się chłopakowi, który lustruje mnie wzrokiem. Trochę przerażający. Przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz, gdy wspomnienia wracają, jednak zaraz wszytko mija, a strach i nie pewność zastępuje gniew.
-Zostajesz tu.- stwierdza niewzruszony.
-Nie ma mowy! Muszę wracać, walczyć. - gryzę się w język, żeby nie wspomnieć nic o powstaniu. To Niemiec. Nie można mu ufać.
-A co mnie to. Zostajesz. Wolę byś była bezpieczna.
-Nie zostaje. - zakładam ręce na piersi. I wtedy on robi to. Coś, co zapiera mi po raz kolejny dech.

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania!

Dziewczyna z batalionuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz