Czarna dziura w mózgu. Pustka. Smutek. Wszechogarniająca nas niemoc. I ta niechęć do świata. Uczucie kiedy nie da się zrobić nic. Dosłownie nic. No może tylko wziąść żyletke do ręki i zrobić kilka kresek, z których popłynie czerwony potocznek wylewający na wierzch nasz ból i cierpienie. Nasze oczy, te piękne błękitne oczy topią w sobie tyle zniechęcenia, pogardy do ludzi, złamanych obietnic i nadziei, którą z czasem tracimy. Depresja przysłania nam normalne życie i funkcjonowanie. Nie ma siły na nic, ani żeby żyć, ani żeby się podnieść. Najlepiej umrzeć. Zginąć. Zapomnieć o świecie. Uwolnić się od tego. W naszej głowie krążą tylko myśli samobójcze lub związane z naszym beznadziejnym życiem wypełnionym ciągłymi porażkami, zawodami miłosnym i fałszywymi przyjaźniami. Życie daje nam w kość, ciągle nas doświadcza, a my już sobie z tym nie radzimy. Wtedy myślimy o nowym lepszym domu... trumnie.
