- Jak mogłabym zainteresować sobą Syriusza? - zapytała cicho Dorcas Meadowes siedząca na miękkim siedzeniu Ekspresu Hogwart dokładnie oglądając swoje idealnie wypiłowane paznokcie. Siedzącej naprzeciwko Lily Evans zrobiła się trochę głupio. W porównaniu z towarzyszką była brzydkim kaczątkiem, a ona ją pyta, jak poderwać największego przystojniaka w szkole. Dodatkowo Lily nie mogła już jej znieść. Była kolejną dziewczyną, którą ciągnęło do Blacka.
Dorcas uwodzicielskim i dobrze wyćwiczonym ruchem przerzuciła ciemne włosy przez ramię i poprawiła wiszące w jej uszach długie kolczyki. Wygładziła fałdy dość krótkiej spódniczki i zerknęła na swoje odbicie w szybie. Usatysfakcjonowana, widząc idealną siebie, cmoknęła so okna.
- Co, oprócz tego, że jest przystojny, interesuje cię w Syriuszu? - Lily zadała to pytanie mimochodem, nie spodziewając się odpowiedzi, w czasie kontemplowania sufitu.
- No wiesz... - zaczęła Meadowes, ale zamilkła po chwili nie wiedząc, co mogłaby powiedzieć. Evans posłała jej tylko pobłażliwe spojrzenie. - Bo ty się w ogóle nie znasz! - dziewczyna tupnęła nogą w skórzanym botku o podłogę, uwewnętrzniając tym samym swoje oburzenie. Lily parsknęła śmiechem. Dorcas zachowywała się jak małe dziecko. Meadowes momentalnie spłonęła rumieńcem.
Evans zdecydowanie wolała towarzystwo chłopaków. Nie plotkowali, nie piszczeli i nie spędzali dwóch godzin na porannej toalecie (wyłączając oczywiście sławnego Syriusza Blacka). Z przykrością pomyślała o sytuacji zaledwie sprzed kilku miesięcy. Jej najlepszy przyjaciel, Severus Snape, uczeń Slytherinu, którego zawsze broniła przed żartami huncwotów nazwał ją szlamą. Mimo że słyszała wcześniej jak mówił to do innych osób mugolskiego pochodzenia, nie pomyślała, że zwróci się tak również do niej. Wielokrotnie próbował ją później przepraszać, jednak ona nie mogła tego słuchać. Zrobił to, nazwał ją szlamą, mimo wcześniejszych zapewnień, że nią dla niego nie jest. Lily westchnęła.
Dziewczyny natomiast rozmawiały tylko o chłopakach i o tym, co powinny założyć na jakąś randkę, ewentualnie na bieganiu do kogoś, by pomógł im w pracy domowej. Na przykład współlokatorki Evans, Dorcas Meadowes, Alicja Lewis i Emma Lawn szczebiotały głównie o tym jaki to Syriusz, bądź James, są przystojni.
- Lily, ja rozumiem, że dla ciebie ważniejsze są książki, ale m n i e mogłabyś pomóc. - mruknęła Dorcas patrząc na nią zranionym spojrzeniem małych oczu, podkreślonych mocno czarną kredką. Evans już miała jej odpowiedzieć, ale do przedziału wpadło trzech rozwrzeszczanych chłopaków.
- Lily, kochanie ty moje całe wieki cię nie widziałem! - krzyknął na powitanie jeden z nich. Dorcas momentalnie zrobiła się cała czerwona i wyszła z przedziału. Lily odetchnęła z ulgą i w myślach podziękowała gościom za przybycie.
- Tak Syriuszu, dwa miesiące wakacji bez twoich krzyków to prawdziwa udręka. - mruknęła ironicznie Lily patrząc na chłopaka.
- Wiedziałem, że będziesz tęsknić. To jak już wszystko miło, fajnie i uroczo to... - wyszczerzył się wysoki chłopak w okrągłych okularach, targając swoje czarne włosy. Lily pokręciła głową ze zrezygnowaniem, gdy owy chłopak usiadł naprzeciwko niej. - Umówisz się ze mną Evans?
- Zmień zestaw pytań. Ten znam już na pamięć. - Lily uśmiechnęła się machając do ostatniego chłopaka, który usiadł przy oknie, wciskając się w fotel. Pewnie nie chciał być przypisywany do pozostałej dójki.
- Wydaje mi się, że James nie chce ci odmawiać codziennej dawki. W pewien pokrętny i niezrozumiały dla mnie sposób się o ciebie troszczy. - rzekł z powagą ten ostatni chłopak. Już po chwili cały przedział zatrząsł się ze śmiechu. Czy to możliwe, żeby James Potter aż tak się o kogoś „martwił"? Ten chłopak, który „nękał" Lily zapraszając ją na randki, popisujący się przed nią, zmuszający ją do swojego towarzystwa, robi to z troski?
- Remusie, właśnie uchyliłeś rąbka tajemnicy o tym, co dzieje się pod tą potarganą czupryną. - Syriusz szturchnął żartobliwie Lupina.
Młodej Evans na początku bardzo przeszkadzało, to, jak zachowuje się Potter, później zaczęło ją to wnerwiać, a na koniec szóstego roku, czyli przed tymi wakacjami, nawet schlebiać. No bo skoro James lata za Lily od czterech lat, ona za każdym razem odprawia go z kwitkiem, a on nadal to robi, to chyba trochę mu zależy, prawda?
Lily spojrzała na Jamesa, który śmiał się wraz z Syriuszem oraz Remusem, siedzącymi teraz koło niego. Huncwoci, najwięksi żartownisie z dziejów Hogwartu, zaraz kończą szkołę. Swoją drogą bardzo cicho się pewnie zrobi, gdy stąd odejdą, a woźny Filch będzie się nudził, nie będąc zmuszonym do tropienia właścicieli łajnobomb. Ci chłopcy, którzy już na pierwszym roku, mając po jedenaście lat, chcieli podpalić profesor McGonagall tiarę, którą nosiła na głowie, za paręnaście miesięcy odwalą jakiś przypał, by następnie bezpowrotnie opuścić mury tej szkoły i zacząć dorosłe życie. Czterech huncwotów, którzy... chwila, czterech? Przecież jest ich tylko trzech.
- Gdzie podzialiście Petera? - zapytała Ruda. Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę. Peter Pettigrew był pulchnym chłopcem o niewielkich oczach i mysich włosach. Uczył się na jednym roku z Potterem, Blackiem, Lupinem oraz Evans i uważano go za czwartego huncwota.
- Stoi przy wózku z jedzeniem i nie może się zdecydować. - Remus, który przed chwilą opanował wybuch śmiechu, odpowiedział trzęsącym się głosem. - To i tak cud, że tu jest. Rodzice nie chcieli go puścić do szkoły, bo...
- Poplecznicy Voldemorta znowu zaatakowali jakąś mugolską wioskę. A Ministerstwo Magii bagatelizuje całą sprawę, mówiąc, że nic takiego się nie dzieje. - Syriusz z konsternacją spojrzał w okno. Wiadome było, że jego młodszy brat, Regulus, jest bardzo zainteresowany działalnością Voldemorta i bardzo prawdopodobne było, że dołączył już do Śmierciożerców, czyli jego popleczników, nigdy bowiem nie podwijał rękawów , gdy w pobliżu był na przykład któryś z nauczycieli.
- Uważam, że to niesprawiedliwe, że Dumbeldore nie chce nas przyjąć do Zakonu Feniksa. Jesteśmy już pełnoletni, ale on uparł się, że musimy najpierw skończyć Hogwart. - James uderzył pięścią w rozkładany stoliczek, chcąc wyrazić swoją frustrację. - Nic nie możemy zrobić, by jakoś zapobiec tym atakom. - Potter westchnął ciężko. Ataki Voldemorta zdarzały się coraz częściej, a to mogło oznaczać tylko jedno. Czarny Pan ma coraz większą armię czarodziei, którzy są jego poplecznikami i niewątpliwie szykuje bitwę.
- Co to jest Zakon Feniksa? - zapytał Peter, stojący od dłuższego czasu w drzwiach przedziału, obładowany różnorakimi słodyczami.
- Zakon Feniksa, - zaczęła cicho Lily, gdy Pettigrew usiadł na miękkim siedzeniu. - To tajna organizacja założona przez Dumbeldora, mniej więcej wtedy, gdy zaczynaliśmy naukę w Hogwarcie. Należą do niej ludzie, którzy chcą walczyć z Voldemortem w czasie Pierwszej Wojny Czarodziejów. - zakończyła szeptem.
- Pierwsza Wojna Czarodziejów? - zapytał zdziwiony Syriusz.
- Zaczęła się w 1970 r. To przez nią te ataki Śmierciożerców. Ministerstwo Magii udaje, że ją zwalcza, ale tak naprawdę to Zakon Feniksa chroni całe społeczeństwo. - Lily westchnęła ciężko. Niełatwo było mówić o takich rzeczach, zwłaszcza, że mieli dopiero po siedemnaście lat.
- Wszyscy wiemy, że do końca roku szkolnego nie możemy nic zrobić. - zaczął szeptem James. Lily tylko kiwnęła smętnie głową. - Więc wydaje mi się, że powinniśmy wykorzystać ten rok najlepiej, jak tylko możemy. Bo to mogą być ostatnie chwile naszej beztroski. - Potter spojrzał na zebranych smutnym wzrokiem.
Evans przylgnęła do siedzącego najbliżej Remusa, a w jej oczach zalśniły łzy. Mimo wszystko uniosła spojrzenie na Jamesa i wyraziła w nim pochwałę, dumę i podziw. Może ten chłopak o szczeniackim rozumie naprawdę coś zrozumiał przez wakacje?
- Tak, to w sumie dobry pomysł. - szepnął Peter, wkładając do ust czekoladową żabę. Black smętnie przytaknął wpatrując się w czubki swoich butów. W pewnym momencie James wyszczerzył się, szczęśliwy. Lily widząc to uśmiechnęła się lekko, ocierając pojedynczą łzę z policzka.
Parę godzin później, za oknami pojawił się zarys czarodziejskiej wioski Hogsmeade, w której zatrzymywał się Ekspres Hogwart.
- Czy mógłbyś mi Trawojadzie podać mój kufer oraz bagaże naszej kochanej Lilki? - Syriusz poruszył sugestywnie brwiami i zalotnie położył dłoń na biodrze, chcąc pewnie uwieść Pottera. James mrugnął do niego uwodzicielsko i sięgnął po pierwszy kufer z brzegu, który okazał się 'niezbędnikiem' Rudej. Zaraz jednak przestał się uśmiechać, bo wraz z ciężkim bagażem zwalił się na podłogę, wywołując tym samym ogólną wesołość w przedziale.
- Co ty tam masz? - zapytał rozcierając obolałe plecy i poprawiając okulary na nosie.
- Pewnie wozi tam swojego kochanka. - mruknął cicho Remus, a siedzący niedaleko Black spadł z siedzenia próbując opanować śmiech. On jako jedyny usłyszał ten komentarz, więc reszta patrzyła na niego, jakby zwariował (nic nowego).
- To by wyjaśniało, dlaczego nie chce się umówić z Jamesem. - Syriusz pokiwał głowa, nadal chichocząc, jak głupi. Lily przewróciła oczami, a Rogacz przypatrywał się przyjaciołom podejrzliwie. Tylko Peter wydawał się niczym nie przejmować i wygrzebywał z opakowania ostatnie Fasolki Wszystkich Smaków.
Pociąg zaczął zwalniać, a wszyscy uczniowie wysypywali się na korytarz. W przedziale został tylko James i Syriusz.
- Czy mi się tylko wydaje, czy między tobą a Evans coś się zmieniło? - zagadnął Łapa.
- W czasie wakacji trochę ze sobą pisaliśmy, o wojnie i w ogóle... tak się jakoś złożyło. Czasami zadawaliśmy sobie różne pytania... - Potter uporczywie wpatrywał się w podłogę, czyszcząc okulary rąbkiem szaty.
- Yhm... - mruknął Black. Rogacz nie musiał nawet zerkać. I tak był pewien, że przyjaciel się uśmiecha. - Ciekawe, ciekawe... - mruczał, a Potter zrobił się czerwony po same cebulki włosów.
- To nie tak jak myślisz, my tylko... - James starał się jeszcze tłumaczyć.
- Ja nie jestem twoją matką, mnie się spowiadać nie musisz. Mam tylko dziwne wrażenie, że... - Łapa zerkną na zarumienionego kumpla. Od dłuższego czasu zauważył, że James Potter nie radzi sobie z pewną rzeczą, dotyczącą ich rudej koleżanki. Mniej więcej na trzecim roku zaczęli łazić za Lily, tylko dla zabawy. Mieli wtedy dużo śmiechu. Ale później Lunatyk zaczął się z nią przyjaźnić, więc on i James stali się mniej natrętni. Chyba pod koniec piątej klasy Potter, zamiast głupich żartów i docinek, zaczął proponować Evans randkę. Na początku były to tylko żarty, ale później, przynajmniej zdaniem Syriusza, Rogacz zauroczył się w Lily. Więc cały szósty rok usilnie starał się zabłysnąć przed Rudą, stale proponując jej spotkanie. Niestety wszystko kończyło się fiaskiem. Ale on się nie zniechęcił. Więcej, on potrafi mówić o Lily całą noc, bez przerwy, a Syriusz, jako najlepszy przyjaciel, musi tego wszystkiego wysłuchiwać. Nasuwał się więc tylko jeden wniosek. - Zakochałeś się w Lily. - James spojrzał na niego dziwnym wzrokiem i pociągnął go do wyjścia. Szli więc teraz korytarzem, a Black rozważał to, nad czym się wcześniej zastanawiał.
- Nie, po prostu teraz wiem, że to wszystko było strasznie szczeniackie. I że są inne sposoby, by zwrócić na siebie jej uwagę. - Rogacz wzruszył ramionami.
- Zakochałeś się. - powtórzył Syriusz i pokiwał głową. - Zakochałeś się. - mrukną jeszcze raz, ale, gdy po chwili doszedł do niego sens własnych słów, wyglądał prawie tak, jakby cały świat padł mu do stóp okrzykując go tym samym najseksowniejszym huncwotem. - Zakochałeś się w Evans. - rzekł trochę za głośno, bo Lunatyk odwrócił się w ich stronę zerkając podejrzliwie.
- Nie... ja... to nie tak, po prostu... wiesz, bo... chodzi o to, że... - James Potter się jąkał. Tak dobrze przeczytaliście. On się jąkał i plątał, próbując wyjaśnić najoczywistszą dla Syriusza rzecz na świecie.
- Stary, to normalne. Na każdego przychodzi czasami taki czas. - powiedział z miną znawcy Syriusz.
- Poczekaj, aż na ciebie przyjdzie. - warknął James wyskakując z pociągu. Zaraz za nim stanął Łapa i razem udali się za Remusem.
- Ja się nie zakocham, wolę krótkie związki, bez zobowiązań. - wyszczerzył się Black. Wychwycili w tłumie Lily, która witała się ze znajomymi. Na widok Rudej, James trochę się rozpłynął.
- Nie, wcale nie jesteś zakochany. - mruknął pod nosem Syriusz kręcąc z niedowierzaniem głową.
CZYTASZ
Lily i James, historia jak na pergaminie pisana.
FanfictionPierwsza część z cyklu 'Huncwoci' Krótka historia miłości Lily i Jamesa. Zapraszam.