Ta dam. Oto kolejny rozdzialik. Rozszalałam się z tym pisaniem dzisiaj i sama jestem zdziwiona. Mam nadzieję, że ten również przypadnie Wam do gustu. Dedykuję ta część wszystkim, którzy skomentują.
- Lily! Lily, wiem, że mnie słyszysz! - wołała Dorcas, biegnąc przez korytarz za panną Evans. - Jak mogłaś mi to zrobić?!
- Dorcas, nie wiem o czym mówisz. - Ruda zatrzymała się w końcu, wiedząc, że i tak będzie musiała kiedyś spojrzeć na współlokatorkę.
- Umówiłaś się z największym ciachem w szkole i, po pierwsze, nic mi nie powiedziałaś, a, po drugie, nie pomyślałaś, żeby zabrać mnie na podwójną randkę z Syriuszem. - dziewczyna zaplotła ręce na piersiach, które, swoją drogą, prawie wypadały jej poza dekolt bluzki.
- To nie była randka, tylko korepetycje. McGonagall poprosiła mnie, żebym pomogła Jamesowi podciągnąć się z transmutacji. To wszystko. - Lily była mocno zirytowana i znużona oskarżeniami Meadowes, która latała za nią od kolacji. - Zaraz będzie cisza nocna, więc powinnyśmy już chyba iść do dormitorium.
- Jasne, wmawiaj sobie. - prychnęła Dorcas. - A może on cię po prostu nie chce. Dlatego to były tylko korepetycje. To by miało sens. Przecież nie zainteresowałby się tobą z powodu urody.
- Niby czemu? - zapytała urażona Evans. O nie, żadna Dorcas nie ma prawa mówić takich rzeczy.
- Bo nikogo nie interesuje coś, czego nie ma. - Lily poczuła, jakby dziewczyna wymierzyła jej policzek.
- Acha, zapomniałam ci przekazać. Syriusz był ostatnio na randce z tą jasnowłosą Ślizgonką, chyba Druellą. Od zawsze wiedziałam, że on woli blondynki. - mina Dorcas wskazywała na jej bardzo wysoki poziom zniesmaczenia. I już miała coś odpowiedzieć, gdy zza rodu zaczęło wyłaniać się światło i dało się słyszeć człapanie woźnego. Lily otworzyła pierwsze drzwi pod ręką, które okazały się wejściem do biblioteki.
Pani Pince nie było już przy biurku, co oznaczało, że i jej nie powinno już tutaj być. No ale trudno. Nie mogła narazić się Filchowi. W końcu była prefektem. A skoro była już w bibliotece to mogła w sumie zdobyć informacje niezbędne do referatu na zielarstwo. Przeszła do odpowiedniego działu, przyświecając sobie zaklęciem 'Lumos'.
Biblioteka wieczorem wyglądała zdecydowanie upiorniej niż w świetle dziennym. W końcu stanęła przy jednej z półek i starała się dosięgnąć książki, stojącej poza zasięgiem jej rąk. Lily po raz kolejny przeklęła swój niski wzrost. Stanęła na palcach i już prawie dotknęła woluminu, gdy różdżka wyśliznęła jej się z ręki, uderzając o podłogę i gasnąc.
Biblioteka pogrążyła się w zupełnych ciemnościach. Rudą przeszedł dreszcz. Schyliła się i po omacku zaczęła sunąć rękami po zimnej podłodze. Zastygła jednak, słysząc kroki.
Ktoś niewątpliwie zmierzał w jej stronę. Przełknęła ślinę i najciszej jak tylko mogła, zaczęła się podnosić. Nie miała żadnych szans bez różdżki, jednak wolała stać, gdy ktoś ją zaatakuje. Postać była już coraz bliżej i w ciemności udało jej się wyróżnić męską sylwetkę.
Intruz wymamrotał kilka słów, z których jedno brzmiało chyba jak 'Lumos' i jego różdżka rozbłysła. Jakież było zdziwienie Lily, gdy okazało się, ze stoi przed nią nie kto inny, jak James Potter. Ulga jaką wtedy poczuła była nie do opisania.
- Co ty tu robisz? - zapytała.
- O to samo mógłbym cię spytać. - uniósł brew do góry, tak, że znikła całkowicie pod jego przydługą grzywką.
- Uciekłam przed Filchem. - wyznała cicho, znajdując swoją różdżkę przy regale, nieświadomie wypinając tyłek w stronę Jamesa, gdy kucnęła. Chłopak momentalnie zapomniał, co tu robi i w jakim celu przyszedł. Była tylko ona. Nie ważne, że korepetycje nie poszły tak, jak sobie zaplanował.
- Ślicznie wyglądasz. - wyszeptał Potter podchodząc do dziewczyny. W nikłym świetle zauważył, że na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Punkt dla mnie, pomyślał.
- Emmm, dziękuję. - odszepnęła, spuszczając wzrok.
- Co nie zmienia faktu, że złamała pani co najmniej trzy punktu regulaminu, panno Evans. Co to za strój? - zapytał udając oburzenie, wskazując na jej zieloną sukienkę. Jeśli to możliwe, Ruda zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Nie planowałam wycieczek po szkole. - mruknęła na swoje usprawiedliwienie i uniosła głowę, czując, że Rogacz jest bardzo blisko. Jednak był jeszcze bliżej, niż się spodziewała. Gdyby nie sięgała mu do brody, pewnie stykaliby się nosami. James pochylił się w jej stronę, a ona pocałowała go.
W sumie nie wiedziała, dlaczego to robi. Może chciała udowodnić sobie, że jednak podoba się Jamesowi. Odkąd zaczęli się odgadywać w te wakacje, w jakiś pokraczny sposób zaczęło jej na nim zależeć.
Od momentu, gdy zetknęły się ich wargi minęły może sekundy, ale dla nich czas się zatrzymał. James nieśmiało przejechał językiem po dolnej wardze dziewczyny, a ta momentalnie rozchyliła lekko usta. Całowali się długo i namiętnie, przylegając do siebie ciasno. Różdżka Pottera zgasła i w bibliotece panował mrok, ale nie zwrócili na to uwagi. Byli zdecydowanie bardziej zajęci sobą i gdy Lily nieśmiało przygryzła wargę Jamesa, chłopak przestał całkowicie nad sobą panować.
- Lily, ja... - zaczął, gdy się od siebie oderwali. Miała tylko nadzieję, że nie zacznie jej przepraszać, bo był to najlepszy pocałunek w jej życiu, mimo że nosił mino pierwszego.
- Nie, to ja powinnam... - nagle poczuła się głupio. Może on chciał jej coś tylko powiedzieć, a ona zaczyna go całować. - Ne traćmy czasu, który mógłbyś wykorzystać na spanie... - wiedziała, że Potter lubi spać i, gdyby mógł, nie robiłby w życiu nic innego.
- Evans, - zaczął James odgarniając jej z warzy niesforny kosmyk, którego nie mogła utrzymać wstążka. - Spędzam te chwile z tobą, więc jest to najlepiej wykorzystany czas. - mówił, podtrzymując jej podbródek, by nie spuściła wzroku.
- Acha. - palnęła mało inteligentnie, ale nie zdołała powiedzieć już nic więcej, bo James ponownie ją pocałował. I ten pocałunek również można było zaliczyć do najlepszych pocałunków w historii. Jak i siedem następnych.
•••
- A ty co Trawojadzie taki niewyspany? - zagadnął następnego ranka Syriusz. James tylko uśmiechnął się słabo. Co miał im powiedzieć? Ze spotkał się z Lily? I potem nie mógł spać pół nocy i łaził po Hogwarcie pod peleryną niewidką? A potem przewracał się w łóżku z boku na bok? I teraz, mimo że potrzebuje jeszcze przynajmniej pięciu godzin snu, ma ochotę skakać i tańczyć?
- Wydaje ci się Łapo. - mruknął cicho nakładając sobie jajecznicę. Syriusz spojrzał na niego podejrzliwie.
- Lunatyku, on coś przed nami ukrywa. - powiedział poważnie Black. Remus spojrzał w kierunku Jamesa.
- Masz na myśli to, że w nocy nie było go w dormitorium? - zapytał obojętnie Lupin.
- Nie było go w nocy w dormitorium... - zaczął Syriusz uśmiechając się półgębkiem. - Zaraz, jak to nie było go w nocy w dormitorium?! - Łapa zrozumiał sens przekazanych mu słów. - Potter, gadaj jak na spowiedzi. Gdzie. Z kim. Jak. Po co. Od kiedy. Dlaczego. - James z zakłopotaniem rozczochrał swoje czarne włosy, poprawił okulary na nosie i wygładził nieistniejące fałdy na szacie szkolnej, czyli innymi słowy, czekał na cud.
- Cześć chłopaki. - Lily przywitała się ze wszystkimi radośnie. I mamy cud. Szkoda, że nie przywitała go buziakiem na przywitanie. Potter szybko wygładził swój pomięty T - shirt i przyklepał sterczące włosy. Syriusz uśmiechnął się znad talerza. Miał już wszystkie niezbędne informacje.
Hope.
CZYTASZ
Lily i James, historia jak na pergaminie pisana.
FanfictionPierwsza część z cyklu 'Huncwoci' Krótka historia miłości Lily i Jamesa. Zapraszam.