Scarlett
-Ej, Brook, a tak w ogóle, to skąd wiesz, że Scy nie może ży... -przerwał, bo zadałam mu cios w piszczel. Poczułam w nodze ból promieniujący siłą z jaką Adam przyjął cios. Wysłałam mu karcące spojrzenie i chyba domyślił się, o co chodzi, bo zostawił Brook w spokoju. Dobrze, że nic nie usłyszała. Chyba. Siedzi z przodu, a muzyka gra na cały regulator.
Jechaliśmy jeszcze przez piętnaście minut rozmawiając o tym, dlaczego Adam przeprowadził się z Nowego Yorku do Londynu (jego opiekunowie dostali tu pracę), gdy w końcu zatrzymaliśmy się pod klubem "Lightbox". Wysiedliśmy z samochodu żegnając się z Cole'm, który powiedział, że wróci za parę godzin, żeby nas zabrać, ale mamy mu dać dokładniej znać o której.
-Widzę Harry'ego. -rzucił Adam. Spojrzałam we wskazanym przez niego kierunku i zobaczyłam, że pod wejściem do klubu stoi wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Miał rude włosy związane z tyłu w kitkę. Ubrany był w biały T-shirt i czarną marynarkę oraz spodnie. Wyglądał na jakieś siedemnaście lat. Był rozbawiony i chyba rozmawiał przez telefon. Gdy do niego podeszliśmy mruknął do słuchawki coś w stylu "muszę kończyć" i entuzjastycznie się z nami przywitał.
-Witaaam, drogie panie!!! I Adamie. -przytulił nas wszystkich na raz, a Adam zgromił go wzrokiem. -Jak się czuje nasza śpiąca królewna ? -zwrócił się do Adama. -Słyszałem, że po paru godzinach znajomości wylądował na twojej sofie... - spojrzał w moją stronę i uniósł brwi uśmiechając się szeroko. Zaśmiałam się. Wyciągnął w moją stronę dłoń, którą uścisnęłam -Jestem Harry. A wy to pewnie Scarlett i Brook?
-Tak jest -uśmiechnęła się Brook i uścisnęła rękę Harry'ego. -Wchodzimy do środka? -spytała.
-Tak. Załatwiłem wejście bez kolejki. - zaśmiał się.
Po chwili znaleźliśmy się w ogromnym pomieszczeniu przepełnionym jednymi z największych basów jakie w życiu widziałam. Owszem, widziałam. Kolejna umiejętność, oprócz czucia/słyszenia basów, ja je także widzę. Ciekawe czy Adam też... Szybko otrząsnęłam się z myśli o Adamie, bo w moje nozdrza wtargnęła ostra woń alkoholu. W pomieszczeniu było... Niebiesko. Wszystkie światła rzucały łunę na białe ściany i ludzi zabarwiając przy tym każdy skrawek wielkiej sali na milion różnych odcieni błękitu. Poczułam dotyk na swojej dłoni. Spojrzałam w jej stronę i zobaczyłam, jak palce Adama nieśmiało splatają się z moimi. Uśmiechnął się do mnie niepewnie i zaproponował, żebyśmy usiedli i się czegoś napili. Jesteśmy tu mniej niż pięć minut, a ja już zgubiłam Brook, nie wspominając o tym, że Adam stracił Harry'ego z oczu. Zamówiliśmy dwa niskoalkoholowe drinki. Nie miałam zamiaru upijać się na imprezie i zmarnować taką okazję do napawania się melodią głośnych dźwięków.
Po, powiedzmy trzydziestu minutach, które przy muzyce minęły jak jedna, króciutka chwilka, poszliśmy trochę potańczyć.
-To niesamowite. -powiedział Adam. -Czuję się taki... Taki... Och, wiesz dobrze, o czym mówię prawda? -zapytał z nadzieją.
-Czujesz się jak ryba w wodzie, jak śpioch w łożku, jak nietoperz w nocy i jak pszczoła w ulu, tak?
-Sam bym tego lepiej nie ujął. -w jego głosie było słychać wyraźne zainteresowanie i uznanie.
Rozmawialiśmy jeszcze przez co najmniej dwie godziny na parkiecie, tańcząc do szybkich kawałków. W końcu byliśmy tak zmęczeni fizycznie, że usiedliśmy na czerwonych kanapach i kontynuowaliśmy rozmowę, gdy Adam wskazał w kierunku baru. Spojrzałam w tamtą stronę zobaczyłam Brook i Harry'ego, którzy byli strasznie pochłonięci rozmową. Chyba się polubili.
-Te! Potter! Cho no tu! -zawołał Adam, a po chwili przed nami stanął Harry, obejmując Brook ramieniem w talii.
-Potter? Masz na nazwisko P o t t e r ? -wydusiłam z siebie ledwo przy tym tłumiąc śmiech.
CZYTASZ
Muzyka mą siłą
FantasíaScarlett Johnson uczęszcza do szkoły jak wszyscy inni jej rówieśnicy, nie zdejmując przy tym słuchawek na dłużej niż czterdzieści pięć minut. Wydawałoby się, że dziewczyna po prostu kocha muzykę, co jest prawdą, aczkolwiek w jej przypadku najdrobnie...