Rozdział 2

55 6 0
                                    

22.06.2013

-Jak to możliwe? Nie masz żadnych? - zapytała zdziwiona. Siedzieliśmy u mnie w pokoju na łóżku próbując wymyśleć chociaż jeden punkt na tę pieprzoną listę. W całym pomieszczeniu był bałagan, porozrzucane puszki i butelki po alkoholu walały się w każdym kącie. W zasięgu mojego wzroku były trzy popielniczki wypełnione po brzegi niedopałkami. Na szczęście jej to nie przeszkadzało. Chociaż dobrze, że nie wiedziała że pościel nie była zmieniana od pół roku.
-Nie, Liv. Marzę tylko o jednej rzeczy. - powiedziałem, na co ona zmierzyła mnie spojrzeniem.
-Nie chcę nawet o tym słyszeć. Ja Ci wymyśle punkty.- powiedziała klaszcząc w dłonie i uśmiechając się.
-Jak sobie tam chcesz. - rzuciłem i położyłem się na poduszki odwracając się na plecy i wgapiając sufit. Nie miałem pojęcia z czego pochodzą plamy na suficie i jak się tam znalazły.
-podróż po Europie - kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam więc kontynuowała zapisywanie - skok na bungee, wyjazd pod namioty, noc na dachu wysokiego budynku -na te i kolejne propozycje które po kolei umieszczała na liście przytakiwałem. Zgadzałem się gdyż jest to lepsze niż zawiedzenie jej i odrzucenie tej pieprzonej listy. Gdy skończyła przekręciłem się w jej stronę.
-Jeśli to wszystko na co Cię stać to pozwól, że dodam coś od siebie skoro to ma być moja lista. - powiedziałem obojętnie na co ona odpowiedziała mi wielkim uśmiechem. Zakpiłem z niej w duchu. O nie mała, nie spodoba Ci się to.
- Pisz. - powiedziałem na co ona przytaknęła - spróbować wszystkich dostępnych w mieście narkotyków.
-Chris! - krzyknęła oburzona, uśmiech zniknął z jej twarzy.
-Nie przerywaj mi, przypominam, to moja lista.
-Ale ona nie ma Cię zabić tylko od tego pomysłu odciągnąć! - wrzasnęła piskliwym głosem.
-Spokojnie, na śmierć mam inny plan. Pisz dalej. - powiedziałem spokojnie na co ona spojrzała na mnie spojrzeniem które mówiło, że zaraz mnie pobije ale odpuściła i wzięła z powrotem długopis do ręki. Wróciłem spojrzeniem do plam na suficie.
-Zamówię prywatny pokaz w barze ze striptizem. Przelecę dziwkę, nawet dwie. Na raz. Ukradnę coś, cokolwiek. Wypalę najdroższe cygaro jakie znajdę. Upiję się do nieprzytomności najdroższym alkoholem jaki znajdę. I dopisz jeszcze, że na dwudziestego pierwszego września zamówię sobie garnitur szyty na miarę. - skończyłem po czym odwróciłem głowe w jej stronę. Była nieźle wkurwiona ale moje punkty zostały wpisane na listę.
-To ja chcę dopisać jeszcze jeden, ostatni. -powiedziała przypatrując mi się dokładnie.
-Jak chcesz.
-Ale obiecujesz, że cokolwiek się stanie i nie wypełnisz całej listy to zrezygnujesz?
-Nie zrezygnuje z tego, Liv.
-To jeśli nie wypełnisz do pierwszego dnia jesieni to chociaż poczekasz z.. -jej głos się załamał. -... z tym do momentu spełnienia wszystkich punktów? - spojrzała na mnie błagalnym spojrzeniem. Widzę jak ją to niszczy. Ja już nie odczuwam żadnych emocji związanych z moim życiem. Emocje budzą się w momencie myślenia o śmierci. Nie wiem dlaczego ale znowu jej ustąpiłem. Była jak moja mała siostra, o którą trzeba dbać i nie zadawać bólu, który od paru miesięcy serwowałem jej codziennie obmyślając samobójstwo idealne. Więc miałem poczucie, że muszę choć trochę ją pocieszyć, dać nadzieję.
-W porządku. Nie zabiję się zanim nie zrobię wszystkich rzeczy z listy. Obiecuję. -na jej twarzy widać było ulgę.
-No to ostatni punkt. Pamiętaj, że obiecałeś. Czyli wpisuję: Znajdę prawdziwą miłość.
Zatkało mnie, ona nie może. Wie przecież jak wiele dla mnie znaczyła Jocelyn. Nikt przed nią i nikt po niej. Znowu zacząłem wracać myślami do tego dnia.

29.07.2012

-W górach było cudownie Chris, dziękuję. - powiedziała całując mnie w usta. Odsunąłem się po chwili i jedyne co widziałem to ona. Nie mogę się na nią napatrzeć już od czterech lat. Jest wspaniała. Wielkie zielone oczy idealnie podkreślają jej oliwkową cerę. Ma piękne brązowe włosy do połowy pleców. Za jeden jej uśmiech zrobiłbym wszystko.
-Nie ma sprawy kochanie. - uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją w czoło. Otworzyłem jej drzwi pasażera i czekałem aż wsiądzie.
-Może ja poprowadzę? -zapytała.
-Joce, wiesz, że w Twoim stanie..
-Skarbie, ciąża to nie choroba, ja prowadzę teraz a Ty drugą połowę drogi, okej? - nie mogłem jej odmówić, podałem kluczyki i usiadłem na miejscu obok kierowcy.
Z tym brzuszkiem jest jeszcze piękniejsza chociaż nie sądziłem nigdy, że to możliwe.
-Jak tam dzisiaj nasza mała? - zapytałem głaszcząc brzuch Jo.
-Anna obkopuje mi wątrobę, ale da się przeżyć. - uśmiechnęła się - Chris, jeszcze miesiąc, dokończmy pokój w tym tygodniu. - powiedziała.
-Nie ma sprawy mała. -powiedziałem żartobliwie dając jej buziaka w policzek. Odwróciła głowę w moją stronę posyłając najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu dane mi było widzieć.
Nie pamiętam co się wydarzyło później, same urywki zdarzeń. Krzyk. Światło. Krew. Sygnał karetki. Ciemność.

31.01.2013

Wszytko mnie bolało. Nie potrafiłem otworzyć oczu.
Mija parę minut. Po podniesieniu powiek powoli docierało do mnie gdzie jestem. W fotelu na końcu sali spała moja mama, nie mam pojęcia co tu robiła. Wydałem z siebie jęk próbując podnieś się z łóżka i biec szukać Jo.
Mama otworzyła oczy i przez chwilę ucieszyła się na mój widok lecz szybko jej wyraz twarzy zaczął się zmieniać. Teraz patrzyła na mnie ze smutkiem i z żalem. To nie może być prawda.
-Gdzie Jo... Co z Ann? - oczy zaczęły mnie piec od napływających łez.
-Tak mi przykro kochanie...

Jocelyn nie żyje. Anna opuściła ten świat nawet nie mając szansy go poznać. Mój świat przestał istnieć, każdego dnia umierałem na nowo.

ListaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz