*3*

108 4 0
                                    

po 14 godzinnym locie szcześliwie wylądowałam w miami. bylam tak szczęśliwa. zawsze chciałam tu byc. odebrałam bagaż i kierowałam sie ku wyjsciu. zamachałam rękę na taksówkę i spakowałam do bagażnika swoją walizkę. i wtedy zobaczyłam cos bardzo ciekawego. na przeciwnej ulicy jechał czarny land rover a za nim biegły tłumy fanek. " co to kurwa " pomyslałam. zobaczyłam u jednej karton z napisem " Martin Garrix we love you ".
o nie. tam nie moze byc on. druga laska dudnila jego piosenki. taksówka odjechała a wraz z nia Martin. tylko ze w przeciwna stronę.
wysłałam sie do stanów na 2 lata. jak na moj wiek to bardzo długo, ale obiecałam ze bede odwiedzać Polskę i rodzicow. weszłam do mieszkania z numerem " 678 " . nie zwlekałam i wypakowalam walizkę. rozłożyłam trampki i 2 pary szpilek bo tylko tyle miałam. rozwiesilam 4 sukienki i milion koszulek piłkarskich oraz normalnych t-shirtow. była godzina 23.59 i byłam bardzo zmęczona. przypuszczałam ze bede miec jetlaga* ale tak nie było.
za minutę bedzie 24. czyli następny dzien. czyli ten dzien poprzedza dzien w którym jest koncert Martina.
ale pominęłam ten super moment i zasnelam od razu.

*jetlag - to wtedy gdy jest duża zmiana strefy czasowej:)) poczytajcie sobie o tak wiecej:))

inny światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz