Rano obudził mnie jakiś łomot. Poderwałam się na równe nogi i poszłam sprawdzić co to. Szmery znowu dochodziły ze spiżarni, zauważyłam że mamy nie ma już w domu. Otworzyłam szybko drzwi i byłam przygotowana na zobaczenie wszystkiego. Moim oczom ukazało się otwarte masło orzechowe. Znowu.
-Halo ktoś tu jest - zapytałam chociaż wiedziałam że nikt mi nie odpowie.
Pewnie jakieś zwierzę mamy w domu ale dlaczego masło orzechowe. Lori wpadła do pomieszczenia i znowu zaczęła szczekać na szafkę z przetworami. Uległam i postanowiłam spróbować tego czegoś. Wzięłam szybko słoik i moim oczom ukazała się dziura w ścianie.
-To wszystko jest jakieś dziwne - pomyślałam głośno
Wzięłam dżem, masło orzechowe zostawiłam na ziemi otwarte żeby to co chce je zjeść niech zje. Zszedłam ma dół i zrobiłam sobie kanapkę a lori dałam trochę dżemu do miski zjadła go w mgnieniu oka. O kurcze to jest mega dobre... Zjadłam cały słoik i jestem pełna, nie rusze się.
***
Postanowiłam pojechać do miasta.
Poszłam na przystanek autobusowy i sprawdziłam za ile mam autobus.
Fajnie - pomyślałam. Mam autobus za 15 minut. Autobus przyjechał punktualnie, co mnie bardzo zdziwiło. Nie było dużo osób i nawet znalazłam wolne miejsce co w Nowym Jorku nie zdarza się często. Wysiadłam a moim oczom ukazało się małe miasteczko. Ludzie tutaj się nie spieszyli, szli powoli, wdychali czyste powietrze. Dzisiaj postanowiłam trochę pozwiedzać jak już wspomniałam. Z tego co zauważyłam jest tu wszystko, ogromne centrum handlowe,starbucks, apteka, szpital, dużo małych kiosków i oczywiście siedziba policji. Zaszłam do Starbucks'a i zamówiłam ciepłą kawę z bitą śmietaną i pomarańczą. W Nowym Jorku często z Taylor' em chodziliśmy na kawę do Starbucks'a. Brakuje mi go okropnie. I właśnie w tej chwili rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się dobrze znana mi nazwa "Taylor-Halo
-Cześć młoda
-Jesteś starszy o 21 dni chłopcze.-powiedziałam z rozbawieniem.
-Dobra, dobra co tam?
-Nic siedzę i piję kawę.
-Starbucks?
-Jep
-Haha naprawdę ja też.
-jaką kawę pijesz?
-z bitą śmietaną i pomarańczą
-Ja też
-w końcu nasza ulubiona.
-Tak. Tęsknię. - powiedziałam przez ściśnięte gardło
-Ja też cholernie.
-Dobra ja kończę bo jeszcze idę na zakupy.
-Okej odezwij się kiedyś - powiedział z niechęcią.
-Kocham.
-Cię siostrzyczko.
Wyrzuciłam pusty kubek do śmietnika i poszłam na zakupy.
***
-Mamo jestem - powiedziałam wchodząc do domu
-Cześć, a co ty taka obładowana? - zapytała z rozbawieniem
-byłam na zakupach.-powoedzilam z ironią
-widzę, ile wydałaś?
-A czy to ważne? Nie no dobra nie wiem około 700 dolarów.
-Yhm, lepiej pokazuj co kupiłaś.
Kupiłam koszulkę 3/4 białą z rękawami z koronki , parę par spodni, jeszcze więcej koszulek trochę bielizny i to koniec. Przecież musze mieć w czym iść do szkoły.
***
6:30
Nie-powiedziałam przyciągając się na łóżku.Zwlekłam się z łóżka, wzięłam czyste ciuchy z szafy i poszłam do toalety, podstawowe czynności, makijaż i jestem gotowa. Dochodził 7:00,dobrze że się wczoraj spakowałam do szkoły. Zjadłam śniadanie i poprosiłam żeby mnie podwiozła do szkoły.