Miniaturka "Jak tatuś".
Wiem, nie jest długa, ale myślę, że jest urocza <3Ledwo co się urodziła, naprawdę. Jeszcze nie dawno raczkowała, bekała po jedzeniu... Jeszcze wczoraj, serio, powiedziała pierwsze słowo "tata". A teraz? Patrzę na nią z peronu 9 i 3/4. Patrzę jak odjeżdża express'em Hogwart, jak wjeżdża nim w dorosłe życie... Moja mała Rose Hermiona Malfoy.
Właśnie piękna, czarna sowa śnieżna o imieniu Finn przyniosła list od naszej małej córeczki. Jest w nim napisane, ładnym, arystokrackim, ale dziewczęcym pismem:
"Kochana Mamo, Tato.
Jestem w Slytherinie! Tiara troszkę długo się zastanawiała gdzie mnie przydzielić. Nawet przez sekundę myślała o Hufflepuff'ie... Ale jestem tu tatusiu, w twoim domu! (...) Poznałam Alicie Longbottom, jest ze mną w dormitorium. Mamy jeszcze dwie współlokatorki: Durellę i Annabeth. Miłe dziewczyny, ale raczej nie będziemy się przyjaźnić...
Kocham was z całego serca
Całusy. Rose M. "Nawet nie zauważyłem, kiedy z mojego oka wypłynęła łza. Jedna, ojcowska i bardzo męska kropla. Hermiona przyszła, kiedy to zauważyła i przyjrzała mi się. Wzięła list i przeczytała. W jej oczach też blysnęły łzy szczęścia, dumy i wzruszenia. Nie zdziwiła jej reakcja męża. Był on bardzo przywiazany do jedenastolatniej blondynki o czekoladowych oczach matki. Zawsze to on ją rozpieszczał i wiedziała, że rozpiera go teraz duma.
Minęło trzynaście lat, od kiedy pożegnaliśmy Rose na peronie... Teraz śliczna dwudziesto-cztero letnia kobieta w białej sukni, sunęła przy jego boku. "Tylko się nie rozpłacz, tylko się nie rozpłacz..." powtarzał jak mantrę. Jego śliczna córeczka idzie w białej sukni do ołtarza... Ma ją oddać innemu mężczyźnie. Ale... On nie chciał jej oddać... Nadal pamięta jej narodziny, a raczej to ile z nich zapamiętał, bo zemdlał zaraz jak dziecko zaczęło wychodzić na świat. Teraz trzyma go pod rękę i kieruje się w stronę Zack'a Zabiniego. Syna Pansy i Blaise Zabini'ch. To był zabawny, mądry i odpowiedzialny chłopak, wiedział to. Ale i tak się bał, że kiedykolwiek ją skrzywdzi. Lecz teraz... On ma ją puścić i usiąść na ławce obok żony. I tak też zrobił. Spojrzał na nich. Na ich miłość w oczach i wiedział, że liczy się teraz tylko ich szczęście.
"Trzy lata po ślubie. Trzy! I on tam może być, a ja nie ?! Jej ojciec siedzę pod salą porodową i czekam! Czekam na wnuka." - Takie myśli przelatywały przez umysł Dracona Malfoy'a, póki doktor Hawkes nie przyszedł i nie zawołał go na salę po porodową. Spojrzał najpierw nieśmiało na jego córkę, zmęczoną, ale szczęśliwą, a potem na zawiniątko w jej rękach. Podszedł bliżej, a Rose podała mu go. Spojrzał niepewnie na żonę, a ta zachęciła go uśmiechem. Wziął na ręce swojego wnuka, małego, słodkiego i o dziwo! Białego wnuka. Czyli odziedziczył karnację po mamie... Miał też srebrne oczy.. Po nim.
"- Jak go nazwiecie?"- Zapytał.
"-Tato... My pomyśleliśmy, że może... Dracon Junior..?"- zapytała niepewna reakcji ojca. A ten znów... Uronił łzę, ale tylko jedną. Trzyma na rękach młodego Dracon'a Blaise'a Zabini'ego.Stał jak dwadzieścia sześć lat temu na dworcu King Cross, na peronie 9 i 3/4. Machał do blondyna siedzącego w jednym z przedziałów w express'ie Hogwart. On jako dziadek był bardzo dumny z wnuczka.
Nazajutrz dostali list:
"Drogi Dziadku, Babciu.
Dostałem się do Slytherinu! Jest tu super i poznałem Max'a Pottera, też jest w Slytherinie. (...)
Kocham was, do zobaczenia na święta.
D. Z <-- wasz wnuk"
Uroniłem ostatnią w życiu taką łzę. Małą, męską i pełną dumy.