Rozdział 1.

773 43 9
                                    

Nienawidziła ich.

Nienawidziła spotkań z psychologiem, które tata załatwił jej już w . wszystko dlatego, że gdy miała 7 lat podeszła do niego i zapytała, dlaczego po dachach skacze kolorowy facet z ogonem. Mocno przerażony ojciec umówił ją z „dziecięcym i bardzo skutecznym" psychologiem. A wszystko przez jedno głupie przewidzenie – to była jedyna sprawa, w której zgadzała się z panią Brightley. Miała wtedy omamy, wyobraźnia spłatała jej figla, choć zdarzyło jej się to nie po raz pierwszy. Parę lat wcześniej ujrzała na ulicy kobietę, która zamiast włosów miała kwiatki. Zdołała jednak przekonać samą siebie, że jej się tylko zdawało. Nie były jej potrzebne żadne spotkania, sama sobie doskonale radziła. A przynajmniej taką miała nadzieję. Chyba każdemu zależy na tym, co myślą o nim jego znajomi, a ona nie była wyjątkiem. I tak uchodziła w klasie za lekką wariatkę, bo codziennie po lekcjach znikała na godzinę, nikomu nic nie mówiąc. Cóż, wolała się nie chwalić znajomością z panią Brightley. Prawdę znał tylko jej przyjaciel Mike, który...

- Szpilka! Szpila, zaczekaj!

...właśnie za nią biegł. Tylko on ją tak nazywał. Nie zwolniła kroku – i tak ją dogoni – był najszybszy w szkole, a jego półki w pokoju zdobiły wciąż to nowe puchary za biegi na krótkim i długim dystansie. Zazwyczaj czekał na nią po spotkaniach, ale dzisiaj osiągnęła chyba jakiś dołek emocjonalny, bo wymknęła mu się tylnym wyjściem. W sumie to – dość naiwnie – sądziła, że odpuści i wróci do domu. Ale oczywiście nie. Boże, ten facet był zdecydowanie zbyt uparty. Myślała, że jeszcze trochę nacieszy się tą samotnością, ale zaraz poczuła, że dźga ją w brzuch palcami. Warunkowym odruchem było zaczęcie się śmiać i piszczeć na przemian. Po chwili ją puścił i zaczął mówić, idealnie naśladując ich fizyczkę:

- Panno Shaw, czemu pani tak piszczy? Proszę przestać natychmiast, albo spotka się pani z dyrektorem – powiedział, kończąc wypowiedź standardową groźbą nauczycielki. Zlekceważyła go, starając się ukryć uśmiech.

- Ała, Mike, masz pojęcie, jak to cholernie boli? Teraz będę tak leżała i leżała, aż lekarze wykryją u mnie poważne obrażenia wewnętrzne... Lecz będzie już za późno... - dodała, a Pan Idiota roześmiał się.

- Dramatyzujesz. Nie możesz umrzeć. Przecież ktoś musi mi dopingować na biegach. – Wypiął pierś.

- No błagam. Nie chodzi ci o doping, tylko o kolegów, kiedy zobaczą, że kibicuje ci dziewczyna.

- Kiedy stałaś się telepatką? – zawołał z udawanym przerażeniem. – Wiesz co? – zapytał, potrząsając głową. - Zmieńmy temat. Co tam w szkole?

Chodzili do tego samego liceum, ale ona dopiero do drugiej klasy. Mike był starszy od niej rok. Nieraz żałowała, że nie są z tego samego rocznika; mogliby wtedy spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu.

- Nic takiego. – Wzruszyła ramionami.

- To czemu wyglądasz, jakbyś wpadła w krzaki, na dodatek kolczaste, przejechało cię metro i brała udział w poziomkowej bitwie na jedzenie? – spytał z niewinną miną, ale nie udało mu się ukryć szerokiego uśmiechu, który rozjaśnił jego twarz.

Jęknęła.

- To aż tak widoczne?

- Bez przesady. Myślę, że z odległości dwóch kilometrów ludzie już będą niedowidzieli, a wtedy wyjdziesz całkiem okej.

- Masz dar do podnoszenia ludzi na duchu. A tak na poważnie, to chłopcy z naszej klasy ubzdurali sobie, że skoro dzisiaj jest święto...

- Moment, chwilunia – wtrącił. - Jakie znowu święto? Przecież nie mam dzisiaj urodzin.

Dziewczyna obdarzona WzrokiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz