Rozdział 16

2.1K 220 5
                                    

Otworzyłam szeroko oczy. Czułam się zmęczona i zła. Wstałam, a moje nogi dotknęły zimnej jak lód podłogi. Podeszłam do szafy wyciągając z niej szare rurki i biała koszulkę z nadrukiem. Przebrałam się i spojrzałam w wielkie lustro. Potargane czarne włosy i oczy.. Które były wyssane z życia. Nie mogłam cieszyć się nawet tym, że odnalazłam wilczą rodzinę i ,że zaczęłam odgadywać się z ich alfą. Dawno nie czułam niczego takiego co poczułam kilka dni wcześniej. Nie potrafiłabym chyba bez nich żyć, funkcjonować. Są dla mnie ważnym elementem. A Asper jest bliski memu sercu. Lecz nie mogę teraz o tym myśleć gdy wiem, że mój brat żyje. I wiem też, że gardzi naszymi nieżyjącymi rodzicami.
Jakiś potwór nim steruje i każe mnie zniszczyć. Sama nie wiem co myśleć...

Postanowiłam się trochę ogarnąć. Zrobiłam lekki makijaż, a długie włosy związałam w kucyka. Zeszłam na dół i poszłam do salonu. W salonie siedziała chyba cała wataha oprócz Aspera, chłopaki powitali mnie cichym hej, a dziewczyny miłym uśmiechem.
Weszłam do kuchni i spostrzegłam Aspera siedzącego na stołku barowym przy długim blacie. Miał na sobie długie czarne spodnie i niebieski podkoszulek pasujący do jego oczu. Siedział, a w dłoni trzymał duży czarny kubek z parującym w środku płynem.
- Przygotowałem ci śniadanie.- Powiedział alfa nie odwracając wzroku od czarnego kubka .
- Dzięki, nie trzeba było.
Zbliżyłam się parę kroków w stronę alfy. Wyglądał trochę mrocznie.
- Ciężka noc.- Znów zagadał alfa.
- Może...- Urwałam.
- Wypij kawę na pewno ci pomoże .- Powiedział alfa wskazując na drugi czarny kubek. Stał koło niego talerz z ciepłymi jeszcze naleśnikami oblanymi czekoladą.
Usiadłam koło alfy. Chłopak dalej wpatrywał się w kubek.
- Dziękuję.- Powiedziałam i zabrałam się za jedzenie.
Naleśniki rozpływały mi się w ustach nie mogłam się oprzeć od wydania cichego jęku spowodowaną rozkoszą.
Gdy skończyłam się delektować dotarło do mnie, że alfa na pewno nie potrafi tak dobrze gotować. Flos!
- Bardzo pyszne te naleśniki zrobione przez Flos.- Powiedziałam wkładając następny duży kawałek ociekający czekoladą.
Asper w końcu odwrócił się w moją stronę z chytrym uśmieszkiem na ustach.
- Mam cię cwaniaczku.
- Gdybym ja ci zrobił tego naleśnika... nie wiem czy byś się najadła .- Uśmiechnął się alfa i przysunął się jeszcze bliżej niż był wcześniej.
- Pomyślałem że powinienem osłodzić ci dzisiejszy dzień. Chciałbym ci pomóc w tym wszystkim.
Moje ciało się spięło, a oczy zaszły łzami. Przypomniałam sobie słowa mojego brata.
Alfa przytulił mnie mocno i pocałował w czoło.
- Nie wyobrażasz sobie jaka jesteś ważna dla naszej wilczej rodziny. Powiedz nam, a ściągniemy z ciebie ten ciężar, pomagając przejść przez to wszystko.
- Wy też jesteście dla mnie ważni. - Powiedziałam ocierając jedną z wielu łez, które przedostały się z pod grubego muru.
- Mamy dla ciebie niespodziankę Carmen.- Powiedział Asper ujmując i całując mnie w rękę.
- Niespodziankę? - Zapytałam pociągając nosem, który pewnie wyglądał jak jedna czerwona żarówka.
- Słodka jesteś, tak jak samo słowo wskazuje to niespodzianka. Więc jedz śniadanie i ruszamy w drogę.
Posłuchałam alfy i wciągnęłam ostatniego pysznego naleśnika. Wyszłam z kuchni i skierowałam się w stronę pokoju.
- Carmen! - Krzyknęła do mnie Ofelia z salonu.
- Hy?
- Wszystkie rzeczy są już spakowane.
- Jakie rzeczy?- Zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
- To niespodzianka. Zobaczysz.
- Okej... Idę na górę po telefon i możemy ruszać.

Wyszłam na podwórko i przetarłam oczy .
- Skąd wzięło się te auto?
- A jak myślisz zmieścimy się w jednym?- Zapytał Mitis wymijając mnie.
- Fakt.. Wsiadłam do swojego auta.. Ale nie za kierownice lecz z boku kierowcy. Za kierownicą mojego Jeppa siedział Atis, a z tyłu za mną Flos, Evi i Felcor.
W ciągu podróży dowiedział się więcej na temat watahy. Wiedziałam już że Asper, Evi i Ofelia mają po 20 lat. Za to Flos, Atis i Mitis po 19. Najstarsza z nich był Felcor który miał 21 lat. Wiedziałam już też że Ofelia i Mitis są już ponad rok ze sobą. No i zauważyłam, że Atis i Flos mają się ku sobie. Każde z nich znało się praktycznie od małego gdyż mieszkali w jednej wiosce.
Podróż była długa i bardzo męcząca lecz gdy przyjechaliśmy nie mogłam napatrzyć się na widoki... Czułam się jak mała dziewczynka lecz teraz jestem dorosła i mogę zakosztować tego po raz kolejny.

_________________________________
No i kolejny rozdział za nami ;) .
Jak myślicie gdzie wataha zabrała Carmen?
Jakie marzenia miała Carmen gdy była jeszcze małą dziewczynką. To i resztę znajdzie się w następnym rozdziale..

~Dzięki temu mogę poczuć co to znaczy wolność~

Lonely wolf   cz.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz