Rozdział specjalnie dla Lolka666.
*brunet*
Zamiast iść do szkoły postanowiłem się przejść w moje ulubione miejsce. Opuszczone wesołe miasteczko... to są moje klimaty. Ogółem nie lubię przebywać z ludźmi. Jestem takim no lifem. W wakacje cały czas byłem w domu, ale teraz kiedy powinienem być w szkole szlajam się tutaj ze swoim zacieszem. Zwykle siedzę w takim pałacu. Nazywa się to "Dom Barbie", ale wygląda jak prawdziwy dom strachów. Czas go zniszczył, w sumie tak jak mnie. Nie ma czym sie chwalić. Po wejściu do środka poszedłem do sypialni gdzie odespałem nocke.
*blondyn*
Zdecydowałem zrobić sobie jeden dzień wolny od szkoły. Postanowiłem udać się do opuszczonego wesołego miasteczka. Może i jestem strachliwy, ale nie powinno tu nikogo być. Zacząłem przechadzać się po tym miejscu z zaciekawieniem wszystko oglądając.
*brunet*
Zasnąłem bez jakichkolwiek problemów, co jakiś czas pomrukując.
*blondyn*
Po paru minutach bezczynnego chodzenia zobaczyłem dom strachów pod nazwą "Dom Barbie". Nic się chyba nie stanie jak tam wejdę? Pomyślałem i weszłem do srodka.
*brunet*
Przez sen usłyszałem skrzypnięcie na holu, ale nie miałem siły otworzyć oczu.
*blondyn*
Chodziłem po całym budynku. Z zaciekawieniem i strachem w oczach oglądałem wszystko. W pewnym momencie zobaczyłem uchylone drzwi i światło odbiegające z tamtąd. Z zaciekawieniem podeszłem do drzwi i otworzyłem je, ale zaskrzypiały głośno.
*brunet*
Zerwałem się przestraszony skrzpnięciem drzwi.
*blondyn*
Zobaczyłem jakiegoś chłopaka. Patrzyłem na niego przerażony. Nie mogłem się ruszyć.
*brunet*
- Hej - mruknąłem niezadowolony.
*blondyn*
-H..hej- powiedziałem cicho.
*brunet*
- A ty nie chodzisz ze mną do klasy - podszedłem bliżej - nazywałeś się... Etto...
*blondyn*
-...Mikołaj.- odparłem niepewnie.
*brunet*
- No właśnie Mysz! - walnąłem pieścią w otwartą ręke.
*Mikołaj*
-C..co?- wystraszyłem się jego reakcji.
*brunet*
- Mysz... tak wszyscy cię nazywają.
*Mikołaj*
- A więc o to ci chodzi.- odparłem
*brunet*
- A teraz myszko zapłacisz za zakłócenie mojego snu - przyciągnąłem go do siebie
*Mikołaj*
-C..co masz na myśli?- wyszeptałem w jego tors.
*brunet*
- Nie wiem zawsze chciałem kogoś pomęczyć.
*Mikołaj*
Wzdrygnąłem się i próbowałem wyrwać. Na marne. On jest za silny.
*brunet*
Żuciłem go na łóźko - co by ty teraz... - powiedziałem siedząc na nim.
*Mikołaj*
-P..roszę n..ie rób mi k...rzywdy. - oczy zaczęły mi się szklić jak to dukałem.
*brunet*
-Etto... - "O boże jaki słodki". Mimo wolnie się zaczerwieniłem.
*Mikołaj*
Przegrałem. Wiedziałem że mu nie uciekne. Odwróciłem głowę w stronę drzwi i czekałem na to co zrobi.
*brunet*
- Za karę będzisz tylko mój - powiedziałem zdecydowanie i ucałowałem go w szyję robiąc małą malinkę.
*Mikołaj*
Jeknąłem zdziwiony. Spojrzałem na niego niezrozumiale.
-N..nierozumiem.*brunet*
- Będę no... będziesz moją zabawką. Przychodzę tu codziennie i fajnie by było mieć towarzystwo - boże co ja mówię? Przecież nigdy nie lubiłem mieć towarzystwa
*Mikołaj*
-Z..zabawką?
*brunet*
- Tak. Masz tu przychodzić przynajmniej dwa razy w tygodniu - powiedziałem ściągając mu koszulkę.
*Mikołaj*
-A..ale po co?- łzy zaczęły mi płynąć po policzkach.
*brunet*
- Nie bój się nie zrobię ci krzywdy... no chyba że nie przyjdziesz - powiedziałem spokojnie po czym pocałowałem go w usta.
*Mikołaj*
Zacisnąłem powieki i się nie ruszyłem. Coraz więcej łez płynęło po moich policzkach.
*brunet*
Odsunąłem się od niego zarzucając mu jego koszulkę na klatkę... usiadłem do niego tyłem - Nie moge... nie chcę żebyś płakał.
*Mikołaj*
Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego. Założyłem szybko koszulkę i usiadłem. Patrzyłem w jego plecy.
-N..nie rozumiem Cię.-wyszeptałem.*brunet*
-Oj spadaj - powiedziałem podchodząc do szafy, poczym powiedziałem ciszej - do jutra.
*Mikołaj*
Przestraszony spadłem z łóżka i jęknąłem cicho z bólu. Może mnie nie usłyszał pomyślałem i próbowałem wstać lecz na marne.
*brunet*
-Oj spierdalaj już - odparłem zirytowany.
*Mikołaj*
Nie mogłem się podnieść z ziemi. Łzy znowu zaczęły mi płynąć. Dlaczego ja zawsze jestem taką ofiarą? Powinienem zniknąć szybko i go nie denerwować. Gorączkowo myślałem.
*brunet*
-Jezu! Idź już...- powiedziałem sciszając głos na osttnich słowach i prawie padając na kolana przed szafą.
*Mikołaj*
-N..nie mogę wstać. -skuliłem się słysząc że jest zły. -przepraszam.- wyszeptałem.
*brunet*
Wyszedłem z pokoju będąc zły na siebie. Za to, że skrzywdziłem chłopaka. Poszedłem w strone ruin kolejki.
*Mikołaj*
Siedziałem na ziemi i płakałem. Po jakiś 30min udało mi się wstać i kolejąc wyszedłem najpierw z pokoju potem z budynku. Szedłem powoli w stronę wyjścia z miasteczka ze spuszczoną głową.
*brunet*
Usiadłem przy ruinach zastanawiając się czy "moja" mysza wróci. Nawet się nie zorientowałem kiedy nastała noc i musiałem wracać.