-Stój! – krzyknęłam, smycz wyślizgnęła mi się z dłoni podrażniając skórę po wewnętrznej części dłoni. Syknęłam z bólu. Szczupła sylwetka psa było coraz dalej. Był szybki, bardzo szybki. Zwinnie wymijałam zaspanych ludzi. O tej porze każdy był przybity, jedni szli do pracy inni do szkoły jeszcze inni szli na jarmark po zakupy. Monotonne i wymagające poniedziałki zawsze tak działały na ludzi. Każdy wyglądał tak samo. Wszyscy patrzyli na dół, może oglądali buty, może podobał im się wzór kostki brukowej. Każdy jakby pogrążony we własnych myślach i problemach. I jeszcze ta pogoda, szare chmury zakryły zupełnie niebo. Zimny wiatr bujał drzewa i przeszywał ludzi na wylot powodując nieprzyjemne ciarki. Przeskoczyłam krawężnik i biegłam po trawniku z napisem „szanuj zieleń" którym jeszcze chwilę temu biegł mój piękny, czekoladowy seter*. Nie zwracałam szczególnie uwagi na złowrogie spojrzenia ludzi którzy dbali o swoje miasto a jakaś małolata psuła pracę którą władze miasta włożyły dużo czasu i pieniędzy.
Buty zaczęły mi już przemakać od porannej rosy.Kiedy całkiem brakło mi powietrza stanęłam opierając się dłonią o konar potężnego drzewa stojącego w centrum parku. Czułam że zaraz wypluję płuca. Serce biło mi jak szalone i mimo że nie widziałam swojej twarzy na pewno byłam czerwona jak burak.Wysiłek fizyczny mi nie służył. Wieczne zwolnienia z w-f'u miały swoje plusy i minusy... Lepszym byłam humanistą niż sportowcem. Mówi się trudno, nawet nigdy nie chciałam tego zmienić. W gruncie rzeczy u mnie zawsze ze zmianami było ciężko.
Pies znikł mi z oczu. Zaczęłam się nerwowo rozglądać. Często przychodziłam tu Apartem ale zazwyczaj dawałam sobie radę z opanowaniem jego nad aktywności. Nie miałam czasu na szukanie go. Do wylotu nie pozostało za wiele czasu. Nie byłam spakowana i nie pożegnałam się jeszcze z najbliższą rodziną.Na pewno za wieloma osobami bliskimi mojemu sercu będę tęsknić a od innych odpocznę... Trochę źle mi z tym że ich zostawiam ale robię to co kocham a oni pewnie chcą mojego szczęścia. Zawsze tak sobie to tłumaczę kiedy wiem że zostawię mamę samą. Ostatnie dni były dla mnie wyjątkowo stresujące.Nie mówiąc już o szkole. To pewnie problem każdej siedemnastolatki. Te wszystkie papiery do zmiany szkoły, te ciągłe telefony.Już za kilka godzin czekała mnie podróż... Wyjazd, pierwszy poważny w moim życiu. Nie na tydzień, nie na dwa. Na 6 miesięcy. Oczywiście rodzice mieli mnie odwiedzić ale to nie to samo. Ocknęłam się i wyrwałam z zadumy przypominając sobie o zgubie.
-Apart! – krzyczałam jak głupia. A ludzie jak zawsze patrzyli się na mnie jak na wariata. Szczególnie dobrze wychodziło mi robienie z siebie głupka.Od dziecka doskonale wykorzystywałam wszystkie sytuacje by się upokorzyć. I już przywykłam do dziwnych spojrzeń.
-Apart! Psie! – krzyczałam nadal nie zwracając uwagi na innych. Blond włosy opadały mi na twarz a ja co chwilę wkładałam je za ucho.One nigdy ze mną nie współpracowały a ich kolor doprowadzał mnie szału. Po przeprowadzce pierwszą rzeczą jaką zrobię to wizyta u fryzjera i przefarbowanie a drugą piercing. Zawsze mi się podobał ale moja mama była tego straszną przeciwniczką.
Kolejny raz z moich przemyśleń tym razem o włosach wyrwał mnie widok jakiegoś policjanta. I kiedy miałam podbiec i zapytać czy nie widział takie dużego psa z gęstą sierścią w kolorze mlecznej czekolady zobaczyłam potulnie idącego przy jego nodze czworonoga. Przez chwilę zastanawiałam się co on zrobił temu wyjątkowo energicznemu zwierzęciu. Ten pies nigdy się nie męczył a chodzenie równo przy nodze zdarzało się tak często jak mnie odrabianie lekcji. Nigdy. Ale nie wnikałam, bo najważniejsze było to że zguba się znalazła.
Podeszłam do wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny. Nie był policjantem jak się okazało a ochraniarzem. Ciemne włosy schowane były pod czapkę basebollówkę z napisem SECOURITY na nosie miał ray bany z czarnymi szkiełkami. Nie wyglądał sympatycznie ale ja przecież szłam tylko po psa a nie na rozmowę i kawę.
- To mój pies, uciekł mi- powiedziałam niepewnie. Nie narzekałam nigdy, miałam gadane. Ale ten gościu mnie onieśmielał.Moje przyzwyczajenie do upokorzeń i wychowanie ojca na samodzielną sprawiło że doskonale radziłam sobie z życiem i miałam w dupie opinię innych ludzi. Mężczyzna uniósł brew i spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Nie za bardzo przyjemnie się czułam to zazwyczaj ja tak patrzyłam na innych.
- Pilnuj go następnym razem. Może stwarzać zagrożenie.- krótko mnie upomniał. Jak na swój wygląd miał dość przyjazny głos.Patrzyłam jak oddala się idąc pewnym krokiem. Kiedy zniknął spojrzałam na psa który patrzył na mnie tymi swoim maślanym wzrokiem.Zawsze tak robił kiedy coś zbroił. Wiedział że zmięknę, nie mogłam się mu oprzeć. Uklękłam obok niego i pogładziłam jego miękką głowę. Mimo że prawie się przez niego nie udusiłam i byłam zmuszona do konfrontacji z ochroniarzem to kochałam go jak dziecko.
- Nie rób tak więcej Apart. – upomniałam psa może trochę za łagodnym głosem, a on usiłował mnie polizać po twarzy. Uniemożliwiłam mu to zasłaniając się rękami i odsuwając głowę. Lizanie po twarzy albo co gorsza po ustach było dla mnie wyjątkowo obrzydliwe.
Wstałam i pociągnęłam psa za smycz w stronę domu. Posłusznie ruszył za mną.I znów pogrążyłam się w zadumie zapominając o świecie. Mieliśmy już przechodzić przez pasy dość ruchliwej ulicy kiedy nagle usłyszałam przeraźliwy pisk jakiejś dziewczyny albo kobiety. Wszędzie było głośno, jeździły samochody, słychać było klaksony i ludzi, jak to w mieście ale ten pisk wyjątkowo podrażnił moje ucho. Odwróciłam się w stronę z której dobiegał dźwięk i ujrzałam grupę ludzi w sumie samych dziewczyn mniej więcej w moim wieku. Kilku ochraniarzy odciągało na bok agresywne małolat a inni zasłaniali ciałami kilku chłopaków którzy chyba sami nie zdawali sobie sprawy z tego co się dzieje. Nie często miałam okazje oglądać takie zdarzenia więc tak stałam i patrzyłam. Zaczęło mnie to śmieszyć ale nie dawałam tego po sobie poznać. Zachowałam kamienną twarz i przeszłam na drugą stronę ulicy.
Byłam już bliżej tego zamieszania i zauważyłam jak obiekty zainteresowania grupy dziewcząt wchodzą do jakiegoś budynku. Zauważyłam tylko że jest ich czterech, są wysocy a jeden ma charakterystyczne niebieskie włosy. Chciałam tam podejść i dowiedzieć się co się działo. Byłam końcu człowiekiem a my jesteśmy ciekawscy. To mogło się jednak źle skończyć. Pchające się tam dziewczyny wydawały z siebie dzikie dźwięki i zachowywały jak by od tego czy się dopchają mogło zależeć ich życie.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam że moje też będzie...
~~~~~~~~
*rasa psa
Pierwsza część! x
CZYTASZ
Odział Zamknięty I M.C
FanficNo bo przecież każdy może się zakochać prawda? ~~ I nawet jeśli sobie wmawia że miłość nie istnieje to ona złapie go w najmniej odpowiednim momencie i już nie wypuści...