No i byłam już w domu. Ale cała ty sytuacja która miała miejsce koło parku nie dawała mi spokoju.Jak na nastolatkę przystało zaczęłam szukać informacji na internecie. Moja teoria mówiła że to jakiś zespół, pewnie sławny. No i tak po 15minutach szukania znalazłam. Co prawda niebieskowłosy chłopak tak rzucający się w oczy, na zdjęciu miał czerwoną czuprynę. Wszystko inne jednak by się zgadzało. Wysoki blondyn, jakiś Azjata, jeden z bandamą na czole i ten kolorowo włosy. Zaczęłam zagłębiać się w temacie. Szukałam ich piosenek(które zresztą przypadły mi do gustu), przejrzałam ich instagramy(nie da się zaprzeczyć że są mega przystojni) i ich konto na twitterze(nic dziwnego że te dziewczyny tak piszczały oni mają w chuj i więcej obserwujących!). A co najważniejsze są z Australii! Przez chwilę zastanawiałam się że może ich spotkam ale przepędziłam tą myśl.
Wszyscy robili mega wrażenie ale chłopak z pięknym niebieskim kolorem na głowie nie dawał mi o sobie zapomnieć. Często zdarzały mi się zauroczenia i liczyłam że to za dwa dni minie. Nie mogłam się jednak skupić na niczym i darować że o nim myślę.
-Kolacja! – krzyknęła moja rodzicielka. Nie miałam zupełnie apetytu. Czy to wina chłopaka? Raczej mojego mózgu. Jeszcze stres lotem...Dawno nie miałam tyle na głowie, w sumie to nigdy! Jedyna rzecz jaka mnie lekko podbudowała to to że w trakcie lotu będę słuchać piosenek mojego nowego ulubionego zespołu.
-Nie jestem głodna! –krzyknęłam po chwili zadumy. Które ostatnio towarzyszyły mi cały czas i nie winiłam nikogo za nazywanie mnie rozkojarzoną.
-Co?!- usłyszałam z innego pomieszczenia, najpewniej kuchni.
-Nie chcę kolacji!- wrzasnęłam jeszcze głośniej z nadzieją że tym razem usłyszy. Nie chciałam się z nią widzieć bo to najpewniej skończyło by się potokiem łez.
-Przyjdź tu!- no i super! Nie miałam ochoty tłumaczyć co robię zamiast upewniać się czy jestem gotowa do lotu i czy mam wszystko. A do tego patrzeć jak płacze.
Powoli zeszłam ze schodów. Starałam się robić to jak najwolniej i jak najbardziej odwlekać ale to było bez sensu bo konfrontacja była nieunikniona. Idąc w stronę kuchni już zastanawiałam się jak załagodzić sytuację. Nie przepadałam za tym pomieszczeniem i starałam się go unikać. Było tam bardzo smutno, meble stare ale nie zniszczone. Na środku czteroosobowy stół przy którym zawsze siadaliśmy całą rodziną... nie chciałam tego pamiętać ale tylko tak mi się kojarzył.
-Zrobiłam ci kanapki- powiedziała łamiącym się głosem matka.
-Płaczesz?- pytanie retoryczne, z jej oczu ciekły łzy. Nie wiem czy smutku, czy szczęścia. Wiem że spowodowane moim wyjazdem. Wiedziałam że tak będzie. Było mi jej szkoda ale irytowało mnie to coraz bardziej.
-Nie płacz, będziemy rozmawiać, będę ci wysyłać zdjęcia i oczywiście odwiedzicie mnie z ojcem!- pocieszałam ją ale no oczywiście wyrzuty sumienia! Wiedziałam że tak będzie, zastanawiam się tylko jak długo. Ona będzie pewnie tęsknić bardziej bo ja nie będę miała na to czasu.
- Lecisz na drugi koniec świata, martwię się o ciebie- powiedziała zatroskanym głosem. Wspominała o tym co prawda co dziennie...
- Czemu akurat Australia? Jest tyle miejsc do studiowania, dobrych szkół bliżej- pytała po raz setny. Wiele razy jej to tłumaczyłam ale ona nadal nie rozumiała. Mimo że kocha mnie to nie rozumie, nigdy nie rozumiała. A to był jeden z problemów przez które postanowiłam opuścić kraj i rodziców.
Nie odpowiedziałam, wzięłam kanapki i wyszłam. To tłumaczenie się i pocieszanie strasznie mnie już męczyło. Matka zdawała sobie chyba z tego sprawę dlatego nic już nie powiedziała.
Wróciłam więc do siebie i zasnęłam nie tykając jedzenia.
~*~
Budzik obudził mnie o 5.00. Lot do Melbourne miałam o 8.00. Musiałam się więc dobrze przygotować i jeszcze raz sprawdzić wszystko. Pokój był bardzo pusty. Trzy duże walizki stały przy drzwiach. Cały czas miałam wrażenie że czegoś zapomniałam ale nie myślałam o tym. Mieszkanie do którego się przeprowadzam było zaopatrzone we wszystkie potrzebne rzeczy.
Po raz kolejny nie chciałam się widzieć z matką ale jakoś musiałam wyjść z domu. Zeszłam na dół taszcząc za sobą dwie walizki. Były bardzo ciężkie i morze dobrze że nie pomieściły więcej rzeczy.
-Gotowa?- spytała mama widząc jak siłuję się z bagażem. Nie pokusiło ją jednak do pomocy.
-Jak widać- burknęłam idąc w stronę wyjścia.Może te ostanie chwile w domu powinny być miłe a ja powinnam płakać ze smutku. Nie niestety nie.
-Nie ma taty? - spytałam kiedy już przypomniałam sobie że go mam.
- Nie zdąży wrócić- powiedziała ze smutkiem i żalem w głosie.
-Aha- krótko podsumowałam i zakończyłam rozmowę. Czego ja się spodziewałam. Że się pożegna? Był dla mnie bardzo daleką osobą a jednak ojcem. Będąc małą dziewczynką miałam z nim dobry kontakt, wtedy jeszcze spędzał więcej czasu w domu. Zanim stał się "biznes menem".
Wróciłam na górę po trzecią walizkę. Kolejny raz wchodząc do pustego pokoju. Posprzątałam tam wszystko żeby oszczędzić tego mamie.Schodząc na dół przypomniałam sobie o ładowarce do telefonu i tabletce na chorobę lokomocyjna bo nigdy nic nie wiadomo...
Wyszłam z domu i szłam w stronę samochodu by włożyć tam walizki. Nie było mi to jednak dane bo na masce samochodu siedziała jakaś zakapturzona postać.
CZYTASZ
Odział Zamknięty I M.C
FanfictionNo bo przecież każdy może się zakochać prawda? ~~ I nawet jeśli sobie wmawia że miłość nie istnieje to ona złapie go w najmniej odpowiednim momencie i już nie wypuści...