Prolog

1.4K 53 6
                                    

*oczami Thalii*
Obudziłam się wcześnie rano. Naprawdę, czwarta nad ranem to jak dla mnie naprawdę wczesna pora. Pod kołdrą było mi jednak zbyt ciepło by wygramolić się z łóżka. Poczułam przyjemną falę rozchodzącego się ciepła emitowanego pod całą powierzchnią kołdry. Postanowiłam więc, że zostanę w nim i poczytam książkę o technikach walki ninja. Zawsze jakoś mnie to interesowało, nawet, gdy byłam małym dzieckiem. Uwielbiałam czytać z zamiłowania, z ciekawości oraz dlatego, że przy nich się wyciszałam. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem do tyłu z czytaniem wybranych przez siebie książek. Wśród nich były także mity, fantastyka, oraz księga z nieznanymi mi dotąd informacjami . Ta ostatnia była dla mnie najważniejsza, gdyż w środku mogły być prawdopodobnie zawarte informacje o mojej rodzinie. Prawdopodobnie, gdyż jeszcze jej nie otwierałam. Obiecałam sobie, że nie otworzę jej przed 17 urodzinami. Chcę wytrzymać do siedemnastki, tak mówi też liścik, który został dołączony do księgi:

"Dla Thalii."
"P.S. Otwieraj nie wcześniej niż w dniu 17 urodzin."


- "Nie wcześniej..."- powiedziałam cicho. Przyjrzałam się dacie umieszczonej przy treści listu. Skoro ta zniszczona koperta była dołączona do tej księgi, wychodzi na to, że mają po tyle samo lat. Ale od kogo otrzymała tą książkę? Dlaczego muszę otworzyć ją dopiero w wieku siedemnastu lat? A przede wszystkim, skoro księga i list zostały spisane 30 lat temu, czyli na długo przed moim urodzeniem, skąd ta osoba wiedziała, że będę mieć na imię Thalia, że nie będę przykładowo chłopcem? To tak jakby przewidziano moje narodziny... Albo po prostu ktoś bardzo dobrze zgaduje. No nic. Nic nie wskazuje na to bym w najbliższym czasie dowiedziała się czegokolwiek. Chciałabym wiedzieć chociaż kim jestem. Nie mam żadnej bliskiej rodziny. Rodziców straciłam, gdy byłam naprawdę malutka. Jedyną rodzinę jaką aktualnie posiadam to potomkowie mistrzów żywiołów. Jest także Sensei Wu, który opowiadał mi o rodzicach wielokrotnie, dlatego, iż miał okazję ich poznać. Mówił, że po tragedii ,która spotkała mojego ojca i matkę, przygarnął mnie, wychował. Dostrzegł we mnie siłę i potencjał.

- "Oczy masz w stu procentach po matce. Pamiętam jeszcze dobrze teń dzień, gdy leżałaś w nawpół połamanej kryształowej kołysce. Nie płakałaś, leżałaś cichutko, śmiejąc się radośnie. Twoje oczy zdawały się jednak ukazywać większą część ciebie: były duże i mieniły się blaskiem milonów gwiazd i klejnotów. Ukazywały twoją duszę."

Naprawdę nie mam pojęcia, czym zasłużyłam sobie na to by mieszkać z tak wyjątkowymi osobami. Gdy tak o tym myślę, to stwierdzam, iż naprawdę jestem dziwna. Te oczy nienaturalnego koloru i blasku, dziwna księga, niewyjaśniona do końca przeszłość... A! Nie zapomnijmy, że jestem w posiadaniu wyjątkowej umiejętności, a mianowicie przewidywania niedalekiej przyszłości. Nie wiem naprawdę po kim mogłam odziedziczyć tak dziwne a jednocześnie niesamowite cechy. Z tego co mi wiadomo moi rodzice byli zwykłymi ludźmi. Żadne z nich nie było mistrzem choćby jakiegokolwiek żywiołu.
No cóż. Nic nie poradzę na swoją odmienność. Pewnie to Sensei miał na myśli mówiąc, że gdzieś tam w samym środeczku mnie, spoczywa mała, dobrze zabezpieczona iskierka, której wystarczy mały płomyczek, by zapaliła się z wielkim żarem. Ale wszystko co ma być nadejdzie niebawem. Na pewno ma rację, w końcu to Sensei. Nie twierdzę, że jest mi tu źle. Przeciwnie. Wolę mieć przy sobie drużynę, niż samotnie wylądować na ulicy. Wszyscy się tu o mnie troszczą, martwią, pocieszają w potrzebie. A najbardziej taki jeden, zielony ninja. Lloyd. Nie to, że myślę od razu o tym jak to bardzo mu się podobam, jak się troszczy. Robi to tak samo jak reszta. Bo przecież ktoś taki jak on nigdy nie zwróci uwagi na mnie. Nawet nie mam co na to liczyć. Mogłabym tak myśleć w nieskończoność, jednak postanowiłam zainteresować się godziną. Rozejrzałam się na wpół nieprzytomnym jeszcze wzrokiem po pokoju w poszukiwaniu budzika.

-Co?! Minęło już półtora godziny?!-wydarłam się na cały pokój.

Widocznie nie tylko na pokój, gdyż zza ściany dobiegło mnie łupnięcie o podłogę, a potem głośne "AŁA!". Tak przypuszczam, że przeze mnie Lloyd spadł z łóżka (tak bo to on mieszka obok mnie w pokoju).

-Brawo Thalia, trzeba było głośniej się wydrzeć...- powiedziałam do siebie w myślach z irytacją i sarkazmem.

Jeszcze raz spojrzałam na zegarek, i w tym samym momencie wyskoczyłam z łóżka jak sprężyna na wprost szafy. Otworzyłam ją na ościerz i ubrałam na siebie ciemnoszare leginsy, lawendową koszulkę, oraz o wiele za dużą miętową bluzę z białymi sznureczkami przy kapturze. Założyłam ją przez głowę i podbiegłam po moje ulubione pastelowe skarpetki w czarne diamenty. Naciągnęłam na nogi białe Conversy chcąc przy tym wybiec z pokoju do... Właśnie, dokąd? Przecież dzisiaj nie mam nic do roboty przez cały dzień, oprócz nieobowiązkowego treningu dla mnie i Lloyd'a. Przypadek co nie?
Ja wogóle nie muszę na nie uczęszczać, ale lubię to więc od czasu do czasu na nie chodzę. Lloyd ma inny problem. Przez ostatnie dni nie sypia, nie może się skoncentrować na niczym. Wydaje się jakby chodził, ale sam nie wie po co. A ja głupia akurat go obudziłam przez moją zachwianą równowagę emocjonalną. Jestem prawdziwą idiotką.

-Może zapukam i sprawdzę czy wszystko u niego w porządku, przy okazji przeproszę...

Wyszłam z pokoju, i stanęłam naprzeciwko drzwi jego pokoju. Zachwiałam się. Nie miałam teraz kompletnie pojęcia co mam zamiar zrobić. Genialnie.

Między światamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz