Rozdział 4.

427 27 0
                                    


*oczami Thalii*

Wbiegłam szybko do pokoju rzucając się gwałtownie na łóżko. Nie tak to miało wyglądać. Miała być tylko rozmowa. Kocham Lloyd'a, chciałam by to on mnie pocałował, jednak gdybym wiedziała, że nasz pocałunek będzie wyglądać tak jak ten, w dodatku z zaskoczenia, to nie zeszłabym do kuchni wcale. Zamknęłabym się w pokoju i przeczekała to. Chociaż nie mogłam mu tego zrobić. Moje uczucia przeplatały się powodując niesamowite uczucie. Nie powiem, nie należało do tych przyjemnych, wręcz przeciwnie. Odwróciłam się na bok podkulając skrzyżowane nogi. Czułam przeszywające zimno w okolicach kostek, założyłam chyba za krótkie skarpetki. Teraz to w sumie nie było ważne. Ważne, jak ja mam się zachowywać po tym jak wybiegłam gwałtownie jednocześnie łkając. Mam to przemilczeć i udawać, że nic takiego nie miało miejsca...? Nie, to nie było by w porządku względem Lloyd'a, nie mogę myśleć tylko i wyłącznie o sobie. Ktoś mi kiedyś powiedział, iż droga na skróty nie prowadzi do lepszych rozwiązań. Cóż, jest w tym trochę prawdy. Więc co powinnam zrobić? Dobrze było by o tym zapomnieć... Nie, tak się nie da! Muszę stawić temu czoło, inaczej sprawa się pogorszy. Ale... Jeszcze nie teraz. Nie czuję się na to gotowa. Przyłożyłam obydwie złożone dłonie do klatki piersiowej. Przeszywało mnie coraz większe zimno. To z powodu uczuć czy uchylonego okna?

-Lloyd... Kocham Cię, jak mam Ci o tym powiedzieć...?- byłam na chwilę obecną zbyt onieśmielona by mu to wyznać.

Z głębokiego transu pełnego przemyśleń wyrwało mnie delikatne pukanie.

-Dajcie mi spokój, nie mam na nic ochoty. Powiedzcie sensei'owi, że dzisiejszy trening sobie odpuszczam.

-Odpuścisz sobie dzisiejszy trening? Szkoda, będzie mi smutno jeśli CIEBIE nie będzie...- dobiegł mnie zza drzwi ledwo słyszalny głos- wiem, że nie chcesz mnie pewnie widzieć po tym, co zrobiłem. Wcale się tobie nie dziwię, zachowałem się jak podła świnia.

Byłam zdziwiona tymi przeprosinami i samą obecnością chłopaka, znaczy, do tego zmierzało tak mi się wydaje. Poduszkę mokrą od łez rzuciłam w kąt i szybko lecz niesłyszalnie przemknęłam wprost pod drzwi.

-Rozumiem, nie chcesz nic mówić, ale wysłuchaj mnie chociaż- jego głos był pełny bólu, było mi go tak żal. Najchętniej wybiegłabym i przytuliła go tak mocno, ale... No właśnie, co mnie przed tym powstrzymuje?

-Chciałem Cię przeprosić, jest mi naprawdę przykro i... I nie będę mieć za złe jeśli przestaniesz się do mnie odzywać. No, więc... Cześć.

Nie, nie odchodź... To nie tak...

-To nie tak...- szepnęłam.

Kroki na zewnątrz ucichły, po chwili zaczęły zbliżać się ponownie. O nie, on to usłyszał? No pięknie. I wmawiaj sobie, że chcesz coś przemilczeć. Głupia.

-Thalia?- Coś stuknęło w drzwi, czy on oparł się o nie głową? To zawstydzające, ale zrobiłam to samo, a teraz tak jakby dzieliły nas tylko centymetry. Na samą myśl uśmiechnęłam się i zapewne lekko zarumieniłam.

-T-T-Tak... To... To nie tak, że... Że nie chcę się do Ciebie odzywać. Zresztą, byłoby to trudne, bo tak jakby codziennie się widujemy... Po prostu.. Czułam się zaskoczona, onieśmielona i... Zażenowana. Nie byłam gotowa na coś takiego... Wyobrażałam to sobie... Inaczej...- mówiąc to trzymałam rękę na klamce. Postanowiłam lekko je uchylić, by wkońcu go zobaczyć.

-Onieśmielona? Zażenowana? Ale czym?- złapał lekko uchylone drzwi i otworzył je tak, by widzieć mnie całą, na co ja z automatu poczerwieniałam.

-No... Ja... Ughhh! To jest takie...- zakryłam czerwoną twarz rękoma, naprawdę mocno się speszyłam.

-Ehh... A co ja mam powiedzieć?- odpowiedział pocierając tył swojej głowy ręką- czy ty zawsze musisz być taka słodka, obojętnie co robisz?- tu zaśmiał się uroczo rumieniąc się przy tym.

Na ostatnie zdanie tak się zawstydziłam, że chciałam zamknąć już drzwi. Próba ta była daremna, gdyż zadziwiający refleks chłopaka nie pozwolił mi na to. Ponadto, przytulił mnie lekko obejmując rękoma w pasie. Oparł swój podbródek na mym ramieniu i powiedział:

-Musisz przestać tak przede mną uciekać, to przykre. Chcesz ode mnie uciec?

-Nic takiego nie powiedziałam.

-Więc chcesz ze mną być?

-Hej, tego też nie powiedziałam!

Spojrzałam na niego, a on wyglądał jakby celowe irytowanie mnie sprawiało mu przyjemność. Na powrót zarumieniłam się i przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej. Przez cienką, ciemnozieloną koszulkę czułam jego ciepłe, wyrzeźbione ciało. Było tak przyjemnie, jak żywy kaloryferek. Staliśmy tak chwilę, po czym, Lloyd jakby miał zaraz oberwać, odsunął się.

-Oooo rety, znowu to zrobiłem, przepraszam!- wydukał kłaniając mi się w pas.

-Hej- tu podniósł wzrok- a czy ja wyglądam na wielce zapłakaną?- odwzajemniłam wcześniejszy uśmiech- nie martw się tak.

-O Ciebie zawsze- wyprostował się i szybko dodał- mam pomysł! W zamian za to wszystko zapraszam Cię dziś do swojego pokoju na noc gier i filmów! Co ty na to?

-Myślę, że to super pomysł! Z chęcią przyjdę! To ja idę się ogarnąć. Hej, tylko nie zapomnij o przekąskach!

-Nie zapomnę. No, to do wieczora!

Czułam się niesamowicie. Może to i lepiej, że jedno z nas jest bardziej śmiałe. Tak... W tym momencie zrobiło mi się tak przyjemnie, jakby...

*********************

Tak, tak, jestem zła, ale z powodu braku internetu wzięło mnie na napisanie wam 2 rozdziałów, prawie 3. Po prostu nie bardzo miałam pomysł jak dalej rozwinąć fabułę. Jak widzicie, nic lepszego nie przyszło mi do głowy, jednak mam nadzieję, że zaspokoję waszą rządzę czytania :D

S'ya!

Między światamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz