Rozdział II: Początek problemów

292 30 8
                                    


Jimin


Przez pierwszą chwilę nie potrafiłem się ruszyć z miejsca. Patrzyłem na nieprzytomnego mężczyznę leżącego tuż pod moimi nogami. Hoseok głaskał dziewczynę po głowie, powtarzając, że wszystko będzie dobrze, a ja dalej stałem jak ten ciołek.

- Mógłbyś - J-Hope w końcu odezwał się do mnie, wskazując ruchem głowy na leżącego mężczyznę.

Odgadłem co ma na myśli, kucnąłem i przyłożyłem rękę do jego szyi.

- Oddycha – powiedziałem, a w głębi siebie odetchnąłem z ulgą. Nie chcę nawet myśleć jakie kłopoty miałby Hoseok, gdyby facet okazał się martwy, jednak skoro żyję, to zastanawiam się czy nie będzie miał jeszcze większych kłopotów. – Lepiej stąd już chodźmy – ruszyłem po schodach, nie komentując całej sytuacji, gdy stąd odjedziemy będę się domagał wyjaśnień. To nie miejsce do rozmowy.

Zeszliśmy do samochodu. J-Hope usiadł z Hyomin na tylnym siedzeniu i jechali bez słowa, wtuleni w siebie. Przykro mi, ale muszę przerwać tą piękną scenę.

- Czy możecie mi wytłumaczyć, do jasnej cholery, to czego właśnie byłem świadkiem?! – spojrzałem wściekły na odpicie Hoseok'a w lusterku. Odwrócił szybko wzrok w stronę okna.- Mogłeś go zabić! – krzyknąłem ponownie.

- Czemu nie jedziesz do domu?

- Nie próbuj zmieniać tematu!

- A co chcesz wiedzieć? – spytał podniesionym tonem głosu, tak jak to dawniej bywało.

- Wszystko!

Ten wziął głęboki oddech i znów pogrążył się w milczeniu, a mi powoli kończyła się cierpliwość. Czy po tym wszystkim nie należą mi się wyjaśnienia?!

- Jonghyun jest szefem Seoulskiej mafii – ku mojemu zdziwieniu odpowiedziała mi dziewczyna.

- Nie musisz mu tego opowiadać – mruknął J-Hope.

- Właśnie, że muszę! Pomógł nam – ofuknęła go i zwróciła się ponownie do mnie. – Na początku naszego związku byłam chyba zbyt w niego zapatrzona, żeby trzeźwo o tym myśleć. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, na co się piszę – wbiła w wzrok w tył mojego siedzenia. – Przez pierwsze dni było cudownie i kolorowo, ale potem zaczął mnie traktować jako swoją własność. Straciłam przyjaciół, kontakt z rodziną miałam znikomy, a wychodziłam z nim tylko jako maskotka do pokazania się. Miałam dość. Nie chciałam być z kimś takim i  w między czasie poznałam J-Hope'a – uśmiechnęła się do niego, a on znów zmienił swój wyraz twarzy na ten łagodny z poranka. – Odeszłam od Jonghyuna, ale on nie mógł się pogodzić z tym, że coś się dzieje wbrew jego planom. Prześladował mnie. Nachodził mnie w domu i w pracy, a odkąd jestem z J-Hopem zaczął się robić do tego wszystkiego agresywny.

- Czemu nie zadzwoniłaś na policję? – spytałem zdziwiony, że nie wpadła na najbardziej oczywiste rozwiązanie. – Załatwili by zakaz zbliżania się.

- To nie miało sensu. Ma najlepszego prawnika w Seoulu. Policja nie jest mu nic w stanie zrobić – powiedziała ze smutkiem, a Hoseok otulił ją ramieniem. – Jest całkowicie bezkarny.

- Nikt nie jest bezkarny – odparłem. – Przynajmniej nie może. Zobaczycie. Zrobimy wszystko, żeby go zamknąć.

- Niby jak? – wtrącił się J-Hope. – Ma mnóstwo ludzi po swojej stronie, poza tym nie odpuści. Najlepiej byłoby po prostu wyjechać.

Kiedy zapłacze niebo || BTS fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz