Czary mary – powiedziała.
Była śniada i drobna.
Uśmiechała się czarno biało.
Iskrzyły jej łakome oczy.
Wykręcała palce ze zgrzytem.
Usiadła pod drzewem.
To nic, że stary dąb kłamliwie drzemał
jednym okiem przyglądając się światu.
Stokrotki obdarte z bieli paliły się ze wstydu.
Sęp czekał na pierwszą ofiarę.
To nic, że w mrocznym cieniu modrzewia gubił się zając.
Jastrząb krążył w górze rozszczepiając szpony.
Zgrzytały zęby myszy, trzeszczały suche trawy.
Zgłodniały pająk wbijał jad w owada.
Motyl bez skrzydła leżał zdeptany na ziemi.
Łapczywy mrok zjadał ptaki.
Na paproci zastygłej w bezruchu
lśniły trupie łzy.
To nic, że kołysał się w polu czarny bez
a w mętnym stawie smutne lilie trzy.
Oparła się o pień rozanielona.
Szarpały jej wnętrze myśli.
W oczach tlił się ogień.
Tymczasem modliszka wyszła z ukrycia
obnażając swoje szczypce.
Liście dębu pod osłoną nocy oszalały.
Dotykały, szeleściły i drapały.
Sowa zaniosła się histerycznym śmiechem,
wbijając się głębiej w korę drzewa.
Przyczajony wilk zaczął śpiewać balladę,
rozmyślając nad planem krzywdzenia.
Świetliki przygasły, minął czas zwodniczego brzęczenia.
Skamieniałe dusze głazów pozostały obojętne.
To nic, że okrutny jest świat.
Czary mary – powiedziała dziewczynka z dwoma warkoczykami.
W powietrzu stęchłym wisiało pytanie:
Czy gorsze będzie to co ona zrobi światu,
czy to co świat jej.
CZYTASZ
Poezja
شِعر♡ ,,Czary mary – powiedziała. Była śniada i drobna. Uśmiechała się czarno biało." "Jakby moje dni różem były malowane, nie doznałabym zaszczytu poznania szarości. Gdybym cała z radości lśniła, inni staliby się tylko przelotną mgiełką. Jeślibym wciąż...