Pani Rogers podeszła do Steve'a:
- Dziękuję. - powiedziała z lekko wymuszonym uśmiechem. - Jak na rozpoczęciu?
- W porządku. - odpowiedział. - A jak nowa klasa?
Nie wyglądali jak rodzina. Ich rozmowa toczyła się bardzo oficjalnym tonem. Ku mojemu zdziwieniu nawet Steve nie okazywał żadnych emocji - zero prowokacyjnych żarcików, nie widać było po nim pewności siebie.
- To jedna z moich uczennic. - odrzekła.
Obydwoje popatrzyli się prosto na mnie. I tak oto przedstawiam wam kolejną rzecz, której nienawidzę. Nie potrafię znieść na sobie czyjegoś wzroku. To takie... niekomfortowe.
- Możemy iśc Olivia. - zza rogu wyszła Camille, troszkę zdziwiła się kiedy zobaczyła mnie koło Steve'a
Miała idealne wyczucie czasu. To jej kolejna cudowna cecha. Przychodzi zawsze w najbardziej odpowiednim momencie.
- Tak. - powiedziałam nie zwracając uwagi na nauczycielkę i jej syna. - Idziemy.
- Do widzenia! - Camille zdążyła wykrzyczeć tylko tyle, ponieważ prawie wyciągnęłam ją za szmaty ze szkoły. - Co to było?
- Nie wiem. I jak załatwiłaś coś? - próbowałam ominąć temat, nie chciałam o tym rozmawiać.
- Co on tutaj robił? - Cam nie odpuszczała.
- To jej syn.
- Żartujesz, prawda?! - moja przyjaciółka mocno się zdezorientowała. - Właściwie, głupio byłoby mi umawiać się z kumplem syna mojej wychowawczyni..
- Cam.. - powiedziałam znudzona.
- Przecież tylko żartuję. Ale przyznaj, że niezłe z nich ciacha. - odpowiedziała rozmażona.
- Nie powiedziałabym. Nie wiem co wy wszystkie w nim widzicie. Zwykły chłopak (może nieco bardziej wkurzający niż inni)
- ''Wy wszystkie''? - zapytała.
- No wiesz, to typ takiego typowego podrywacza z za dużym ego. Bajerował do jakiś lasek na korytarzu. - odpowiedziałam dalej zastanawiając się, dlaczego o nim rozmawiamy.
- Jego kolega pewnie taki nie jest. - powiedziała swoim udawanym pseudo słodkim głosem, który obydwie kochałyśmy i zaczęła się śmiać. - Dzisiaj poszukam ich na facebooku.
Jak zwykle nic nie odpowiedziałam. Wsiadłyśmy właśnie do tramwaju, który niebawem odjechał. Camille wyciągnęła telefon, pewnie żeby komuś odpisać. W końcu była osobą, z którą każdy chciał się zadawać. Z dnia na dzień coraz bardziej zastanawiałam się co ją przy mnie trzyma. Może to pewnego rodzaju przyzwyczajenie? Może nie chciała mnie ranić? Nie wiem. Takie rozmyślania bardzo szybko niszczyły moje ogólne samopoczucie. Postanowiłam po raz kolejny poruszyć temat samorządu:
- I jak było? Załatwiłaś wszystko?
- Tak, za miesiąc odbędą się wybory, a kampanie będą trwać już od przyszłego tygodnia. Mam kilka dni na obmyślenie jak przekonać ludzi ze szkoły, żeby głosowali na mnie. Może być ciężko.
- Ty nie dasz rady? Camille Brooks? Ta, która przez siedem lat ani razu nie została nie wybrana na przewodniczącą? - wow, po raz pierwszy dzisiaj powiedziałam do niej coś miłego, byłam z siebie dumna.
Camille uśmiechnęła się tylko, gdy tramwaj właśnie podjechał na nasz przystanek. Kiedy wysiadłyśmy Mila powiedziała:
- Muszę jeszcze iść do sklepu po zakupy dla babci. Przyjdę do ciebie jak wrócę, dobrze?
CZYTASZ
Salin [Cara Delevingne]
FanfictionNiesamowite opowiadanie o poszukiwaniu własnej tożsamości. *** Cara Delevingne - Olivia Dylan Sprouse - Steve Sammy Wilkson - Sam Lilly Collins - Camille