Rozdział 5

1.3K 86 2
                                    

                                                              Chloe

Jechałyśmy za śladem pozostawionym przez pojazd dwóch chłopaków, którzy byli na tyle głupi, aby wjechać na nieznany teren. Niestety, ja z Kate nie byłyśmy wcale lepsze, jako że podążyłyśmy prosto za nimi. Przejechałyśmy obok wyważonej, metalowej bramy już kilka minut temu, lecz nadal nie widziałyśmy drugiego pojazdu. Sterująca szklaną kulą Kate skręciła w lewo i wjechałyśmy do lasu. Otoczyła nas zewsząd gęsta roślinność.

— Świetnie, jak ich teraz znajdziemy? — burknęłam, nie mogąc znaleźć w sobie ani krztyny zadowolenia w naszej obecnej sytuacji.

— Jakoś damy sobie radę, nie mogą być daleko — Kate prowadziła dalej, jak zawsze szczęśliwa z łamania zasad. — Tam! Popatrz! — powiedziała głośno, wskazując ręką na coś przed nami.

Było to stado ankylozaurów. Parę z nich prychnęło w naszą stronę i oddaliło się, zaś inne osobniki w ogóle nie przejęły się naszą obecnością. Popatrzyłam na nie i uśmiechnęłam się, ponieważ nigdy jeszcze nie byłam tak blisko tego gatunku. Okej, może jednak wjechanie tutaj nie było wcale tak złym pomysłem.

Wkrótce ruszyłyśmy dalej, a ja na chwilę zapomniałam o tym, że nie powinno nas tutaj być. W tym miejscu naprawdę można było poczuć się, jakby było się w innej epoce. Nie tylko dzięki roślinności oraz dinozaurom, ale także przez to, że nie było tu żadnych innych turystów.

Moja przyjaciółka prowadziła nas prosto, zostawiając stado apatozaurów w tyle. Gdy ona wjeżdżała coraz głębiej w las, ja sięgnęłam ręką do małego ekraniku przyczepionego na przedzie pojazdu, chcąc zobaczyć na wirtualnej mapie, jak daleko oddaliłyśmy się od wybiegu.

— No nie... — powiedziałam stukając mocno w ekran, kiedy obraz na nim się zaciął. — Naprawdę? Przeklęte elektroniczne urządzenia! Nie mogli już dać normalnych map? — zdenerwowałam się.

— Daj spokój Chloe, jak wyjedziemy z lasu to wszystko znowu będzie działać.

— A jesteś pewna, że uda ci się stąd wyjechać? — spojrzałam na nią poważnie. — Ta wyspa jest olbrzymia, a połowa niej, ta do której zdecydowałaś się wjechać jest jedną wielką dżunglą, w której łatwo jest się zgubić.

— Zaufaj mi, wiem co robię — odpowiedziała Kate, a ja zaśmiałam się na jej słowa. Ona nigdy nie wiedziała co robiła. Żyła ryzykiem i stawiała wszystko na jedną kartę. A ja nie chciałam brać udziału w jej grach. Nie w miejscu, w którym ginęli kiedyś ludzie.

Kolejną minutę przejechałyśmy w ciszy. Wiedziałam, że musiałam wydawać się sztywna i nudna, lecz nie mogłam nic poradzić na to, jaka byłam.

— Hej... słyszysz to? — odezwałam się nagle, wyrywając Kate z rozmyślań.

— Co? Nic nie słyszę... — przyjaciółka spojrzała się na mnie dziwnie.

— Właśnie... przez cały czas jaki byłyśmy w lesie, słychać było różne odgłosy zwierząt, a teraz... nic — wyszeptałam, przyglądając się w skupieniu otoczeniu. Żadnych dźwięków wydawanych przez dinozaury, żadnych łamiących się gałęzi, panowała całkowita cisza.

– Nie wiem co cię dziwi — wzruszyła ramionami Kate. — Zobaczyły twoją zachmurzoną, gburowatą minę, wystraszyły się i zdecydowały zejść ci z drogi.

— Mówię poważnie. Słyszałaś jak głośne było samo parsknięcie ankylozaura. A tych zwierząt jest tutaj mnóstwo. Taka cisza jest nienaturalna.

— A więc to tak! — podniosła głos moja przyjaciółka. — Rozgryzłam cię! Chcesz mnie nastraszyć i zmusić do powrotu! Myślisz, że dam się na to nabrać?

Polowanie  • Jurassic WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz