I.

113 8 4
                                    

Czulam jak moje serce tlucze sie w piersi, choc nie bylam pewna dlaczego drzalam z przerazenia.

-Cos tak mysle, ze moja dzienna dawka emoji zastala wyczerpana- pomyslalam sobie i zanim cos jeszcze przeszeszlo mi przez glowe, ktos szarpnal mnie za ramie. Dopiero wtedy uswiadomilam sobie gdzie jestem. Odwrocialm sie wystraszona do chlopaka, ktory by mnie wyminac zaryzykowal bliskie spotkanie z sygnalizacja swietlna. Widzac moja niewinna twarz, moja postac stojaca na srodku przejscia dla pieszych jak anemiczne dziecko, kurczowo trzymajcej sie rabka marynarki z roszerzonymi zrenicami wpatrujaca sie w jego blekitne oczy, zmiekl. Wcale mu sie zreszta nie dziwie, prezentowalam sie tak marnie, ze kazdemu bylaby mnie szkoda. Sciagna mnie z ulicy i tym samym uratowal przed nadciagajacym samochodem. Widzac, ze jestem w szkou powoli zapytal:

- Wszystko w porzadku?-A z jego ust wydobyl sie basowy glos, tak melodyjny jak gdyby od dziecka szlifowal go i uczyl sie go kontrolowac. Ja jeszcze oszolomiona kiwnelam glowa. Dopiero teraz mialam szanse blizej mu sie przyjrzec, a bylo co ogladac. Juz na pierwszy rzut oka, moglam dostrzec jego glebokie, blektne oczy, bylo w nich cos co sprawialo, ze miely mi nogi. Czupryna ciemno-brazowych wlosow byla w nieladzie, pare kosmykow odpadalo mu na oczy. Az chcialo by sie poczochrac mu te kudly-pomyslalam, lecz natychmiast odgonilam te mysl. Sielanski obrazek dopelnialy malutkie dolki w policzkach, pojawiajace sie za kazdym razem gdy mowil. Chlopak usmiechanl sie w niezrecznym u smiechu i przeczesal palcami wlosy. Odlecialam. Znowu. Kiedy wrocilam na ziemie chlopak byl juz poddenerwoway. Wiedzialam, ze chcial odejsc.

- Przepraszam, pewnie spieszysz sie do szkoly, hm?- Powiedzialam zmieszana z glowa wpatrzona w chodnik.

-Tak wlasciwie to czuje, ze mozemy pojsc tam razem.- Wyszczerzyl zeby w bialym usmiechu i wskazal na moj krawat. Byl taki sam jak jak jego.- Proponowalem ci juz to minute wczesniej, ale najwidoczniej nie sluchalas.

Po raz kolejny chlopak sprawil, ze na moich policzkach wyplyna rumieniec, a ja speszylam sie jeszce bardziej. Sprawialo to, ze wygladalam na jeszcze bardziej rozrzesiona. Niemal wszystkie blod sprezyki wydostaly sie z niskiego kucyka. Oczy co chwile zmieniajace swoj obiekt zainteresowan biegaly w rozne strony. Niedbale zalozony mundurek dopelnial obraz nedzy i rozpaczy.

- Tak, tak sadze.- Wymamrotalam

Czualm sie niezrecznie. Moja rozmowa z chlopakiem nigdy nie byla dluzsza niz monotonna wymiana paru paru zdan i zwykle sprowadzala sie do pracy domowej. Czulam jak moje policzki polna.

Podniosl rower i zaczelismy isc w ciszy prosta droga wiadaca do szkoly. Mijalismy identyczne domy, z takimi samymi dachowkami i zaslonami. Byly nude. Zupenie jak wiekszosc ludzi, ktorych w zyciu spotykamy. Z zadumy wyrwal mnie glos chlopaka:

-Tak w ogole to nazywam sie Will.- Powiedzial i wyciaganl reke na przywitanie.

-Hope.-Odpowiedzialam i potrzasnelam jego reka.

-Hope?- Powtorzyl.- Orginalne imie.

- Tak, moi rodzice to niezrozumiali ludzie. Koniecznie chcieli zebym sie wyrozniala. Udalo im sie. Chociaz nie wiem czy to dobrze.

- Mnie tam sie podoba.- Obezwladnil mnie swoim zniewalajacym usmiechem.- Chyba nie chcialabys byc tak nudna i zwyczajan jak wszyscy doodkola, hm?

Nie odpowiedzialam, tylko usmiechnelam sie porozumiewawczo. Wiedzialam, ze wie o co chodzi. I tak w ciszy szlismy dalej. Z nie wiadomych powodow cicha wedrowka mnie nie peszyla. Czulam, ze mnie rozumie, mimo, ze wymienilismy tylko pare zdan. Nawet nie zauwazylam, kiedy zaczely pojawiac sie gmachy naszej szkoly rodem jak z antycznych legend opowiadanych dzieciom przed snem. Coraz wiecej ludzi w identycznych czerowno-zoltych krawatch w paski zaczelo gromadnie schodzic sie z kazdych stron.

- No, to dotarlismy do bram piekla, tu musimy sie rozdzielic.-Usmiechenlam sie i poszlam w swoja strone, do klasy.

- Czekaj!- Krzyknal niemal z nutka desperacji w glosie? Czyzby? Taki pewny siebie i przystojny chlopak wola mnie? Mnie?

Odwrocilam sie nie pokazujac jak duze wywarl na mnie wrazenie.-Tak?- Spytalam.

-Zobaczymy sie na przerwie, prawda?- Zrobil niemalze maslane oczka jakby blagal o pomoc a ja im uleglam, poniewaz jego towarzystwo bylo lepsze niz zadne.

-Masz to jak w banku. - Powiedzialam i poczulam sie pewniej. Usmiechnelam sie w duszy i odeszlam czujac, ze moj tor zycia wlasnie sie zmienil, na lepsze. Nigdy jeszcze tak sie nie czulam. Kiedy tylko pomyslalam o nim, wypowiedzialm jego imie, zobaczylam kogos wygladem przypominajacego jego moje cialo przechodzily cieple dresze i mile uczucie rozplywalo sie po sercu. To jedno z najwspanialszych uczuc jakie kiedykolwiek czulam- Pomyslalam i z zadowolona mina weszlam do sali, choc wiedzialam, ze dzis na lekcjach nie bede mogla sie skupic.

Raz na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz