Caly wieczor spedzilam w towarzystwie moich najdrozszych przyjaciol-tradycyjnej, wloskiej pizzy z mozarella, swieza bazylia i szynka prosciutto, lodami vaniliowymi i calym morzem pustych opakowan po cukierkach karmelowych. Tak, to byl dobry wieczor. Musialm sie odstresowc.
Tuz przed snem naszla mnie mysl. No wiecie, ten idealny, innowacyjny pomysl, ktory zostanie zapomniany i zakopany w odemetach pamieci wraz z nadejsciem ranka? No, wlasnie ten. Ale nie tym razem. Tym razem bedzie inaczej.
Nigdy wczesniej nie bylam tak podekscytowana na mysl o szkole. Zwykle mnie mdlilo jak tylko przypominlam sobie tych wszystkich palantow, ktorych bede musiala dzis sluchac. Tak, to pomoglo, ostudzilo moja ekscytacje. Moj dobry humor zniknal ostatecznie kiedy zobaczyam jego. Idealny, czarujacy, pewny siebie. Czemu choc raz nie moze byc smierdzacym dupkiem? To znaczy jest, ale wciaz olsniewajacym dupkiem. Jest troche jak idealnie wypolerowne jablko na polce sklepowej. Tak perfekcyjne, ze mozna sie w nim przejzec. Wszyscy wierza w klamsto, ktorym jestesmy karmieni. I tylko ci, ktorzy sprobuja, juz po pierwszym gryzie poczaja gorzki samk zawiedzenia. I wtedy atrakcyjnosc sie juz nie liczy bo wiadomo, ze srodek jest zgnily i nic nie warty. Tak jest z nim.
Nie chcialam tego spotkania. Przyspieszylam. On tez. Dogonil mnie. Szlag.
-Hej ksiezniczko, co tam?
Jego czarujace podejscie wkurzylo mnie. Nie odpowiadam. Moja zdezorientowana twarz mowi sama za siebie.
-No co, nie przywitasz sie ze swoimm chlopakiem?
Tak chce grac? Dobrze, zagram w jego gre.
-Hej kocie.-powiedzialm z kokieteryjnym usmieszkiem. I zanim zdazylam pomyslec zrobilam cos zego nigdy bym sie po sobie nie spodziewala. Jedyne a za razem wszystko co teraz czulam to czysta przyjemnosc. Jego miekkie usta powoli pieszczace moje. Nasze jezyki, jego zapach przyprawiajacy mnie o stan najwyzszej ekstazy. To tylko pocalunek. Lubie wyolbrzymiac. Taka juz jestem. Nie chcialm konczyc. Zwlsza teraz kiedy to on przejal inicjatywe i robilo sie coraz gorecej. Ale zdalam sobie sprawe, ze nie jestesmy sami, stoimy na srodku ulicy, na tym samym przejsciu, na ktorym wczoraj sie poznlismy. Odciagnelam go od siebie, a on mrukal z niezadowleniem. Jego oczy mialy w sobie ten niebezpieczny blysk. I....koniec. Czar prysl. Znow bym tym samym oblesnym...trudno mi znalesc slowa. Kreci mi sie w glowie. Nadal czuje jego zapach na moich ustach. Ale nie czuje nic niezwyklego. Patrzy sie na mnie jak rekin na niewinna rybke.
Droge do szkoy spedzamy w milczeniu. Musze isc kolo niego, bo mamy tylko ten jeden, waski chodnik. Usmiech nie schodzi mu z twarzy. Odniosl to czego chcial. Nienawidze go, ale nie moge sie mu oprzec...
Przekroczylismy bramy szkoly.
-Widzimy sie na przerwie kocie?
Odwrocilam sie bez slowa ale oboje wiedzielismy, ze tej przerwy nie bedziemy sie nudzic.
CZYTASZ
Raz na zawsze
RomanceKiedy zauroczenie zmienia się w miłość, a ta gnije stając się nienawiścią... Czy Hope przełamie się i wpadnie w wir miłości? Czy może Will zbyt dużo narozrabial i już nie jest w stanie go pokochać?