OCZAMI VICTORII BAILEY
Po raz ostatni przejrzałam się w lustrze i wyszłam z domu kierując się w stronę domu braci Murphy. Gdyby tylko moi kochani rodzice nie zabrali mi z nie wiadomych przyczyn mojego audi już dawno byłabym na miejscu. Nie żebym nie miała czasu.. Zawsze wolałabym być wcześniej niż się spóźnić. Szłam jeszcze jakieś 10 minut.
- Dasz radę Vi, wierzę w ciebie - powiedziałam ledwo słyszalnie aby dodać sobie otuchy. Stanęłam przed drzwiami, poprawiłam jeszcze włosy i ciuchy, po czym nadusiłam dzwonek. Dało się usłyszeć przyjemną melodyjkę a dosłownie po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich David.
-Hej, zapraszam - powiedział z tym jego charakterystycznym uśmieszkiem. Odsunął się od drzwi abym mogła wejść po czym je zamknął.
- Matt! Jacob! Victoria właśnie przyszła więc macie 5 minut, ażeby znaleźć się w salonie i macie wyglądać jak ludzie! - Krzyknął a mnie zamurowało. Jak, z pozoru tak delikatny człowiek może mieć tak głośny krzyk.. Nawet nie zauważyłam kiedy przeszliśmy do salonu.
- Może coś do picia? Woda? Kawa? Herbata? - Zaczął pytać David.
- Poproszę.. - Nie zdążyłam dokończyć kiedy głos za mną powiedział to co właśnie miałam zamiar.
- Sok pomarańczowy? - Odwróciłam się na pięcie i stanęłam twarzą w twarz z Matt'em.
- Taa, sok pomarańczowy. Skąd wiedziałeś?
- A kto go nie lubi? - Puścił mi oczko i ruszył do kuchni. Uśmiech sam wyszedł na moją twarz. Po chwili wszyscy siedzieliśmy ze szklankami w piwnicy chłopaków.
- Dobra, przejdźmy do rzeczy. Nikt nigdy o Was ani Was nie słyszał, zgadza się? - Dwa tygodnie temu Jacob poprosił mnie, żebym została ich menadżerką. Najbardziej spodobał mi się jego argument. Bracia wybrali mnie dlatego, że miałam najlepsze wyniki na roku z matematyki, ekonomii i przedsiębiorczości. Lecz kiedy nie byłam do końca pewna, najmłodszy z braci powiedział, że bez tak pięknej i hipnotyzującej menadżerki nic nie zdziałają.
- Taa, gramy jedynie tutaj i jedynymi ludźmi którzy mogli nas słyszeć to nasi rodzice - odpowiedział David z uśmiechem. Czy on kiedykolwiek przestaje się uśmiechać..?
- Będziesz pierwszą, która nas usłyszy. Czuj się zaszczycona - rzucił Matt uśmiechając się jak głupi. On jest przede wszystkim powodem dla którego zgodziłam się zostać menadżerką. To nie tak, że jestem pustą, bogatą córeczką rodziców.. Zrozumcie, Matt jest marzeniem każdej laski w szkole. Wysoki, niesamowicie umięśniony, ale też bez przesady, z idealnie przyciętymi brąz włosami, uśmiechem który rozbraja każdą, a najlepsze jest to że nie ma dziewczyny, więc trzeba korzystać póki można.
- No już, nie chwalce się tak tylko grajcie - powiedziałam z uśmiechem. Rozsiadłam się wygodnie na ogromnej kanapie.
- Zapraszamy na koncert Victorio - rzekł David.
- Mówcie mi Vi - rzuciłam po czym pokój wypełniła muzyka.
- WOW, jesteście genialni! Bycie waszą menadżerką to czysta przyjemność. Sami piszecie teksty? - spytałam gdy zeszli ze ''sceny''.
- Nie - zza rogu wyszła ładna blondynka - To moja działka - powiedziała dziewczyna - Mam na imię Nathalie - Spojrzałam na zegarek i zamarłam. Siedziałam u nich o godzinę za długo.
- Coś się stało? - spytała tekściarka.
- Przepraszam Was, ale muszę lecieć, trochę się zasiedziałam, zgadamy się na fejsie, albo w szkole - Wstałam z kanapy i pożegnałam się ze wszystkimi.
- Paa! - rzuciłam i wybiegłam z domu chłopaków.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu. Jak na złość nie wzięłam dzisiaj słuchawek.. Wybrałam drogę którą rzadko chodzę. Była to droga na skróty, ale obok niej wręcz roiło się od kafejek i tego typu miejsc. Przeszłam na drugą stronę ulicy z zamiarem wstąpienia do Starbucks'a i usłyszałam ten głos.. Głos który był tak piskliwy, że każdy kto go słuchał miał wrażenie że wwierca mu się w mózg.. A mianowicie Pauline i Majah siedziały przy stoliku w rogu mojej ulubionej kawiarnii. Miałam zamiar przemknąć tamtędy nie zauważenie, ale zatrzymałam się jak wryta kiedy usłyszałam jak ten jej pieprzony głosik wymawia imię Matt. Naciągnęłam kaptur na głowę i wyjęłam telefon udając że czekam na kogoś.
- No to jakie masz plany? - spytała Majah.
- Jak to jakie? Jak mnie zobaczy to będzie mój i tyle - po wypowiedzeniu tego zaczęła chichotać jak głupia.
- A jeśli to nie zadziała? - Majah nie była tak optymistycznie nastawiona do powodzenia 'planu' swojej koleżanki. - Wiesz dobrze, że krążą plotki, że podoba mu się.. — nagle urwała. Ups, miałam ochotę się za śmiać, ale w odpowiedniej chwili przygryzłam wargę powstrzymując reakcję.
- MAJAH! - Pauline była zła ale przede wszystkim kipiała z niej ciekawość. - pooowiedz mi. Przecież nikomu nie powiem - brunetka była coraz bardziej upierdliwa.
- No ok! - dała za wygraną Majah - tylko się nie wściekaj. Krążą plotki, że podoba mu się Victoria Bailey - wyrzuciła dziewczyna na jednym wydechu. A moje serce stanęło. Jeśli to co przed chwilą usłyszałam było prawdą.. O mało nie zaczęłam piszczeć ze szczęścia ale opanowałam się i słuchałam dalej.
- Każdy tylko nie ona! - wydarła się Pauline. Odkąd pamiętam byłyśmy z brunetką najgorszymi wrogami. Nie pamiętam o co dokładnie poszło, ale wszyscy mówią że na imprezie u Juliet pokłóciłyśmy się o jakiegoś chłopaka, w każdym bądź razie nienawidzimy się od dawien dawna.
- Ta pinda po raz kolejny nie może mi zabrać chłopaka! Nie pozwolę na to! Widziałaś ją? Sam tłuszcz, ciuchy z innej epoki, córeczka bogatego tatusia, jeszcze gdyby miała coś w głowie, ale biedactwo jest głupie jak but.. Powinnyśmy ją traktować ze specjalną troską! - krzyknęła z politowaniem.
- Pięknie siebie opisałaś - mruknęłam z uśmiechem.
- P, proszę uspokój się - Majah powiedziała to najdelikatniejszym głosem na jaki było ją stać.
- Nie mam zamiaru się uspokajać! Ta suka za dużo razy weszła mi w drogę tymi ohydnymi szpilkami! Nigdy więcej! Matt będzie mój i koniec! - wykrzykując to wstała i przy okazji rozlała kawę. Ruszyłam biegiem do domu. Kiedy tylko wpadłam do swojego pokoju padłam na łóżko i zaczęłam się śmiać jak szalona.
- Ehh następna próba będzie naprawdę ciekawa.. - powiedziałam szczerząc się do misia.