4

274 36 6
                                    

-Pan Biersack stracił dużo krwi, ma połamaną rękę i uraz brzucha. Na razie jest w śpiączce, ale powinien się wybudzić w ciągu 24 godzin.

-Jezus Maria- wyszeptałam i zamrugałam kilka razy, aby łzy nie wydostały się z moich oczu. Cofnęłam się i usiadłam na krzesełku, chowając twarz w dłonie.

-Amy, jak się czujesz?- podszedł do mnie Jake i przytulił lekko

-Dobrze, załatwiliście wszystko- zapytałam a mężczyzna skinął głową- mogę do niego wejść? Pożegnać się?

-jasne, ale nie musisz się z nim żegnać, wiesz o tym?

-Wiem, ale chcę to zrobić-wyszeptałam i zniknęłam za drzwiami

-Hej Andy, chciałam się z Tobą pożegnać wiesz?- wychrypiałam łapiąc go za rękę- wiem że nie chcesz żebym tutaj była, ale wracaj do zdrowia. Ja się wyprowadzę i każdy zajmie się swoim życiem. Żegnaj Andy- wyszeptałam i pocałowałam go w policzek. Opuściłam salę szpitalną, wyciarając łzy które spadały po moim policzku.

Weszłam chwiejnym krokiem do swojego mieszkania, które było już idealnie posprzątane. Musiałam jak najszybciej się wyprowadzić. Znalazłam idealne mieszkanie sto kilometrów od obecnego, wiec bez wahania zadzwoniłam do właścicieli. Gdy już wszystko utaliłam zaczęłam pakować wszystkie ciuchy i potrzebne rzeczy do auta na dole. Po dwóch godzinach byłam gotowa do drogi. Na stoliku zostawiłam zdjęcie swoje i Andy'ego, po czym wyruszyłam w drogę. 

Czy dobrze zrobiłam?
Myślę że tak, ponieważ gdybym mieszkała w tym samym mieście co Biersack, to nigdy bym się od niego nie uwolniła. Pora zakończyć ten rozdział i zacząć kolejny.

Jeśli pójdziesz za mną,
Tylko się zgubisz.
Jeśli spróbujesz się zbliżyć,
Jedynie stracimy ze sobą kontakt
Ale ty już wiesz zbyt dużo,
I nigdzie stąd nie pójdziesz

Andy

-Cholera jasna, Biersack obudź się- usłyszałem głos Jake i próbowałem otworzyć oczy. Niestety wszystkie moje próby kończyły się niepowodzeniem, a gdy zacząłem odczuwać ból zemdlałem. Śniło mi się, że jestem na polanie, chociaż było to strasznie realistyczne

-Jesteś kretynem Biersack- powiedziała Amy
-To prawda- powiedziała, tym razem stała za moimi plecami
-jak mogłeś? - powiedziała trzecia Amy a ja stałem miedzy nimi nie mogąc się ruszyć. Nagle z nieba spadł deszcz i kobiety zniknęły, a ja zostałem sam.

Wtedy się obudziłem.

Przepraszam za rozdział z dupy, no ale nie wyszło ;x
7 gwiazdek i 5 komentarzy- następny rozdział :)

They don't need to understand (cz.2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz