Rozdział 4 "Niezbyt miłe okoliczności"

3.3K 332 49
                                    

Godzina nieznana

Słyszałam stłumione odgłosy jadących aut. Było mało miejsca. Gdzieś leżałam. Po chwili do moich uszu dobiegała spokojna muzyka. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam przed sobą jakiś materiał. Tapicerka.
Leżałam na tylnym siedzeniu w aucie. Po chwili odezwał się tam sam lodowaty głos przestraszając mnie tym na śmierć.
- Witaj Holland. Myślałem, że już się nie obudzisz do naszego rozstania.
Z ledwością podniosłam się do pozycji siedzącej, co nie było łatwe gdyż moje nadgarstki były czymś związane z tyłu i mówiąc nawiasem piekielnie bolały mnie od tego ręce.
Za kierownicą zobaczyłam swojego porywacza. Lekki zarost, mocne rysy twarzy. Wzrok miał skupiony na drodze. Do moich oczu zaczęły powoli napływać łzy a dolna warga niebezpieczna się zatrzęsła. Mężczyzna był oazą spokoju i chyba to przerażało mnie najbardziej. Nasze oczy spotkały się w tylnym lusterku i gdy zobaczył, w jakim stanie jestem wywrócił oczami i ponownie zabrał głos.
- Kobiety.. Jeszcze nic takiego nie zrobiłem a ty już płaczesz. Przecież tylko sprawiłem, że straciłaś przytomność po czym porwałem cię spod mieszkania. - prychnął- Ty za to, ukradłaś coś, co należy do mnie, fakt moi ludzie to nieudacznicy, ale to już inna bajka. Jedziemy do dwójki z nich w zasadzie to do jednego..
Mówił wyraźnie, nie wykazywał żadnego stresu lub zdenerwowania. Jednym ruchem ręki zmienił piosenkę a z radia zaczęła płynąc muzyka klasyczna. Moje serce zaczęło wybijać szybszy rytm.
- Widzę, że wciąż się boisz.. Widzisz na razie nie masz, czego Holland. Na razie.
Obrócił głowę na chwilę w moją stronę i po chwili znów wrócił wzrokiem na jezdnię.
- Będziemy musieli się rozstać na chwilkę. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia jednak chcę abyś coś zobaczyła. Dzięki temu będziesz pamiętać na bardzo długi czas, że nie warto mi się sprzeciwiać.
Wjechał na jakiś parking, gdzie stało jeszcze inne auto. Chyba jeszcze droższe niż to. Wokoło było pusto, głucha cisza. Z drugiego auta wysiadło dwóch mężczyzn, było zbyt ciemno abym zobaczyła ich twarze. Zaczynało mi brakować tlenu. Zaraz tutaj oszaleję!
- Czas zacząć pokaz kochana, spotkamy się niedługo.. i oh. Nigdy nie waż się łamać zabezpieczeń na tym cacku.
Pokazał mi pendrive w dwóch palcach, co znaczyło, że musiał wyjąć go z mojej torebki.
Wysiadł z auta, po czym podszedł do dwóch nieznajomych. Powiedział coś jednemu z nich, po czym przystawił mu broń do czoła i wystrzelił..
Zaczęłam krzyczeć próbując się wydostać, ale moje ręce były zbyt dobrze związane. Druga osoba stała jak wryta.
Sprawca zabójstwa natomiast włożył broń do kurtki i jak gdyby nigdy nic wsiadł do auta i odjechał. Łysy mężczyzna w czarnej koszulce zaczął szybko podchodzić do drzwi z mojej strony.
Krzyczałam ile sił miałam w płucach i prosić go, aby nic mi nie robił. Chwycił mnie mocno za ramię i wyciągnął z auta. Z hukiem upadłam na beton gdyż nie mogłam złapać równowagi.
- Zamknij mordę mała szmato bo już mnie uszy bolą! - wydarł się na mnie
Zawiązał mi jakąś szmatę na ustach raniąc przy tym kąciki moich ust. Nałożył jakiś worek na moją głowę i związał dodatkowo moje nogi w okolicach kostek. Chyba w najbardziej brutalny sposób podniósł mnie, po czym rzucił jak szmacianą lalkę na coś twardego. Cały czas płakałam mając cichą nadzieję, że jednak ktoś będzie w okolicy i mnie uratuje. Usłyszałam trzask.
Wrzucił mnie do bagażnika!
Ruszył z hukiem i skręcił gwałtownie. Moje ciało obijało się o każdą możliwą stronę. Nie mogłam się uspokoić, z każdą minutą bałam się coraz bardziej. Nowy kierowca prowadził niedbale a moje ciało czuło to aż zbyt mocno.
W czasie jazdy zastanawiałam się nad moją egzystencją. Co się ze mną stanie, kiedy auto wreszcie się zatrzyma? Umrę tak samo jak tamten człowiek?
Nie wiem ile spędziłam czasu w tym bagażniku. Nie chciałam wiedzieć jak wyglądam, bo akurat to obchodziło mnie najmniej.

Nagle auto zatrzymało się gwałtownie a ja uderzyłam mocno głową. Usłyszałam jakieś krzyki i kilka strzałów. Z moich oczu znowu zaczęły lecieć łzy a ja nie mogłam się uspokoić. Serce waliło mi jak oszalałe. Słyszałam tylko pojedyncze słowa, których i tak nie mogłam zrozumieć.
Później usłyszałam, że ktoś otwiera klapę od bagażnika. Zaczęłam krzyczeć na tyle ile pozwalały mi siły oraz ta szmata. Następnie usłyszałam nieznane głosy.
- O kurczę to jednak dziewczyna!
- Zabierz ją stąd a ja pomogę Liamowi.
Milczałam cały czas przysłuchując się, co miało zaraz się wydarzyć. Worek z mojej głowy niespodziewanie zniknął a ja na nowo zaczęłam piszczeć i motać się, ślepo wierząc, że uda mi się wydostać.
Ktoś nachylił się nade mną i zdjął knebel z moich ust i odezwał się z uśmiechem
- Ej ruda, żyjesz? Pewnie nieźle cię tu przetrzepało! - Wyszczerzył się
Oddychałam głęboko przez usta chcąc ponownie krzyczeć jednak chłopak zakrył mi usta dłonią i powiedział, że mam być cicho, bo właśnie zostałam ocalona. Wziął mnie na ręce i szybko wbiegł do średniej furgonetki i zatrzasnął drzwi.
Nie byłam w stanie niczego powiedzieć. Dostawałam właśnie ataku paniki.
Byłam tego pewna.
Mój wybawca (jam sam stwierdził) rozwiązał m ręce i nogi a na końcu usunął szmatę z mojej szyi, którą wcześniej miałam w buzi.
Miał dość długie włosy, mocno zarysowaną szczękę i zielone oczy. Widząc, w jakim stanie jestem uśmiechnął się do mnie ciepło i powiedział
- Nie bój się, poznajemy się w niezbyt miłych okolicznościach ale z nami jesteś bezpieczna. Jestem Harry.



Witam!

Większość z Was zastanawiała się kiedy pojawi się Harold.

A no w takich :)

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. x

Proszę, niech każdy kto to przeczytał kliknie vote oraz napisze komentarz jak się rozdział podoba. To mega cieszy i motywuje do pisania dalej. :) ♥


Hacker |H.Roden/H.Styles| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz