Nie jesteś jak inni

2.1K 160 11
                                    

-Weźcie skalpele i podejdźcie bliżej- rozległ się głos profesora. Drugi tydzień zajęć właśnie się rozpoczął. John z trudem powstrzymywał ziewanie i znudzony obserwował nauczyciela. Medycynę studiował juz od trzech lat, wiedział więc, że na tej lekcji nie dowie się z byt wielu ciekawych rzeczy. Nagle skrzypnęły drzwi i do sali wsunęła się głowa (a raczej burza loków) ciemnowłosego chłopaka.-Sherlock,- odezwał się nauczyciel- wchodź, wchodź. Na zapleczu zostawiłem materiały do badań, o które prosiłeś. Student wszedł do pomieszczenia i pierwsze, co rzucuło się w oczy Watsonowi, to jego szczupła sylwetka oraz nieco zbyt duży, długi, czarny płaszcz zarzucony na ramiona. Sherlock skinął lekko głową i nie zwracając na nikogo uwagi udał się zamaszystym krokiem po tajemnicze próbki. Gdy wyszedł wokół rozległo się kilka podekscytowanych głosów - To ten dziwak, podobno jest nieźle rąbnięty. -Wydawał się jednak fascynujący, nie nienormalny.

Przez resztę dnia John był zajęty nauką, znajomymi, a także całą resztą spraw, jakimi zajmuje się przeciętny student. Bieganie od budynku uczelni do internatu, rozmowy z wykładowcami, podpisywanie papierów. Wieczorem jednak, leżąc w łózku przypomniał sobie nieznajomego. Watson zdecydowanie NIE BYŁ gejem, zasze interesował się dziewczynami, u których miał nawet powidzenie. A jednak, tamte włosy tworzące artystyczny nieład, ostre kości policzkowe, które przywodziły na myśl śmiercionośny nóż, gracja z jaką się poruszał. Przypominał kota. Nie można tego wymazać z pamięci. Zasnął z cichą, wyimaginowaną obecnością chłopca.

Nadszedł piątek, więc większość przyjaciół Watsona szykowała się na imprezy, ale on nie mógł sobie na to pozwolić. Mimo początku roku przytłaczała go nauka. Uroki medycyny, jak mówią. Około 19 wrzucił do torby książki i udał się do pobliskiej kawiarni z zamiarem pobudzenia się kofeiną oraz zapamiętania kilkudziesięciu stron informacji na temat przeszczepów nerek. Dojście na miejsce zajęło mu kilka minut, z przyjemnścia schronił się w budynku przed nieprzyjazną, londyńską pogodą. Blondyn rozejrzał się wokół szukając wolnego miejsca, zamiast tego dostrzegł siedzącą samotnie w kącie znajomą postać. Odetchnął głęboko. Teraz albo nigdy.

Watson podszedł do stolika i cicho zaptał- Mogę się dosiąść?- Sherlock skierował na niego spojrzenie lodowato niebieskich oczu i odpowiedział głębokim barytonem- Miejsce obok mnie jest wolne, więc nie mogę ci tego zabronić. Znajdujemy się w miejscu publicznym, gdzie jesteśy zmuszeni do kontaktów z obcym, czyli tak, usiądź.

-Eee...dzięki.- Blondyn odsunął krzesło, rzucił torbę na podłogę i spojrzał na młodszego studenta, który nadal zawzięcie robił notatki, jakby zupełnie nie zauważał obecności drugiej osoby. John postanowił przerwać niezręczną (przynajmniej dla niego) ciszę.- Widziałem cię wczoraj na zajęciach, wiesz jeste..

-Wiem kim jesteś- przerwał mu Holmes.- Nazywasz się John Watson, studiujesz medycynę od trzech lat, jesteś dość inteligentny, o ile można tak nazwać zwyczajnych ludzi. Dużo czasu poświęcasz nauce, bo bardzo chcesz skończyć studia. Prawdopodobnie dlatego, żebyś mógł żyć na własny rachunek, a nie polegać na matce i starszej siostrze alkoholiczce. A ja, nazywam się Sherlock Holmes.

Watsona zamurowało. Jak on to wszystko...Skąd. Nie.- Wow, to...rany, niesamowite. Jak ci się to udało?

-Dedukcja. Wyciągam tylko wnioski na podstawie oczywistych faktów. Większość widzi, ale nie obserwuje. Ja, to co innego. Naprawdę uważasz, że to niesamowite? Ludzie zwykle mówią coś innego.

-Tak? Co zwykle mówią ludzie?

-Pieprz się.- Oboje się roześmiali, ale w głosie Holmesa dawało się wyczuć delikatne brzmienie smutku. Oczywiste, odtrącenie nigdy nie jest przyjemne, nawet jeśli z naszej winy.

Mężczyźni spędzili w kawiarni kilka godzin, które minęły zaskakujaco szybko. Brunet okazał się zaskakująco dobrym rozmówcą. Opowiadał o swoich eksperymentach, śledztwach przeprowadzanych na własną rękę, niekompetencji policji i sztuce dedukcji. Książki Watsona pozostały nietknięte, rosła za to ilość wypitych wspólnie kaw.


-


Umieram każdego dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz