Mój mózg wariuje

1.3K 159 6
                                    

-Wynoś się!- wrzasnęła Mary.- Nie chę cię więcej widzieć, nie obchodzi mnie, że nie masz gdzie mieszkać. Skoro pozwalasz na to, żeby ten idiota mnie obrażał, licz się z konsekwencjami!

Walizka z rzeczami Johna wyleciała z akademickiego pokoju. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Właściwie można było się spodziewać takiego końca ich związku. Kłócili się od dość dawna, awantury wybuchały z byle powodu, a przyjemność ze wspólnie spędzanego czasu przerodziła się w irytację. Do tego doszło jeszcze poznanie i fascynacja Sherlockiem, co na pewno nie poprawiło sytuacji pary. John miał wyrzuty sumienia, bo szczerze mówiąc, nie przejął się zbytnio zerwaniem ze swoją dziewczyną. Jego myśli już dość długo zajmował przyjaciel. W tej chwili zdecydowanie bardziej martwił się o brak własnego kąta na uczelni, nie mógł już przecież mieszkać z Mary. Zresztą, nawet gdyby chciał, to ona go zostawiła i wyrzuciła. Udał się więc w jedyne miejsce, gdzie miał pewność, że jest wyczekiwany. Pokój nr 221.

-Cześć- rzucił wchodząc do środka.

Sherlock spojrzał na niego wymownie.

- Wyrzuciła cię, nareszcie. Możesz zostać, bo oczywiście po to przyszedłeś.

-Słyszałem, że przyjaciele się wspierają. Chyba, że to też jedna z irracjonalnych i niepotrzebnych rzeczy?

-I tak się nie przejmujesz, przestań się oszukiwać, wcale ci na niej nie zależało. Do tego, biorąc pod uawagę zawartość twojego laptopa masz coraz większe skłonności homoseksualne, nie rób takiej miny. To prawda.

-NIE JESTEM GEJEM!- Chociaż John znał Holmesa już kilka miesięcy nadal nie przyzwyczaił się do jego bezpośredniości i szczerości zakrawającej o zwyczajne chamstwo.

Brunet swoim wyrazem twarzy wyraźnie dał do zrozumienia, że uważa jego zaprzeczanie faktom za śmieszne i żenujące, po czym wrócił do badania bliżej nieokreślonej substancji pod mikroskopem. John westchnął i zaczął rozpakowywać rzeczy osobiste. Niezbyt dużo ubrań, więcej książek. Da radę, nie będzie tak źle. Po prostu trzeba wiedzieć, jak podejść do Sherlocka, on wie. Chyba.

Zaczęło się o pierwszej nocy. John usłyszał jakiś hałas. Skrzypce. Rany, która godzina? Spojrzał na zegar, czerwone cyfry pokazywały 2.07. Blondyn ziewnął i nie do końca przytomny wyczołgał się z łóżka i przeszedł do małej kuchni znajdującej się tuż obok. Przy oknie w świetle lamp ulicznych stał Sherlock i grał. Dźwięki, które tworzył były przerażająco smutne, zdawały się płakać i lamentować. Wołać o pomoc. John podszedł do wpółlokatora i położył dłoń na jego ramieniu. Muzyka natychmiast ucichła, a brunet gwałtownie się odwrócił.

-Nie słyszałem cię- szepnął.

-Jest druga. Druga w nocy, a ty urządzasz recital. Idę jutro na zajęcia zdajesz sobie z tego sprawę?

- To nie moja wina, że potrzebuję mniej snu niż statystyczny Anglik. Mózg mi wariuje, nudzę się John.

-To może poczytaj.

-Nuda.

-Napisz wiersz- zaproponował Watson.

-Nie mam zamiaru zajmować się czymś tak bezużytecznym.

-Oh? Więc muzyka nie jest bezużyteczna?

-Pomaga mi myśleć. Skup się. Użyj neuronów- zripostował Holmes.

-Okej, zróbmy tak: dzisaj spróbujesz znaleźć sobie zajęcie, które nie wyprowadzi mnie z równowagi, a jutro wymyślę coś, co cię zaciekawi.

-Nie sądzę, ale dam ci szansę, sprawdzę jak idzie eksperyment z gałką oczną. Dobranoc.

-Taaa- wymamrotał John i wrócił do pokoju. Z radością zakopał się w pościeli i pogrążył w krainie snów. Tym razem, nie przeszkadzało mu nic.

Rano obudził go Sherlock parzący kawę i krzątający się po ich kawalerce. Widocznie czegoś szukał. NIc dziwnego, łatwo coś zgubić w tej miesznienie przedmiotów, papierów, ksiązek i podejrzanych próbek. Nagle z satysfakcją wyciągnął spod kanapy stos kartek.

-Ha! Tu leżał, referat o róznorodności popiołów występujących w Ameryve Południowej!

Tylko on mógł napisać coś takiego. Kogo innego interesują popioły? Nie, teraz nie czas na takie rozmyślania. Ważniejsze zadanie, to znaleźć zajęcie temu geniuszowi. Tylko jakie? Pomyśli o tym na zajęciach.

Początek dnia upłynął szybko, a w południe okazało się, że Watson z kilkoma innymi studentami jedzie na miejsce zbrodni. Zamordowano starszego mężczyznę, zapewne w celach rabunkowych, nic ciekawego, ale profesor uznał, że powinni się przyzwyczajać, bo niektórzy z nich nawiążą współpracę z policją, zobaczymy ilu się nada. Widok nie okazał się tak przerażający, jak mogłoby się zdawać. Owszem, martwy człowiek, krew, policja, ale przecież każdego z nas czeka podobny koniec. Czy nie wszyscy skończą jako puste ciało? Jasne, że tak. Trzeba przywyknąć. Zbadali ofiarę, wysłuchali skróconej wersji wykładu, a póżniej zajęli się wypełnianiem raportu w NSY. Właśnie wtedy Johna olśniło, to na pewno zainteresowałoby jego przyjaciela. Trupy, przestępcy, zgadki i doświadczenie, czemu wcześniej na to nie wpadł? Przecież widział już jak Holmes grzebał w starych gazetach i próbował na własną rękę rozwiązać sprawy sprzed lat. Czas podrzucić mu coś świeżego.


Umieram każdego dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz