Miliony słów przelatywało przez moją głowę, ale nie mogłem nic powiedzieć.
Nic.
Dobra rzecz to taka, że urząd celny nie wpuści Devon'a do Londynu jako kryminalistę, ale nie sądzę, że wróci pod tym samym nazwiskiem.
O Devon'ie można powiedzieć wiele złego, ale napewno nie to, że jest głupi.
Zdałem sobie sprawę, że dalej trzymam telefon nic nie mówiąc więc szybko podziękowałem, rozłączyłem się i zacząłem chodzić w kółko po pokoju.
Zszedłem na dół i prawie nie wpadłem na Mark'a
- Sir?
- Znajdź Anderson'a.
Mark się zaśmiał, a ja na niego popatrzyłem.
- Oczywiście, sir.
- Zeus jesteś tutaj? - usłyszałem głos, nużący, wkurzający głos i zdałem sobie sprawę, że to Waliyha.
Skręciłem w korytarz i zobaczyłem Wal z Allison.
Moje obawy natychmiast odeszły. Klęknąłem i rozłożyłem ręce.
- Chodź tutaj!
- Tatuś! - Ally zapiszczała i podbiegła do mnie, a jej włosy uderzyły mnie w twarz.
- Jesteś dziś wcześniej, księżniczko. - pocałowałem ją w policzek i wziąłem na ręce.
- Ciocia Wali i wujek James chcieli zjeść śniadanie u babci! - uśmiechnęła się.
- Chcieliśmy wiedzieć czy przychodzisz? - zapytała Waliyha.
Westchnąłem.
- Nie wiem. Dostałem pewne wiadomości dziś rano. - mruknąłem.
- Wiadomości? - uniosła brew.
- Devon.
- Devon, kto? - zapytała zmieszana.
Położyłem Allison na nogach, żeby mogła zacząć biegać i siać zło wszędzie.
- Devon Anderson. Pamiętasz go?
Momentalnie zbladła.
- Oh, Devon. Co z nim?
- Wyszedł z więzienia.
Pokręciła głową.
- Powinien dostać dożywocie, albo przynajmniej 30 lat za to co jej zrobił.
Przygryzłem wargę, cholernie za nią tęsknię.
- Zgadzam się. - powiedziałem cicho i popatrzyłem na Allison, która oglądała telewizje.
Waliyha westchnęła.
- Ma tylko cztery lata, a jest do niej tak bardzo podobna.
Przełknąłem ślinę.
- Waliyha...
- Przepraszam. - westchnęła. - Nawet nie wyobrażam sobie przez co musiałeś przejść. Ally miała wczoraj kłopoty ze snem. Chcieliśmy ją przywieść, ale udało się jej zasnąć.
- Mam nadzieje, że nie zamęczyła cię? - mruknąłem.
- Jest w porządku. Kocham ją! Traktuje ją jak swoją małą córeczkę. - uśmiechnęła się.
Nastała cisza, przygryzłem wargę.
- Myślę nad tym żeby się z nim zobaczyć.
Zmarszczyła brwi.
- Zobaczyć z kim?
- Devon'em.
- Po co?
- On nie... - zatrzymałem się. - Przysyłał listy, myśląc że ona wiesz. - popatrzyłem na nią.
- Nie mogłem na nie odpowiedzieć.
- Powiedz komuś kto go zna, żeby mu to przekazał. Nie musisz mu tego mówić osobiście on nawet na to nie zasługuje. Jest chorym psycholem.
Ona ma racje, ale ja chciałem to zrobić. Coś podpowiadało mi, że muszę.
- Wiem, że jest.
- Więc tego nie rób! - mruknęła. - Przychodzisz na śniadanie czy nie? Jeśli tak to załóż jakieś ubrania, ale najpierw weź prysznic. Śmierdzisz i to niezręczne.
Przewróciłem oczami.
Niezręczne?
- Nie patrz tak na mnie! - zmrużyła oczy. - Znam ten zapach!
- Ew, przestań jesteś moją siostrą. Gdzie James? - zapytałem.
- Ogłada twoje samochody w garażu. Musieliśmy tam zaparkować bo pada.
Świetnie.
- Nie sądzę, że przyjdę na śniadanie. - mruknąłem. - Jestem zmęczony.
Właściwie to nie jestem, ale chce zostać sam.
- Zastanawia mnie dlaczego?! - uniosła brew i poszła do Allison.
Poszedłem za nią i Ally momentalnie się do mnie uśmiechnęła.
- Tatusiu, przychodzisz?
- Przykro mi kochanie. Tatuś nie może przyjść. - pokręciłem głową.
- Tatuś, głupi! - przewróciła oczami, a ja się zaśmiałem.--------
Każdy na swój sposób przeżywa żałobę.
Przez ostatnie trzy lata ludzie pytali mnie jak to robię? Jak sobie radzę ze stratą? Co robię by zapomnieć?
Nie ma na to odpowiedzi ponieważ minęły już cztery lata, a ma dalej szukam tej odpowiedzi.
Jak to zrobiłem? Jak sobie poradziłem? Nie wiem.
Żyje i oddycham tym samym powietrze co każdy człowiek na tej ziemi. Mój mózg dalej pracuje, a moje serce dalej bije więc wszystko jest normalnie.
Kiedy jesteś sam wszystko trafia do ciebie najwyraźniej i to jest najgorsze.
Całe życie spędziłem sam. Zajęło mi dwa lata by się zakochać,
ożenić się, mieć dziecko i poprzez mrugnięcie okiem to wszystko zniknęło.
Komfort przebywania z kimś przez dwa lata w porównaniu do całego życia zmienił mnie jako człowieka.
Jeśli całe życie jesteś sam, a później przez dwa lata masz kogoś obok, to gdy go stracisz samotność nie jest dłużej twoim przyjacielem. Staje się czarna i straszna.
Przyrzekłem sobie, że nigdy nie będę jak mój biologiczny ojciec. Przyrzekłem sobie, że nigdy nie będę tak blisko ciemności kiedy jestem sam.
Ale ta ciemność ma śmieszne przyciąganie. Byłem naiwny, że oceniałem go przez te wszystkie lata.
Stracę swoje życie dla ciebie.
Mówiąc prawdę jestem tutaj tylko dla Allison. Żyje na tych słowach. Odszedłbym z tego świata jak najszybciej jak tylko zobaczyłem moją żonę na szpitalnym łóżku leżącą zimną i bez życia.
Zamknąłem oczy pod wpływem wspomnienia, a moja dłoń zacisnęła się na szklance z burbonem.
Chciałbym znać kogoś kto byłby w podobnej sytuacji.
Nie chce o tym rozmawiać z osobami które znam. Wiem że Dr. Caldur jest zawsze do pomocy ale nawet nie chce mi się zamienić z nią słowa.
Wiem, że nie jestem z tym wszystkim sam, ale nie mogę przestać czuć się z tym wszystkim tak źle.
- Sir?
Otworzyłem oczy i moje zdenerwowanie wzrosło.
- Co?!
- Mam raport o Andersonie.
Obróciłem się na krześle i spojrzałem na Mark'a.
- Mów.
- Jest na okresie próbnym. Musi znaleźć pracę w małym miasteczku niedaleko Waszyngtonu. - poinformował mnie.
Kiwnąłem głową w ciszy.
- Dziękuje. Obserwuj go przez kilka następnych dni.
- Oczywiście, sir.
Wypiłem resztę burbonu i wstałem z krzesła.
- Zabierz mnie do Lalaurie's.
Mark kiwnął głową.
Podróż zajęła prawie dwadzieścia minut, ale gdy już dojechaliśmy nie musiałem nawet podawać nazwiska ponieważ wiedzieli kim jestem.
Nie byłem tutaj od dawna i dalej czuje tą samą ekscytacje kiedy wchodzę przez te aksamitne zasłony. Ściągnąłem obrączkę i włożyłem ją do wewnętrznej kieszeni marynarki.
Kocham cię.
- Oh, tutaj jest ta znajoma twarz, której nie widziałam od dawna.
- Laurie. - powitałem ją. - Jak się masz? - przytuliłem ją, a ona się uśmiechnęła.
- Dobrze, dziękuje. Słyszałam dużo rzeczy o tobie mój drogi. Chciałbyś tak jak zawsze? Stella jest zaj...
- Nie, nie. Przyszedłem na drinka. - uniosłem ręce.
- Poważnie? Teraz? - uniosła brew. - Nasz najlepszy klient wrócił to cudowne.
- Laurie, jest ok.
Uśmiechnęła się.
- Dobrze, ale wiesz gdzie jestem. Zawsze mogę coś zorganizować jeśli byś chciał.
Kiwnąłem głową.
- Jaka miła z ciebie kobieta.
- Oh, przestań i bierz swój tyłek do środka. - uderzyła mnie w niego, a ja momentalnie się obróciłem.
Zapomniałem jak bardzo te miejsca są bezwstydne.
Szedłem korytarzem przy którym były same drzwi i słyszałem jęki bólu i przyjemności.
Zawsze mnie to podniecało kiedy tędy chodziłem.
Wszedłem do serca klubu i momentalnie się rozglądnąłem. Nie wiem czego konkretnie szukałem ale dalej się przypatrywałem.
Mój telefon zaczął wibrować, wyciągnąłem go i zobaczyłem wiadomość od Waliyhii. Westchnąłem.
"Potrzebuje więcej ubrań dla Allison. Niedługo przyjedziemy."
Przewróciłem oczami i odpisałem.
"Nie ma mnie w domu. Eve ci pomoże."
Wyłączyłem telefon, usiadłem przy barze i zamówiłem szklankę burbonu.
Zacząłem ją pić powoli, a alkohol przyjemnie palił moje gardło. Rozglądnąłem się i zobaczyłem dziewczynę którą myślałem, że nigdy więcej nie będę usiał oglądać.
Myślałem, że przyjście tutaj mi pomoże.
- Sir?
Usłyszałem głos za plecami i zmarszczyłem brwi.
- Abby?
- Dobrze znowu cię widzieć, sir. Jak się masz? - włosy opadły jej na twarz kiedy parzyła na podłogę.
- Możesz na mnie popatrzeć, Abigail.
Przeczesała włosy i nieśmiało na mnie zerknęła.
- U mnie dobrze, dziękuje.
Nie widziałem jej od kiedy detektyw Dwayne zrobił spotkanie moich wszystkich uległych w tym samym pokoju. Dupek.
Abby była tą posłuszną. Za bardzo perfekcyjna na kary.
- Chciałbyś zamówić prywatny pokój? - zaoferowała.
- Nie dziś Abby. - mruknąłem. - Możesz do mnie dołączyć jeśli chcesz.
Uśmiechnęła się.
- Dziękuje, sir.
Popatrzyłem na Abby i była trochę do niej podobna.
Były niewielkie podobieństwa, ale nikt nie może konkurować z moją piękną żoną. Ona ma wszystko czego mi potrzeba.
- Widzę, że nie znalazłaś nowego Pana? - zapytałem.
- Miałam go, ale nie zadowalał mnie. - powiedziała. - Nie tak jak ty, sir.
- Abby...
- Byłeś świetny.
Rozglądnąłem się po klubie, wszędzie można było zobaczyć pozycje z książek dziejące się zaraz obok nas.
Popatrzyłem na nią.
- Idź do pokoju i czekaj.------
Kochani! Bardzo, ale to bardzo was przepraszam nie sądziłam, że tak wyjdzie ale miałam mnóstwo nauki i nie byłam w stanie przysiąść do tłumaczenia nawet na minutę. Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie haha. Miłego czytania. Martyna xxx
CZYTASZ
Frozen - Tłumaczenie
FanfictionPo tragicznej stracie, Zayn Malik został sam, by zająć się swoją czteroletnią córką Allison. Z ciemną przeszłością i nowym startem na ramionach, czy Zayn podoła życiu ze swoją karierą i niewinną córką na własną rękę? Widzieliście miłosną historię Za...