To dopiero mój drugi dzień, a ja już nie dałam rady. Obiecałam sobie, że nie tknę nic kalorycznego tak by przez dwa tygodnie ograniczyć kalorie do 500. Ale mama kupiła faforki. O zgrozo ma kobieta wyczucie...
Zjadłam 3 tłuste, kaloryczne faforki. Czuje się źle, tak jakbym już wszystko przegrała.
Mój problem polega na tym, że jak w zasięgu mojego wzroku nie ma słodyczy ani innych takich to wszystko jest w najlepszym porządku, jednak, gdy są wtedy potrafię pochłonąć ich olbrzymią ilość. A jak już zjem jeden kawałek to w głowie pojawia się myśl, że jak zjadłam już tego to kolejny i kolejny nie zaszkodzi, a dietę zawsze mogę zacząć od jutra. Ile trwa już to "jutro"?
Myślę, że tak dobre pół roku, a mój brak konsekwencji wcale nie pomaga.
Ale wiecie to jest najgorsze? Jak osoba, która powinna Was kochać bezwarunkowo,bo w końcu was urodziła, nie? Patrzy przez chwile na Ciebie i stwierdza:"pół roku temu byłaś chuda, a teraz taki pulpecik z Ciebie "
Wyobrażacie usłyszeć to od swojej matki? Poczułam się jak gówno, dosłownie. Jakbym stała się jej życiową porażką, która psuje jej nienaganną opinie. Nie życzę nikomu z Was tego uczucia.
CZYTASZ
Droga do perfekcji
Teen FictionWszyscy powtarzają: "waga nie jest ważna" czy tak jest naprawdę? ...