Rozdział 17

8.8K 283 5
                                    

JEŻELI CZYTASZ I UWAŻASZ, ŻE CI SIĘ PODOBA, ZOSTAW;

-KOMENTARZ LUB GWIAZDKĘ! :)

MIŁEGO CZYTANIA- snuckky

-Boje się o niego Justin. -naparłam na jego ciało bardziej a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.

-Zawsze był silny, teraz da sobie też radę. -pocałował mnie w czoło i delikatnymi masował moje plecy. -Musi być dobrze. Musi..





Siedziałam od dwóch godzin na krześle w Szpitalu. Justin gdzieś pojechał a ja siedziałam i pocieszałam, tuląc do swojego ciała Margaret. 

-Co oni z nim tak długo robią? -wyszeptała do mnie, nadal cicho płacząc. 

-Uwierz, że nie ważne co robią tylko ważniejsze jest, żeby wszystko było z nim dobrze. -odpowiedziałam, kładąc dłoń na jej policzku i przecierając słoną ciecz. 

-Dziękuję, że tu jesteś. -wtuliła się we mnie. Oderwałyśmy się od siebie, gdy zza wielkich białych drzwi wyszedł młody chłopak w długim fartuchu. 

-Pani Margaret Remmidi? -kobieta pokiwała głową, twierdząco głową. -Z pani mężem wszystko w porządku. Mężczyzna zemdlał dlatego, że możliwe przez ostatni okres miał zbyt dużo stresu. Zrobiliśmy mu wszystkie potrzebne badania i nic złego na nich nie wyszło. Może pani wejść do męża, lecz proszę, żeby na razie go zbytnio nie męczyć. -spojrzał się na mnie i się szeroko uśmiechnął. Oddałam uśmiech tylko dlatego, że wydawał się przyjazny. Mrugnął do mnie oczkiem i odszedł. 

-Margaret idź. Ja przyjdę jutro z Justin'em. Nie chcę na razie go zbytnio przemęczać. -pocałowałam ją w czoło i odeszłam. 


---


-Co do kurwy? -powiedziałam pod nosem, gdy Justin kolejny raz nie odbierał telefonu. Spojrzałam się na siwego mężczyznę a on tylko spojrzał na mnie wzrokiem "nie ładnie się wyrażasz". 

Zapłaciłam gotówką za przewóz i wyszłam. 

Jak miałam się wyrażać, gdy nie wiem co z moim chłopakiem. Dostał jakiś telefon i tak po prostu wstał i wyszedł. Nie powiedział nawet gdzie. Poinformował mnie jedynie, że musi spadać i jak coś mam dzwonić. Właśnie to robię a ten idiota nie odbiera. 

-Wrr. -powiedziałam wkurzonym głosem i otworzyłam drzwi od pomieszczenia. -Witam wszystkich! -krzyknęłam, żeby po chwili usłyszeć odpowiedź. 

Pracownicy pytali mnie się co z Erni'm a ja im grzecznie odpowiadałam. 

-Powiem wam, że jeszcze dodam parę rzeczy od siebie i skończone. -powiedziałam do dużej grupy ludzi przede mną. -Chciałabym wam też podziękować. Pieniądze już zostały przelane. Wiem, że waszą robotą było tylko pomalowanie i odnowienie szafek i jestem wam bardzo wdzięczna za to, że zrobiliście wszystko sami do końca. Za tydzień na nowe otwarcie, zapraszam was na kolację i tańce. Ubierzcie się odpowiednio, chyba sami wiecie, że w tym miejscu koszula nie przejdzie. -zaśmiałam się cicho i po pożegnaniu, zostałam sama z moimi przyjaciółmi, którzy tak samo pomagali. 

ZakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz