Rozdział 8

15.5K 384 31
                                    

Na początku chciałabym przeprosić za długą nieobecność. Ale nie mam kompletnie weny. Oraz borykam się z paroma osobistymi problemami, które zabierają mi chęć do wszystkiego.
Chcę też podziękować za wszystkie wyświetlenia i gwiazdki i komentarze. Tylko dzięki nim zebrałam się jakoś i nabazgrałam to coś. Ale od razu mówię, że rozdział pisnay trochę siłę, więc niezbyt mi się podoba ;/
Ale życzę miłego czytania :)

Cofnął się o krok, więc musiałam stać o własnych nogach a nie opierać się o niego. Nie wiedziałam co on zamierza zrobić, a opaska tylko pogarszała sytuacje. Nagle poczułam jego palce przeczesujące moje włosy. Przeszły mnie ciarki na ten dotyk, ponieważ uwielbiam jak ktoś bawi się moimi włosami. Po chwili zaczął przesuwać jedynie opuszkami palców po moich ramionach i między łopatkami. W końcu doszedł do zapięcia stanika i je delikatnie rozpiął. Zadrżałam. Wznowił swoją wędrówkę po moich górnych partiach placów. Gdy skupił się na jednej stronie wiedziałam co się stanie. On powoli zsunął jedno ramiączko palcami w dół mojego ramienia. Z drugą stroną zrobił to samo i stanik leżał obok moich stóp. W odruchu chciałam zakryć dłońmi moje piersi, lecz Dawid złapał mnie za nadgarstki i przytrzymał przy biodrach. Czekał w takiej pozycji, aby dotarło do mnie czego on chce. Zagryzłam wargę i spuściłam głowę w dół w geście poddaństwa. Gdy upewnił się, że zrozumiałam puścił mnie i wrócił palcami na mój kark.
-Piękna. -to powiedział złożył delikatny pocałunek na mojej szyi. -Poczekaj tu.
"Jakbym się gdzieś wybierała..." Stałam więc w miejscu nie wiedząc co ze sobą zrobić. Bałam się ruszyć, bo mógłby odebrać to za sprzeciw bądź próbę ucieczki, a nie chciałam poczuć jego gniewu na sobie. Nie wiedziałam gdzie jest albo co robi, gdyż nic oprócz mojego przyspieszonego oddechu nie słyszałam. Po chwili słychać było jego ciche kroki zmierzające do mnie.
-Grzeczna. -przejechał palcami po moim karku a chwilę potem poczułam tam coś szorstkiego. Szybko podniosłam rękę i wybadałam iż była to skórzana obroża. Przełknęłam ślinę, gdy on składał delikatne pocałunki na mojej szyi. -Ręce daj do tyłu. -wyszeptał mi prosto do ucha. Wykonałam polecenie i już po chwili poczułam zimną stal na nadgarstkach. Pociągnął za łańcuch łączący stalowe branzolety a ja, nie będąc na to przygotowana, poleciałam prosto w jego ramiona. Położył mi dłonie na ramionach. Po chwili ruszył nimi w dół dotykając skóry samymi opuszkami palców. Moje serce waliło, miałam urywany oddech. -Ej.. Ćśś... Spokojnie, przecież nic ci nie robię.
Doszedł palcami do moich piersi i zaczął zataczać nimi kręgi powoli zbliżając do sutków. Zagryzłam wargę, by zdusić protest cisnący mi się na usta. Zaczął przyszczypywać moje stojące już sutki.
-Czyżby ci się to podobało? -wyszeptał mi z rozbawieniem prosto do ucha. Pokręciłam przecząco głową. -Nie udawaj, przecież widzę.
-Mylisz się.
-Haha, skoro tak twierdzisz...- przygryzł mi płatek ucha i ruszył palcami w dół. Położył obie dłonie na moich biodrach. Delikatnie włożył po dwa palce za gumkę od majtek. Zaczął całować skórę za lewym uchem, aby odwrócić moją uwagę. -Zrób krok w przód. -wymruczał mi do ucha, a ja zdałam sobie sprawę, że jestem naga. Na trzęsących się nogach zrobiłam wymagany krok i chciałam kucnąć, by choć trochę się zasłonić. Niestety Dawid złapał mnie za ramię i postawił prosto. -Stój i się nie ruszaj. Nie kucaj.
Oddalił się na chwilę. Lecz już po chwili poczułam jego dotyk na pośladkach.
-Nie, proszę, nie...
-Ćśś... -złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Na tyłku poczułam jego erekcję. Przełknęłam głośno ślinę wiedząc, że już się nie wymigam. Lewą dłonią cały czas mnie trzymał, a prawą kierował się do mojego krocza. Lekko powierciłam biodrami nie chcąc go dopuścić do swojego intymnego miejsca. Ucisk na moim lewym biodrze wzmocnił się, więc zaprzestałam swoich czynów. Gdy poczułam jak zanurza palce w owłosieniu dostałam zastrzyk odwagi i kopnęłam z całej siły go w krocze. Zgiął się w pół i swoim ruchem zsunął mi opaskę z jednego oka. Gdy zobaczyłam kluczyki od kajdanek na komodzie pobiegłam tam nie zważając na nic. Dopadłam ich i już siłowałam się z pierwszym zamkiem, kiedy zostałam pchnięta na ścianę. Przy uderzeniu kluczyki wyleciały mi z dłoni, czyli jedyna moja droga ucieczki przepadła. Dawid złapał mnie za szyję mocno przyciskając do ściany, ale zostawiając możliwość swobodnego oddychania.
-Co to było?! Jak śmiałaś mnie uderzyć?! Już ja ci pokażę jak kończą ci, co mi się sprzeciwiają. -podczas gdy mówił patrzyłam w jego oczy, które nie wyrażały nic oprócz ogromnej wściekłości i chęci mordu. Bałam się. Cholernie bałam się. Łzy leciały mi z oczu strumieniami i nawet nie starałam się ich zatrzymać.
-Przepraszam... Przepraszam... Przepraszam... -szeptałam drżącym głosem.
-Przepraszanie nic ci już nie da. -gdy tylko skończył mówić uderzył mnie mocno w brzuch. Potem nastała ciemność.

Ps. Proszę o opinie ^^
Ps2. To najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam :o

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz