Minęło kilka lat

180 23 2
                                    

Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Było około szóstej rano, kiedy usłyszałam jak moi bracia się tłuką. Walnęłam pięścią w ścianę, dając im znak żeby się zamknęli. Usłyszałam jak jeden z nich trzasnął drzwiami na dole. Wybiegł na zewnątrz. Jest na to jedna rada. Skierowałam dłoń w stronę nieba i zacisnęłam ją. Słońce zniknęło za chmurami, z których po chwili zaczął padać ogromny deszcz. Przegoniwszy brata z powrotem do domu poszłam do łazienki. Z tego co wiem dzisiaj mają nas odwiedzić Walkerowie. Podobno jest jakiś powód do świętowania.

Zrobiłam pranie i postanowiłam pomóc mamie w przygotowaniach. Chłopcy sprzątali salon, a my robiłyśmy ciasta i ciastka. Szkoda, że tata nie przyjedzie, ostatnio był u nas 10 lat temu, kiedy moja rodzicielka była w ciąży. Przez nasilenie wojny nie widział własnych synów. Przez ten czas mama rozkręciła firmę, dzięki czemu ja nie musiałam dorabiać po szkole, jak to było w zwyczaju moich znajomych. Kiedy tylko wypieki były gotowe zaczęłam prasować Alexowi i Raymundowi koszule na dziś wieczór.

Zaczęło się ściemniać, gdy zajęłam się samą sobą. Uczesałam się, umalowałam i ubrałam w czarną bluzkę, jeansy tego samego koloru i biały, puchaty sweter. Bracia nakryli do stołu, ja robiłam herbatę, a nasza zapracowana mama miała chwilę dla siebie. Usłyszeliśmy dzwonek, Alex szybko pobiegł, złapał klamkę i wpuścił naszych gości, witając ich radosnym "dzień dobry". Dorośli usiedli na kanapie, zaś ja, Alice i nasi bracia na krzesłach. Po kilku chwilach dołączyła do nas nasza rodzicielka:

- Witaj Rose! - Sophia aż wstała z radości i uściskała gospodynię - nawet nie wiesz jak się cieszę!

- Lepiej opowiadaj prędko o co chodzi - pośpieszyła kobietę mama - co to za cudowna wiadomość?

- Mia i ty na pewno pamiętacie naszego urwisa - zaczęła - otóż... - drzwi się otworzyły i przerwały wypowiedź sąsiadki. Wszedł przez nie wysoki, ciemnowłosy, przystojny chłopak.

- Wróciłem - powiedział niskim głosem i rzucił się w ramiona Sophii i Edwarda Walkerów. Alice wstała ze zdziwienia i tak samo jak ja nie mogła pojąć kim jest tajemniczy przybysz. Następnie chłopak przytulił naszą mamę. Dorośli byli cali w skowronkach, podczas kiedy ja i moja przyjaciółka za wszelką cenę starałyśmy sobie przypomnieć kim jest gość - wy się ze mną nie przywitacie?

- Kim ty jesteś do cholery?! - zapytałam lekko zdenerwowana

- Pamiętasz taki piękny dzień - zaczął - gdy wparowałem do twojego pokoju i zacząłem cię dusić? - roześmiał się

- Shawn! - krzyknęłam

Gdy dorośli zajęli się sami sobą, a Alice rozmawiała z moimi braćmi, zaciągnęłam chłopaka na górę. Weszliśmy do mojego pokoju, usiadłam na łóżku, a on na fotelu naprzeciwko. Wpatrywał się we mnie pytającym wzrokiem, więc postanowiłam w końcu zacząć:

- Co za faceci zabrali cię dziesięć lat temu, do wielkiej czarnej furgonetki? Dlaczego tak strasznie płakałeś? Co się z tobą działo przed ten czas? Czy prowadzili na tobie eksperymenty? Wyhodowali ci ogon? Jak się zamoczysz jesteś syrenką? - wyczarowałam kilka kropel wody i go nią oblałam - teraz się zmienisz?

- Akademia Daru - powiedział - mówi ci to coś? Nie! Nie jestem syrenką, chyba...

- Szkoda... - zaśmiałam się - Byłeś w tej szkole?!

- Tak! Pokazali mi jak panować nad sobą, jak używać mocy i takie tam. - powiedział spokojnie

- Jaki ty masz dar? - zapytałam

- Telekineza - mruknął - uczyli mnie też czytania w myślach, ale nie u każdego to potrafię.

Tym sposobem przegadaliśmy calusieńką noc. Następnego dnia Walkerowie mieli jechać po coś ważnego do sąsiedniego miasta, dlatego zostawili u nas swoje dzieci. Siedzieliśmy i oglądaliśmy razem seriale, kiedy do mamy zadzwonił telefon. Odeszła dalej żebyśmy przypadkiem nie usłyszeli. Nigdy tak nie robiła. To musi być coś bardzo ważnego, skoro nie chciała podzielić się tym z nami. Po zakończeniu rozmowy wzięła kurtkę pod pachę, wybiegła na zewnątrz, wsiadła do samochodu i ruszyła. Czyli obowiązek robienia obiadu spadł na mnie. Zaczęłam obierać ziemniaki, kiedy Shawn zaproponował mi swoją pomoc. Razem zrobiliśmy jedzenie dla naszej gromadki, po czym wróciliśmy do oglądania telewizji. Chłopcy zasnęli w swoim pokoju, Alice u mnie, a mama ciągle nie wracała. Było grubo po północy, gdy stwierdziliśmy, że nie będziemy czekać na jej powrót i po prostu pójdziemy spać, ja w pokoju rodzicielki, a Shawn na kanapie. Rano w domu dało się słyszeć męskie głosy, jakby ktoś przestawiał meble. Przeciągnęłam się i zaczęłam szukać mamy. Siedziała w salonie i przytulała naszych gości. Ja stałam jak zaklęta na ostatnim schodku wpatrując się w nich. Słyszałam płacz Alice. Co się stało? Czy ktoś mi powie? W pewnej chwili podszedł do mnie jeden z mężczyzn z firmy od przeprowadzek i zapytał, czy pasuje mi układ mebli, po czym zaprowadził mnie z powrotem na górę. Pokazał mi dotychczas pusty pokój, w którym teraz znajdowało się jednoosobowe łóżko, biurko, szafa i kilka półek. Dla świętego spokoju powiedziałam, że jest ślicznie. Teraz muszę się dowiedzieć o co chodzi. Poszłam do salonu. Tym razem mama pocieszała tylko moją przyjaciółkę, jej brat siedział obok i ocierał łzy rękawem:

- Co się stało? - zapytałam, na te słowa Shawn stał i tym razem przytulił mnie, był o głowę wyższy, więc musiało to wyglądać komicznie

- Moi rodzice zginęli w wypadku - odpowiedział ciągając nosem, jego siostra usłyszawszy to zaczęła głośniej płakać - nie widziałem ich 10 lat, a teraz już nigdy ich nie zobaczę - wtulił się mocniej

- Wszystko będzie dobrze - powiedziałam - jeśli ci to poprawi humor to możemy dziś gdzieś wyjść.

- Mia - wtrąciła się mama - zaprowadź Shawna do pokoju na końcu korytarza, na piętrze.

Chłopak mnie puścił i posłusznie szedł za mną po schodach, minęliśmy moje królestwo, świat moich braci, sypialnie mamy i dotarliśmy na miejsce. Do wiecznie pustego pomieszczenia, które wreszcie było pełne życia. Nastolatek rozejrzał się po czym usiadł zrezygnowany na łóżku. Tymczasem ja zajrzałam do szafy. Było tam zaledwie kilka męskich bluzek i dwie pary jeansów. Zaproponowałam naszemu gościowi odświeżenie się, dałam mu ręcznik i zaprowadziłam do mojej łazienki. Pokazałam gdzie co leży po czym wróciłam do "nowego" pokoju. Wydawał mi się pusty, więc zaczęłam sporządzać listę czego tam brakuje. Jakiś koc, poduszki, pościel, lampka i przede wszystkim ciuchy. Poszłam na dół i nie zastałam tam nikogo, z ciekawości zajrzałam do pomieszczenia obok salonu. Mama pokazywała tam dla Alice co gdzie jest. O dziwo wystrój tego miejsca również się zmienił. Nie było tam już białego łóżka, lecz różowa kanapa, żółta szafa i biurko w tym kolorze. Rodzicielka posłała mi sztuczny uśmiech i wróciła do oprowadzania mojej przyjaciółki po sypialni.

Udałam się na piętro, weszłam do mojego królestwa i wpatrywałam się w okno. Dom państwa Walkerów jakby czekał na ich powrót, ja sama miałam nadzieję, że zaraz Sophia wysiądzie z samochodu i radosnym krokiem wejdzie do środka. Drzwi łazienki się uchyliły, a moim oczom ukazał się Shawn w czystym ubraniu z wilgotnymi włosami i ręcznikiem w dłoni. Szybko opuścił moją sypialnię. Kiedy tylko to zrobił poszłam skorzystać z toalety. Na podłodze zauważyłam jego telefon. Dostał jakąś wiadomość, nie mogąc się oprzeć chwyciłam urządzenie i odblokowałam. Kliknęłam w sms'a i ujrzałam:

E: Jak ci idzie akcja ze śliczną Mią?

Shawn: Dzięki tym głupim zajęciom udało mi się ją zmanipulować.

E: Jak?

S: Totalnie zawładnąłem jej umysłem, zapomniała o nienawiści do mnie, niedługo będzie za mną szalała

E: Brawo ziom!

Wszystko jasne, to dlatego nagle zaczęłam go lubić. W tej szkole nauczyli go manipulowania emocjami ludzi. Zdenerwowana pobiegłam do pokoju tego przygłupa. Otworzyłam z impetem drzwi, był blisko nich, więc pewnie chciał wrócić po swojego smartphona. Bez zastanowienia zamachnęłam się i z całej siły rzuciłam go chłopakowi w łeb. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do siebie. Przekręciłam zamek, aby nikt mi nie przeszkadzał.

Our little secretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz