Niespodzianka

209 22 2
                                    

Tatuś był z nami już jakiś czas, z rozmów, które przypadkiem podsłuchałam wiedziałam, że wyjeżdża za kilka dni. Przez okno zauważyłam jak pod dom Shawna podjeżdża duży, czarny samochód. Wysiedli z niego panowie w garniturach i ciemnych okularach. Wydawali się być mili. Zapukali do drzwi i po chwili otworzyła im mama łobuza. Weszli do środka. Nie było ich dobrą chwilę. Jeden wyszedł z dwiema torbami, zaś reszta nosiła szarpiącego się Shawna. Strasznie krzyczał, dlaczego oni mu to robią? Przecież nic złego nie zrobił. Strasznie płakał, wepchnęli go do auta i odjechali. To było straszne. Mamusiu!!! Szybko zbiegłam po schodach do rodziców:

- Panowie w garniturach zabrali syna pani Sophii- wykrzyczałam przejęta

- Co ty mówisz? - zdziwiła się mamusia - gdzie to widziałaś?

- Przez okno - mruknęłam

- Mia słoneczko - zaczęła - tatuś zabierze cię na spacer, co ty na to?

Gdy tylko mi się udało uciekłam przed tatą i schowałam się w głębi lasu. Kiedy zaczął mnie szukać skierowałam się w stronę domu Walkerów. Podeszłam pod jedno okno, wspięłam się na deski pod nim i chwyciłam parapet rączkami. Widziałam wszystko co się dzieje w środku. Pani Sophia siedziała przy stole zapłakana, pan Edward starał się ją pocieszyć. Rozmawiali o czymś, ale mówili bardzo cicho. Na ścianie domu zauważyłam grube gałęzie winogron prowadzące do otwartego okna na górze. Ustałam na parapecie, złapałam gałęzie i powolutku wchodziłam na górę. Po długiej wspinaczce udało mi się dostać do okna. Tak jak myślałam, był to pokój Alice. Zeskoczyłam na podłogę pomieszczenia i uśmiechnęłam się do mojej przyjaciółki. Widać, że się za mną stęskniła, kiedyś musimy się razem wspinać. Malutka podała mi lalkę i zaczęłyśmy się bawić.

Wieczorem do pokoju dziewczynki weszła jej mama, gdy mnie zobaczyła nie była zadowolona. Zadzwoniła do mojego taty, który tuż po chwili zjawił się w jej domu. Wziął mnie na ręce, przeprosił panią Sophię i wrócił ze mną do mamy.

Czekała na nas w salonie. Siedziała na kanapie przykryta kocykiem i piła herbatkę z ulubionego kubka. Kazała nam usiąść. Po chwili postawiła na stole termometr z dwoma czerwonymi liniami:

- Moi drodzy, niedługo nasza rodzina się powiększy - powiedziała radośnie

- Co to znaczy? - zapytałam zaciekawiona

- Będziesz miała rodzeństwo kochanie - wytłumaczył tata

To chyba dobrze, wreszcie nie będę musiała chodzić do Alice żeby się pobawić. Najbardziej chciałabym mieć siostrę, mogłabym ją czesać i przebierać w sukienki,chodziłybyśmy po drzewach i jadły ciasteczka w domku na drzewie. Brat byłby okropny jak Shawn i jego też musieliby zabrać panowie w garniturach.

Tata wyjechał kilka tygodni temu, więc znowu zawiało nudą. Dzisiaj razem z mamą idziemy do lekarza, zobaczymy jak rozwija się dzidziuś, może pan doktor wreszcie mi powie, że to siostra. Mamusia ubrała się w śliczną, niebieską bluzkę, za to mi kazała założyć okropną sukienkę. Siedząc w poczekalni zobaczyłam panie z brzuchami wielkimi jak arbuz, pewnie mają tam dużo dzidziusiów. W gabinecie pana doktora mama leżała na zielonym łóżku i lekarz jeździł jej po brzuchu dziwnym urządzeniem. Na telewizorze było widać moją siostrę lub brata. Mężczyzna nachylił się do monitora:

- Droga pani Folwer - zaczął - mam dwie wiadomości, dobrą i złą

- Proszę zacząć od złej - przestraszyła się mamusia

- Nie ma pani jednego dziecka - jak to? - a dobra jest taka, że jest ich dwoje

- Pan żartuje? - roześmiała się mama - oj...jednak nie żartuje

- To dwie dziewczynki? - zapytałam z nadzieją

- Na tym etapie trudno to stwierdzić Mio - powiedziała mama, ale kicha.


Z każdym miesiącem mamusia miała co raz większy brzuch, przy następnej wizycie pan doktor powiedział, że będę miała dwóch braci, to najgorsze z możliwych rozwiązań. Co ja mam robić z chłopakami? Oni tylko niszczą, brudzą i śmierdzą.

Nadszedł taki czas, kiedy brzuch mamy był większy, niż tych pań z poczekalni. Tego dnia oglądałyśmy razem telewizję, piłyśmy herbatę i jadłyśmy ciasteczka, które sama zrobiłam...no może z małą pomocą. Pokój moich braci był już gotowy. Miał zielone ściany, dwie brązowe kołyski, dużą drewnianą szafę i półki na zabawki, znajdował się tuż obok mojego, więc w każdej chwili będę mogli mnie obudzić płaczem. Razem z mamą kupiłyśmy dużo ciuszków, głównie niebieskie i troszkę kremowych. Było dość późno, gdy mamusię rozbolał brzuszek. Mówiła, że nic jej nie jest, ale jej mina pokazywała co innego. Bardzo się o nią bałam. Przykryłam ją kocykiem i dałam wody, tak jak mnie prosiła, w pewnej chwili powiedziała, abym zadzwoniła po karetkę, chwyciłam telefon:

- Dzień dobry - przywitałam się nieśmiało

- Tu pogotowie, co się stało? - zapytał pan o przyjaznym głosie

- Moja mamusia ma w brzuchu moich braci, niedawno zaczął ją on strasznie boleć - wytłumaczyłam

- Podaj mi swój adres maleństwo - powiedział miło pan

- Ulica Leśna 2 - powiedziałam - proszę być szybko, boję się o mamę.

Karetka zabrała mnie i rodzicielkę do szpitala. Siedziałam sama w poczekalni. Jakaś pani była tak fajna, że kupiła mi soczek. Zajęłam się kolorowankami, a na zewnątrz robiło się już jasno. Kiedy słoneczko było wysoko pewien pan przyszedł po mnie i powiedział, że mogę wejść do sali. Była tam mama, w jednej ręce trzymała Alexa, a w drugiej Raymonda. Wieczorem lekarz pozwolił nam wrócić do domku. Przyjechała po nas pani Sophia razem z Alice. Na miejscu mamusia zaniosła chłopców do swojego pokoju, a jej przyjaciółka robiła kolację.

Our little secretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz