Rozdział 5

212 16 0
                                    

-Proszę pani!- ktoś złapał mnie za ramię, kiedy się odwróciłam zauważyłam, że to lekarz, który badał tatę.

-Tak? Co z tatą?- zapytałam.

-Twojemu tacie nic nie jest, zasłabnął, ponieważ jego partnerka się skaleczyła, a twój tata boi się krwi, ale mimo wszystko zostanie u nas nockę na obserwacji.

-No dobrze, ale skoro to omdlenie jest skutkiem widoku krwi, to dlaczego nie może wyjść?

-Podczas badania wykryłem jakiegoś guzka z tyłu jego głowy. Za chwilę zrobię USG i dowiem się co to jest.

-To może być coś poważnego?- bałam się o tatę. Nie chciałam, żeby stało się z nim tj. z mamą.

-Nie martw się, nie wygląda na takie, ale wolę tego nie zostawiać bez sprawdzania co to dokładnie jest.

-Dobrze, więc ja już więcej czasu nie zabieram, niech lepiej pan już pójdzie go przebadać.

-Tak, tak- powiedział i zwrócił się w stronę drzwi, po czym znów do mnie- aha i twój ojciec prosił, abym przekazał ci, żebyś przywiozła mu jakieś ubrania.

-Nie ma sprawy.

Jak na zawołanie do korytarzyka wszedł Cody.

-Widzę, że już wiesz co się stało.

-Tak, ale tata ma jakiegoś guzka z tyłu głowy i muszą to sprawdzić.

-Jak to?

-Lekarz mówił, że nie mamy się martwić na zapas, a wygląda na mądrego człowieka. Chociaż i tak się martwię, ale mówił, że nie wygląda poważnie, więc to jednak trochę ulga. Tata prosił o jakieś ubrania, bo zostaje tu na nockę na obserwacji.

W tym momencie Niall pojawił się u mojego boku. Miłe, że nadal tu jest.

-To co? Poczekać tu na was?- zapytał. co? on? co mu się dzieje?

-Jak chcesz- oznajmiłam. Cody wyruszał już do wyjścia, ale ja jeszcze podbiegłam do Niall'a.

-Dziękuję.

Znów dołączyłam do brata. Wyszliśmy na zewnątrz i wsiedliśmy do jego samochodu.

-Kurde. Co jest?!- Cody wyzywał w sumie nawet nie wiem kogo, chyba samochód.

-Uspokój się. Co jest?

-Nie chce odpalić, nie widzisz?

-Myślałam, że tylko tak żartujesz...

-Tak, faktycznie, to jest naprawdę zabawne.

-Przestań! Co teraz?

-Nie wiem. Pojedziesz z Niall'em?

-Yyy... no, ale skąd wiesz, że się zgodzi?

Szczerze? Chciałam tego, ale nie mogłam tego ukazywać. Niall zachowuję się naprawdę fajnie.

-No to chociaż go zapytaj.

Wysiedliśmy z samochodu, a ja pobiegłam do chłopaka zapytać się czy może ze mną podjechać do domu. Zgodził się, a ja znów mu podziękowałam. Nie wiem co się nagle stało, ale podoba mi się to... W czasie jazdy gadaliśmy o jakiś bzdetach. Wysiadłam z auta i poszłam do pokoju taty oraz zabrałam mu najpotrzebniejsze rzeczy. Wzięłam dla mnie i dla Cody'ego pieniądze na drogę powrotną. Wyszłam z domu i wsiadłam do auta mojego czekającego za mną towarzysza. Dziwnie się szczerzył. Nie pytałam co się stało, bo jego uśmiech jest nieziemski. Kurde, w szkole nazywałam go w myślach od najgorszych, oplułam go i popsułam mu różne rzeczy, a on nie zwraca na to uwagi i pomaga mi. Polubiłam go. Przypomniałam sobie o jednej rzeczy.

-Skąd miałeś ten hajs na jedzenie, skoro kiedy się o niego pytałam powiedziałeś, że go nie masz?

-Nie muszę ci się tłumaczyć- jego mina zmieniła się.

-Przepraszam, po prostu jestem ciekawa.

Nie odpowiedział. Czy powiedziałam coś nie tak? To nie jest dziwne pytanie przecież... No, ale ok, już będę siedzieć cicho i o nic go nie zapytam.

W końcu dojechaliśmy.

-Dziękuję jeszcze raz- powiedziałam z uśmiechem.

Znów nie odpowiedział. No kurde, co ja zrobiłam źle? Weszliśmy razem z wielką reklamówą rzeczy "tych najpotrzebniejszych". Tam zobaczyłam Cody'ego który siedział na krześle patrząc w podłogę. Kiedy mnie zobaczył przejął torbę od Niall'a i spojrzał się na mnie.

-Tata będzie mieć operacje.

---------------------

Mam nadzieję, że kończę w jak najbardziej nieodpowiednich momentach i ciekawi Was dalszy ciąg :). Dzisiejszy rozdział pojawił się dość szybko, więc myślę, że to rzecz na +. Oceńcie proszę jak Wam się podoba vote lub komentarzem.

Dziękuję za uwagę (?). :D

StrangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz