- Nie uciekaj ... - co chwilę powtarzał przerażający głos.
Lilly biegła przez korytarz, który wydawało się, że nie miał końca.
Postacie na obrazach śledziły ją wzrokiem. Kiedy dobiegła do końca korytarza, okazało się, że nie ma tam wyjścia. Stało tam tylko lustro. Dziewczyna obróciła się ze strachem w oczach. Zobaczyła ogromny cień z czerwonymi jak krew ślepiami. To coś nie miało kształtu, pochłaniało korytarz od sufitu do podłogi. Lilly spojrzała w lustro. Zobaczyła w nim siebie, lecz była porcelanową laleczką.- Jesteś już moja! - usłyszała.
Obróciła się gwałtownie. Cień był na wyciągnięcie ręki. W ostatniej chwili lustro, o które się opierała pękło. Dziewczyna spadała w dół wśród odłamków szkła. Kiedy uderzyła o ziemię, zorientowała się, że leży wśród zepsutych i popękanych, porcelanowych lalek.
- Lilly ... Lilly ... Lilly ... - słyszała z każdej strony. Miała wrażenie, jakby lalki robiły się coraz większe. Spostrzegła białe światło, dobiegające z drugiego końca pokoju. Chciała już pobiec w jego stronę, kiedy coś złapało ją za kostkę. Próbowała się uwolnić, lecz nic nie skutkowało. Wciągało ją coraz głębiej w ciemność, jak bagno. Myślała, że to już koniec ...
Nagle otworzyła oczy i gwałtownie usiadła na łóżku.
- To tylko koszmar ... - szepnęła.
Wyszła z łóżka, zostawiając w nim Emily, którą przykryła kołdrą jak do snu.
Lilly miała na sobie koszule nocną, którą wygrzebała z szafy. Była szara i sięgała do ziemi. Na dole miała podwójną falbanę, a w pasie była ściągana gumką. Koszula była trochę za duża, świadczyły o tym przydługie rękawy, lecz nie przeszkadzało to Lilly.
Dziewczyna poszła do łazienki obok, żeby się odświeżyć.
Kiedy przemyła twarz wodą, usłyszała jak z dołu dobiegają jakieś dźwięki. Zaciekawiona zeszła na dół po schodach. Odgłosy doprowadziły ją do kuchni. Stała tam kobieta, na oko miała gdzieś 30 lat. Była ubrana jak typowa pokojówka. Lilly podeszła bliżej i z zaciekawieniem spojrzała co kobieta robi. Zawsze lubiła patrzeć jak jej babcia gotuje.
Kobieta uśmiechnęła się do niej ciepło.
- To ty jesteś koleżanką Leo, tak? - zapytała się.Lilly kiwnęła głową na potwierdzenie, trochę się zawstydziła.
- Mam na imię Miranda. A ty?
- Lilly ... - odpowiedziała, nadal nie czuła się pewnie.
- Miło mi cię poznać, Lilly. - powiedziała kobieta, uśmiechając się.
- Co pani robi? - zapytała się Lilly, z ciekawością.
- Jajecznicę, chcesz mi pomóc? - odparła Miranda.
Dziewczyna się zgodziła, lubiła gotować, zawsze pomagała babci przy różnych daniach. Przez te kilka minut Lilly zapomniała o wszystkim co złe. Miranda była dla niej bardzo miła i pokazała jej ciekawe rzeczy, dotyczące różnych dań. Lecz kiedy Lilly kroiła szczypiorek, nie chcący zacięła się w palec. Kobieta, która stała obok niej, szybko wyciągnęła plasterek z apteczki i przykleiła go na palec Lilly. Dziewczynka przyglądała się plastrowi, który szybko nasiąkał krwią, jednak zignorowała to.
- Śniadanie!!! - krzyknęła kobieta, kładąc ostatnią rzecz na stół.
W drzwiach zjawił się tata Leo.
- Dzień dobry Panie Williamie. - odezwała się pokojówka.- Leo jeszcze nie zszedł? - zapytała.
- Zaraz przyjdzie, siadajcie. - odpowiedział mężczyzna.
Lilly usiadła obok Mirandy. Kiedy już wszyscy zaczęli jeść, przyszedł i Leo.
- Dzień dobry. - powiedział zaspany i usiadł przy stole.
Wszyscy siedzieli w ciszy. W pewnym momencie William zauważył, że Lilly coś dręczy.
- Coś się stało? Czyżbyś nie mogła spać? - zapytał się jej.
- Nie ... Nic się nie stało ... - odpowiedziała zakłopotana.
- Przecież widzę. Spokojnie, możesz nam się zwierzyć. - pan domu się uśmiechnął do niej. To zaskoczyło trochę Lilly. Myślała, że mężczyzna jest oziębły.
- Miałam koszmar, przecież nie ma w tym nic ciekawego. - powiedziała obojętnie.
- Opowiesz mi o nim? - zapytał się mężczyzna, opierając łokcie o stół.
"A co mi szkodzi?..." - pomyślała Lilly. Opowiedziała wszystko od początku do końca. Nagle wszyscy zrobili kamienną minę.
- Lilly, tak? - zapytał się mężczyzna - Choć ze mną drogie dziecko. Leo, ty też.
William wziął Lilly za rękę. Zaprowadził ją do biblioteki, Leo szedł za nimi. Pomieszczenie wyglądało jakby nikt nie zaglądał tu przez co najmniej 100 lat.
Było tam mnóstwo starych i zakurzonych książek. Mężczyzna wziął jedną do ręki i ją otrzepał, po czym ją otworzył.- Widzisz to jest bardzo stara willa. Mówią, że jest tu ukryte lustro duszy na końcu jednego korytarza tylko, że nikt nie wie gdzie ten korytarz jest. Udało ci się go znaleźć w śnie. Myślę, że uda ci się to też zrobić w realnym życiu.
Lilly spojrzała na mężczyznę ze zdziwieniem.
- To pójdę się ubrać... zaraz wrórce. - powiedziała i poszła do swojego pokoju.
Zajrzała do szafy w poszukiwaniu jakiś ubrań. Szafa była dość duża. Sięgała od podłogi do sufitu więc, żeby coś znaleźć Lilly musiała wejść do środka. Kiedy oparła się o drewnianą, tylną ścianę szafy, ta pękła.
Leo i jego ojciec usłyszeli krzyk Lilly i głośny huk, po czym nawet się nie zastanawiając, pobiegli na górę. Kiedy stanęli przy szafie, zobaczyli wielką czarną dziurę, za którą były schody w dół.- Lilly! Wszystko w porzątku?! - krzyknął do niej Leo. - Już do ciebie schodzimy!
- Weź Emily! - usłyszał Leo.
- Pójdę po jakąś latarkę, czekajcie tu na mnie. - odezwał się mężczyzna i wyszedł z pokoju.
Leo wziął lalkę z łóżka i poszedł do Lilly.
Po wejściu do ciemnego korytarza, usłyszał dziwny chałas za jego plecami. Kiedy się odwrócił, ujżał ścianę. Chłopak był przerażony, dopiero co była tu dziura. Leo zapalił zapalniczkę, którą znalazł w kieszani i złapał Lilly za rękę.- Co się tu do cholery wyprawia?! - powiedział uniesionym głosem.
Lilly stała jak wryta i wpatrywała się w ciemny korytarz. Odrazu rozpoznała to miejsce. To korytarz z jej snu.
- Musimy iść na przód. Tędy nie wujdziemy. - powiedział Leo, wskazując na ścianę za nimi. Pociągnął Lilly za rękę i ruszył na przód. Dzieczyna wzięła od niego lalkę i obejżała się za siebie z obawą przed nargorszym. Nagle zobaczyła dwa czerwone ślepia, wyłaniające się z ciemności.
- Biegnij!!! - krzyknęła.
Oboje zaczeli biec przed siebie.
W końcu dobiegli na koniec korytarza.Przed sobą zobaczyli stare, zakurzone lustro. Nie przyglądali się zadługo, ponieważ wielki, przerażający cień byl coraz bliżej. Lilly złapała Leo za rękę i oparła się o lustro. Kiedy zmora była na wyciągnięcie ręki, dziewczyna poczuła jak szkło za nią pęka. Nagle straciła oparcie i spadając gwałtownie pociągnęła Leo za rękę.
Przez dłuższy czas spadała w dół. Zorientowała się, że jest sama. Nie było ani Emily, ani Leo. Lecz po tym znów straciła przytomność i przed oczami zrobiło jej się ciemno.