Chapter 2.

2.8K 246 99
                                    

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Harry Potter. Wciąż czwarty rok nauki w Hogwarcie. Trzecia godzina lekcyjna. Eliksiry łączone z klasą Slytherinu. Piątek, około południa.

Harry siedział na swoim miejscu w klasie eliksirów. Obok niego Ron próbował skupić się na tym, co profesor mówi. Potter jednak bezmyślnie wpatrywał się w ścianę, czasem tylko zerkając na młodego Malfoya. Raz nawet przyłapał go na tym samym; ale kiedy tylko ich spojrzenia się zetknęły, blondyn od razu odwrócił głowę i udawał, że nic się nie stało.

Poza tym lekcja przebiegała całkiem zwyczajnie. Gryfoni stracili kilka punktów, Snape powrzeszczał na Neville'a - wszystko było tak, jak zwykle.

Kilka godzin wcześniej Potter dostał list. Siedział sobie spokojnie na śniadaniu, kiedy pod koniec posiłku dostał sowę. Było już jednak zbyt późno i nie miał czasu, by go otworzyć. Wpakował go tylko między podręczniki i planował zaczekać do przerwy obiadowej z przeczytaniem go. Jednak natarczywe spojrzenia pewnego Ślizgona, które czuł na sobie zdecydowanie zbyt często sprawiały, że zaczynał się martwić o treść owego listu.W końcu nie wytrzymał i chociaż do końca lekcji było jeszcze trochę czasu, sięgnął do torby i wyjął kopertę. Siedział na końcu sali, co dawało mu nadzieję, że straszny profesor niczego nie zauważy.

Starając się utrzymać ręce pod ławką, otworzył przesyłkę. Zajęło mu to trochę czasu, ale po chwili trzymał już rozłożony pergamin na kolanach. Zupełnie zignorował to, co działo się wokół niego i zagłębił się w treść listu. Nie był on długi, więc szybko się z tym uporał. Po chwili ponownie wsunął kartkę do koperty i odłożył całość do torby. Sama treść listu pochłonęła go dość mocno, choć nie była szczególnie istotna. Nie zmieniło to jednak następnych wydarzeń.

– Panie Potter... – usłyszał cichy głos niedaleko swojego ucha. – Kazałem przeanalizować skład eliksiru... Czy pan w ogóle wie, o czym my mówimy, panie Potter?

– Emm... – Czarnowłosy nie wiedział, co powinien odpowiedzieć, by nie narobić sobie kłopotów, więc w ogóle się nie odezwał, co spowodowało parsknięcie ze strony Ślizgonów. I nie tylko.

– Rozumiem, że wielki pan Potter, mistrz Turnieju Trójmagicznego, sądzi, że nie musi uważać na lekcjach tak zwyczajnych i nudnych jak eliksiry, prawda?

– Ale... Harry próbował się bronić, jednak nauczyciel od razu mu przerwał.

– Minus pięćdziesiąt punktów i szlaban z panem Filchem. A teraz proszę otworzyć podręcznik na stronie trzydziestej siódmej i przestudiować podany przepis – powiedział suchym głosem i wrócił na przód klasy, powiewając swoją nietoperzą szatą. Potter zauważył pocieszające spojrzenie Rona, nie śmiał się jednak odezwać, nie chcąc narobić sobie większych kłopotów. Do końca zajęć posłusznie siedział spokojnie i uważał na to, co profesor mówił.

✖✖✖✖

– Snape jak zwykle czepia się tylko gryfonów – narzekał Ronald po skończonej lekcji. – Nigdy nie odbiera punktów swoim Ślizgonom!

– Ron, przestań już – Hermiona próbowała go uciszyć, jednak ona także wyglądała na lekko zdenerwowaną. – Co ty tam w ogóle robiłeś, Harry? Gdybyś tylko uważał, nic by się nie stało.

– Ja.. po prostu się zamyśliłem. – Czarnowłosy nie zamierzał mówić przyjaciołom o listach. Źle się czuł, mając przed nimi tajemnice, ale wiedział o ich uprzedzeniu do Ślizgona. Sam Potter także nie pałał do blondyna miłością, mimo to wolał utrzymać ich znajomość w tajemnicy, przynajmniej do czasu.

– Jasne, skoro tak mówisz – jego przyjaciel nie wyglądał na przekonanego, mimo to odpuścił. – Mam ochotę na czekoladowe ciasto.

– Przestańcie się mazgaić i pospieszcie się w końcu. Profesor McGonagall będzie wściekła, jeśli spóźnimy się na zajęcia! – Dziewczyna posłała Harry'emu przelotne spojrzenie mówiące "porozmawiamy o tym później" i ruszyła w stronę klasy, pozostawiając chłopców w tyle.

✖✖✖✖

Do końca dnia nic ważnego się nie wydarzyło. Transmutacja przebiegła spokojnie, bez spóźnień, historia magii jak zwykle była nużąca i cała klasa niemal zasnęła, a zielarstwo zafundowało czwartorocznym zabawę z łajnem hipogryfów. W czasie obiadu Hermiona próbowała wyciągnąć z Harry'ego jakiekolwiek informacje, ten jednak szybko zbył przyjaciółkę pierwszą lepszą wymówką. Widać było, że w nic nie uwierzyła, nie chciała jednak naciskać. Mimo wszytko, Potter cieszył się zaufaniem swoich przyjaciół.

Wieczór chłopak spędził ze swoimi przyjaciółmi na grze w eksplodującego durnia. Zaczynał się weekend, więc mogli bawić się do późna. Było wesoło i głośno, na co nikt nie narzekał. No, poza Hermioną, która początkowo próbowała czytać podręcznik do zaklęć. Kiedy wszyscy znaleźli się w łóżkach, było już sporo po północy. Dopiero leżąc pod ciepłą kołdrą, Harry przypomniał sobie, że miał odpisać Dra... Malfoyowi. Zdecydował jednak, że nie jest to takie ważne, i że równie dobrze może zrobić to później.

Następne dni także nie były nudne. Trójce przyjaciół udało się pójść do Hogsmeade, kilka razy odwiedzić Hagrida, a nawet wpaść do biblioteki i za namową pewnej pilnej uczennicy poświęcić chwilę na naukę. Fakt, że Potter miał cokolwiek napisać, przypomniał mu się dopiero w niedzielny wieczór. Udało mu się znaleźć chwilę, więc naprędce spisał kilka słów, nie skupiając się zbytnio na treści. Przecież to Malfoy. Nie ma się nad czym zastanawiać, prawda?

Z tą samą myślą w poniedziałkowy ranek wysłał Hedwigę do sypialni Ślizgona, w międzyczasie zmieniając piżamę na mundurek. Nie miał ochoty opuszczać swojego łóżka, zwłaszcza, że czekały go dwie godziny transmutacji, a nie przygotował się w ogóle do zajęć. Tym bardziej, że była jesień, w związku z czym w zamku było coraz chłodniej. Co jak co, ale zimno było najgorszą rzeczą na świecie. Może poza Ślizgonami i dementorami, ale nawet z tym Harry potrafił walczyć. A mróz był nieugiętym przeciwnikiem.


✖✖✖✖


Potter,

ty bliznowaty głupku. Powinieneś być świadom tego, że nigdy nie prawiłbym Ci komplementów. Nie jesteś tak ważny, jak Ci się zdaje. Sądzisz, że poświęciłbym na to aż tyle uwagi?

Jednak sam fakt, że odpisałeś, dobrze o Tobie świadczy. Jestem prawie dumny.

I dla Twojej wiedzy - nie planuję więcej zakładów. Nie pokładam w Tobie tak wielkich nadziei.

I pamiętaj, żeby nie umierać. Obietnice obietnicami, ale przyniósłbyś jeszcze większą hańbę tej głupiej szkole. Nie chciałbym opowiadać moim dzieciom, jak to Wielki Potter, zbawca świata, zginął przez małego smoka.


Draco L. Malfoy


PS Mam nadzieję, mimo to wolałem się upewnić. Z Tobą nigdy nic nie wiadomo.


☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆  


To, co z tego wyszło, to największa porażka mojego życia. Wybaczcie mi to. Wiedziałam, że pisanie nie będzie dla mnie łatwe... ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak źle. Nie chciałam pisać na siłę, a i tak wyszło marnie. Zawiodłam się sama na sobie. Mimo to, nie porzucę tego, chociaż nie gwarantuję systematyczności. Wybaczycie mi kiedyś? :/

+Kiedy trochę się ogarnę, poprawię wszystkie błędy, albo znajdę betę. Teraz niczego więcej nie zrobię, a nie chcę bardziej przeciągać.  

Listy | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz