☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Draco Malfoy. Poniedziałek, dwa tygodnie przed rozpoczęciem Drugiego Zadania. Śniadanie w Wielkiej Sali. Godzina około 8:30.
Draco siedział przy stole Ślizgonów i nerwowo przytupywał stopą. Zarobił przez to pytające spojrzenie od Zabiniego, zbył go jednak machnięciem ręki i wrócił do wpatrywania się w jeden punkt. Konkretny punkt rzecz jasna, bo przecież Malfoyowie nie mieli w zwyczaju bezmyślnie wpatrywać się w przestrzeń.
Wpatrywał się w Harry'ego Pottera. To znaczy, próbował się powstrzymywać, ale niespecjalnie mu to wychodziło. Jego wzrok uparcie wracał do czarnowłosego chłopca siedzącego wśród przyjaciół (Draco pomyślał o nich z lekkim obrzydzeniem) przy stole Gryffindoru za każdym razem, kiedy tylko Malfoy zmieniał punkt obserwacji. W końcu skapitulował, i prowadząc wewnętrzną walkę z samym sobą, otwarcie przyglądał się drugiemu chłopcu.
Minęły ponad trzy tygodnie, a Draco wciąż nie dostał odpowiedzi na swój list. Nie wiedział nawet, jak powinien się z tym czuć. Jako Ślizgon, ba!, jako Malfoy, w ogóle nie powinien się tym przejmować... ale to wciąż nie dawało mu spokoju. Niby Potter, niby Gryfon, a honoru za grosz! Blondyn odruchowo machnął nogą, nieumyślnie kopiąc siedzącego naprzeciw niego Crabbe'a w łydkę.
– Niechcący – powiedział, nie odwracając wzroku od stołu Gryffindoru.
Piętnaście minut później bez słowa podniósł się, chwycił torbę i wyszedł z Wielkiej Sali, zupełnie ignorując spojrzenia zdziwionych przyjaciół. Nie zauważył, że kilka sekund później to samo zrobił obiekt jego wcześniejszych obserwacji.
Był już w połowie drogi do sali, w której miły się odbyć pierwsze zajęcia, kiedy usłyszał swoje nazwisko. Odwrócił się i zauważył wybiegającego zza rogu Pottera.
– Gdzie się- tak spieszysz? – wydyszał Harry. – Masz jeszcze pó- pół godziny.
– Ja... - Draco szukał poprawnej odpowiedzi, ale szybko się ocknął. To nie lekcja, nie musi odpowiadać. – Nie twoja sprawa, Potter.
– Nie moja? – W głosie czarnowłosego chłopca ciekawość mieszała się z irytacją. – Obserwowałeś mnie przez całe śniadanie. Chcę wiedzieć, o co chodzi.
– Jesteś głupi, Potter – odpowiedział tylko. –Zajmij się lepiej Turniejem, bo zdaje się, że na nic innego nie masz czasu.
– Nie mam... co? – Harry przekrzywił głowę, jakby naprawdę zastanawiał się nad pytaniem blondyna. Wygląda jak szczeniak, pomyślał Draco.
Przez kilka chwil mierzyli się spojrzeniami. Malfoy był chłodny i opanowany, nawet, jeśli jego emocje mnożyły się jak dzieci Weasleyów. Potter natomiast mrużył oczy, próbując zrozumieć, co jego rozmówca ma na myśli.
– Ugh! – warknął zirytowany Draco, uznając jednocześnie, że Potter wygląda naprawę głupio, kiedy się nad czymś zastanawia. – Za wygraną z Turnieju kup sobie trochę inteligencji albo zapłać Granger za korepetycje z myślenia, bo jesteś strasznym idiotą.
Wtedy Harry'ego olśniło.
– Czy ty... – Nie zdążył jednak dokończyć zdania, bo jedynym, co zauważył, były buty Malfoya znikające za kolejnym zakrętem.
✖✖✖✖
Draco usiadł na jednym z parapetów niedaleko sali od Historii Magii. Pierwszymi zajęciami w poniedziałek były Eliksiry, jednak wizja spędzania wolnego czasu w lochach nie była zbyt przyjemna, dlatego Ślizgon wybrał jeden z mniej uczęszczanych korytarzy w jaśniejszej części zamku (wszystko było jaśniejsze, niż lochy).
CZYTASZ
Listy | Drarry
FanfictionKilka godzin wcześniej do Pokoju Wspólnego Gryfonów dotarła sowa. Jako, że Hermiona była najbliżej okienka, wpuściła ptaka do środka i odebrała przesyłkę. - Jest zaadresowana do ciebie, Harry - powiedziała, nie podnosząc zbytnio głosu. Wzroku znad...