05 - sweater weather

797 47 22
                                    

Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie! Wszystko na raz zwaliło mi się na głowę, średnio sobie z tym radzę. Mam nadzieję, że jeszcze kilka dni i przestawię się na nowy tryb. Trzymajcie kciuki!

Tymczasem, zapraszam Was na kolejny, piąty już rozdział. Jeśli mam być szczera - to jeden z moich ulubionych. Mam nadzieje, że się spodoba <3

Q&A niestety nie wypaliło, jest mi przykro z tego powodu. Bardzo dziękuję SoniaMars za komentarze, podniosłaś mnie na duchu ;) Ten rozdział dedykuje właśnie Tobie! 

Cały dział z dodatkami - usuwam. Na Twoje pytania odpowiem w prywatnej wiadomości, jak tylko będę miała moment - spróbuję się trochę rozpisać. 

+ w tej chwili nie jestem w stanie pisać wiadomości do czytelników z wattpada i informować Was każdego z osobna o rozdziale, przy nowej publikacji będę wrzucała info na mój profil i dodawała post na facebookowej grupie z marsowymi ff 

XO

*****

Wszystko zadziało się w tempie ekspresowym. Dała sobie tydzień, na wywiązanie się z londyńskich obowiązków. Swoich stałych pacjentów powierzyła najbliższemu wspólnikowi – Markowi. Niczym się nie martwiła. Wiedziała, że są w najlepszych rękach. Gdy ta sfera życia była już uporządkowana, mogła przejść do kolejnych. Czekały ją wielkie porządki w mieszkaniu, przekopanie się przez garderobę, spakowanie tego, co najpotrzebniejsze. Musiała też stawić się w szpitalu na kontrolne badania. I... jej pierwsze usg. Była tym niesamowicie przejęta. Towarzyszył jej Travis. Uparł się i już. Nie miała nic do gadania. Skoro już mowa o Evansie – postarał się. Zorganizował pożegnalną imprezę niespodziankę. Mowę jej odebrało. Zjawili się wszyscy jej znajomi, ci bliżsi, ci dalsi. Bawili się do białego rana. Tańczyli, wymieniali się anegdotkami, grali w głupawe gry planszowe. Bo wszystkim, ciężko było się jej pozbierać. To było jej miejsce na świecie, jej przyjaciele. Należała tu. Poczuła ucisk w dołku. Kiedy jednak już powiedziało się A, trzeba powiedzieć B. Nie rzucała słów na wiatr. Złożyła Leto obietnicę, miała zamiar się wywiązać. W nocy nie zmrużyła oka. Leżała w łóżku i wpatrywała się w sufit. Mała istotka pływająca w jej brzuchu, dawała o sobie znać.Wierciła się i kopała jak szalona. Z czułością pogłaskała coraz to większą wypukłość. Chyba jeszcze do niej całkowicie nie dotarło, że niedługo zostanie mamą. Gdy budzik zadzwonił, poderwała się jak oparzona. Szybki prysznic, ekspresowy makijaż.Naciągnęła na siebie proste, ciemne jeansy i luźny, beżowy sweter. Do tego brązowa kamizelka z ekologicznej skóry i botki na płaskim obcasie. Bagaż podręczny wrzuciła do przepastnej torby,którą następnie narzuciła na ramie. Śniadanie zjadła w locie.Walizka stała na progu mieszkania. Taksówka była już zamówiona.Kierowca zatrąbił, dając tym samym znać, o swojej obecności. Po raz ostatni objęła wzrokiem całe mieszkanie. Czuła, że rozpoczyna nowy etap życia. Nie była na to gotowa. Podobno, nigdy nie jest się gotowym. Kąciki jej ust drgnęły ku górze. Witaj przygodo! Wyszła przed dom, poprosiła mężczyznę o pomoc, w przeniesieniu walizki. Resztę pamięta jak przez mgłę. Dojechała na lotnisko, długa odprawa. A potem kilku godzinny lot do stolicy Hiszpanii – Madrytu. Gdy dotarła do hali przylotów, czuła się wykończona. Podróż zniosła o wiele gorzej, niż ostatnio. Drobna istotka w niej żyjąca, stale zabiegała o uwagę Salvatore. Nie pomagało masowanie brzucha, nie pomagało mówienie – tak,próbowała porozumieć się z miniaturową wersją siebie, nie pomogły nawet ulubione lody czekoladowe. Jedyne o czym teraz marzyła– długi prysznic i ciepłe łóżko. To był długi dzień, bardzo długi. Mógłby się już skończyć. Doczłapała do metalowej ławeczki i na nią opadła. Z kieszeni wyciągnęła telefon. Jared niestety nie mógł po nią przyjechać. Próbował się tłumaczyć– próby, obowiązki, wywiady. Machnęła na to ręką. Poradzi sobie sama, zawsze sobie radziła. Dwa dni wcześniej podesłał jej adres parkingu, na którym będzie stał marsbus, jak go w myślach nazwała. Od tej pory, ich kontakt się urwał. Próbowała się do niego dodzwonić, bezskutecznie. Przyjaciele do samego końca próbowali jej to wybić z głowy. Powtarzali, że to może być zły znak. Że mężczyzna mógł zmienić zdanie i nawet nie raczył jej poinformować. Pokręciła jedynie głową. Chciała przekonać się o tym, na własne oczy.

WpadkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz