Rozdział 1

252 23 3
                                    

"Somewhere in between
The beginning and the end"

- Matt Nathanson

Liście tańczyły na wietrze. Bezwiednie unosiły się w powietrzu, beztroskie i wolne. Mogłabym się nad nimi zachwycać godzinami, gdyby nie to, że właśnie dostałam jednym z nich w twarz.

Jakoś nigdy nie lubiłam jesieni. Tego chłodnego i nostalgicznego klimatu, ogołoconych drzew, przytulonych do siebie par przechadzających się po ulicach, by nawzajem się ogrzewać. To wszystko było dla mnie absurdalne.

Miłość to wymysł idealistów, którzy pragnęli uczynić świat lepszym. To jakieś chore halucynacje, wywołane dziwną obsesją na czyimś punkcie.

Ona nie istnieje. A jeśli nawet, to dlaczego jej nie doświadczyłam? I nie mam na myśli takiej rodzicielskiej. Tej prawdziwej i jedynej w swoim rodzaju. Uzależniającej. Upajającej. Pięknej.

Gdy moim oczom ukazały się ciężkie i masywne ściany tutejszej szkoły, przyspieszyłam kroku. Weszłam do budynku i usiadłam na najbliższej ławce.

Wyciągnęłam z torby słuchawki i już po chwili popłynęła z nich muzyka. Mówiła o przeszłości, o niespodziewanych zmianach... Lubiłam ją, ponieważ działała na mnie kojąco. Wkrótce przestałam skupiać się na słowach i oddałam się myślom.

Zastanawiałam się, jak to byłoby być taka, jak ludzie, którzy mijali mnie na szkolnym korytarzu. Śmiejący się, beztroscy. Ich zmartwieniami były jedynie kolejne dni, a ja bałam się o całe swoje życie.

Wyobrażałam sobie, jak to byłoby móc zbliżyć się do kogoś bez chociażby najmniejszej obawy, że go przypadkiem nie poparzę, jeśli nie gorzej.

Zwykle to kontrolowałam. Ogień samowolnie ujawniał się tylko w chwilach, gdy nie mogłam nad sobą zapanować, gdy dawały się we znaki niezwykle silne emocje. A wtedy mogłam liczyć jedynie na szczęście...

Moje rozmyślania przerwał donośny odgłos dzwonka. Wyciągnęłam z uszu słuchawki i westchnęłam. Podążyłam za grupką ludzi do sali lekcyjnej i zajęłam swoje stałe miejsce przy oknie.

Czasami miałam już tego dość. Obojętności, ukrywania się, niemożności prowadzenia normalnego życia, bez obawy, że zniszczę wszystko wokół siebie.

Czasami miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu jego niesprawiedliwość. Wyrzucić z siebie wszystkie emocje tłumione przez lata. Wszystko ukrywałam pod maską normalności, sztucznym uśmiechem. Ale to nie byłam ja. Nie prawdziwa ja.

- Mogę się dosiąść? - czyjś głos przerwał moje rozmyślania.

Spojrzałam w górę i dostrzegłam znajomego chłopaka. Już kilka razy siedział ze mną na angielskim, czasami wymienialiśmy między sobą kilka zdań, nic poza tym.

Miał włosy w odcieniu ciepłego brązu, i błękitne oczy. Nie olśniewał swoją urodą, ale miło było na niego patrzeć. Jak dobrze pamiętam, to miał na imię Alex...

- Okay - odpowiedziałam.

Obdarzył mnie lekkim uśmiechem i zajął miejsce obok mnie.

W tej samej chwili do sali wszedł nauczyciel, obwieszczając początek lekcji. Oparł się o swoje biurko i poprawił znoszoną.marynarkę. Uważnie rozejrzał się po klasie i zaczął mówić:

- Dzisiaj zajmiemy się tematem miłości. W literaturze mamy mnóstwo przykładów wielkich miłości, które na zawsze zapisały się w pamięci ludzi. Te tragiczne i bardziej szczęśliwe. We wszystkich panowała jedna idea: bezgraniczne uczucie do drugiej osoby. Czy ktoś mógłby podać jakieś przykłady?

- Tristan i Izolda!

- Jack i Rose z Titanica! - wykrzyknął jakiś chłopak z tyłu klasy.

Kilka osób wybuchnęło śmiechem, a nauczyciel spojrzał na niego z pobłażaniem.

- Romeo i Julia!

Profesor Benson uśmiechnął się.

- Nareszcie! Czekałem, aż ktoś to powie. Dzisiaj, moi drodzy, zajmiemy się dziełem Shakespeare'a. Każdy z was zapewne dobrze zna tę historię.

Skrzywiłam się. Alex uniósł wysoko brew na widok mojej miny.

- Coś nie tak? - zapytał.

- Nic takiego. Ja po prostu nie lubię tej tematyki.

- Nie lubisz historii miłosnych? - zdziwił się. - Byłem pewien, że dziewczyny uwielbiają ckliwe teksty, wzdychają na myśl o romantycznych historiach, tragicznych kochankach...

- Proszę cię, przestań - Ja nie jestem taka jak inni, nie jestem zwyklą dziewczyną, miałam ochotę powiedzieć. - To wszystko wydaje mi się strasznie sztuczne. A Romeo i Julia? Ona była jeszcze dzieckiem, a ich "romans" trwał zaledwie kilka dni.

Alex przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.

- Masz trochę racji - przyznał. - Ale tłumu rozemocjonowanych dziewczyn tym nie przekonasz.
Już otworzyłam usta, by mu odpowiedzieć, gdy nauczyciel podszedł do naszej ławki.

- Czy chcecie dalej poprowadzić tę lekcję?

- Nie, panie profesorze - odpowiedzieliśmy niemal równocześnie.

Jeszcze raz przyjrzał się nam uważnie i wrócił do wykładania tematu. Spuściłam wzrok na ławkę i starała się skupić na jego słowach.

Reszta lekcji minęła w spokoju. Z utęsknieniem spoglądałam za okno i wyczekiwałam końca, by wreszcie przestać wysłuchiwać wykładu o czymś, w co nawet nie wierzyłam.

- Wiesz co, Ruby? - odezwał się Alex, gdy wreszcie zadzwonił upragniony dzwonek. - Jeśli kiedykolwiek beznadziejnie się w kimś zakocham, będę wiedział do kogo się udać.

Po tych słowach wstał z ławki i odszedł.

_________________
Cześć!
Tę historię będziemy tworzyć w trójkę. Aga0435, Aneta262 i oczywiście ja. Padło na mnie i to ja miałam przyjemność stworzyć pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał :)
Do napisania!

~ Claudia Ann


ZapłonąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz