Rozdział 5

75 8 1
                                    

,,The world's in our hands, yeah
They don't need to understand
We do it our own way
No matter what they try to say about it
We've got our own plans, yeah"

~ Andy Black

Po kilku minutach szybkiego oddechu w myślach kazałam się sobie uspokoić , powtarzając: Ruby weź się w garść! Ruby weź się w garść!.

Opanowałam się, musiałam w końcu dalej żyć. Nie mogłam przecież pozwolić na to by strach opanował mnie w całości... Choć przykre było mieć świadomość, że tak naprawdę każdego dnia mogłam stracić praktycznie wszystko lub co gorsza zrobić komuś krzywdę.

Czułam lęk? Obawę? Tak bardzo bałam się o swoich bliskich, a co gorsza o Alexa, który nie powinien się ze mną przyjaźnić. Czasem nawet miałam wyrzuty sumienia, że pozwoliłam mu na jakikolwiek kontakt ze sobą. Nienawidziłam siebie za to, co we mnie siedziało.

To coś niszczyło mnie z każdym dniem i dobrze o tym wiedziałam.

Nagle zorientowałam się, że na komórkę przyszła mi wiadomość- znów z nieznanego numeru:

,, Nic Ci się nie stało? Czy on Cię nie dopadł?"

Lekko mnie zszokowało, że znowu ta sama nieznana mi osoba interesuje się moim bezpieczeństwem, ale odpisałam...

,, Nic mi nie jest... Kto chciał mnie dopaść? Masz na myśli ich? ''

,, Tak mam na myśli tego kto Cię śledził"

,, Skąd wiesz, że ktoś mnie śledził?"

,,Widziałem przez przypadek jak jeden z ,,nich" za Tobą szedł, a nawet na kogoś napadł..."

,,Dziękuje za troskę ..."

Po szoku jaki zafundował mi tajemniczy facet miałam ochotę zadzwonić do Jack'a. Wciąż nic się nie zmieniło od ostatniego spotkania z nim... Mój brat nadal był obrażony, nadal tkwił w jednym miejscu czasu.

Mogłam się jedynie zastanawiać, kiedy znów ze mną normalnie pogada. Ale to nie było takie proste... po tym co zrobiłam już nic nie było beznadziejnie normalne.

Pozbierałam swoje siły i w pośpiechu poszłam do swojego pokoju. Po takich atrakcjach nie miałam ochoty narażać się na większe niebezpieczeństwo, więc postanowiłam nie wychodzić już z domu do jutra. Chciałam jednocześnie zwiększyć swoje bezpieczeństwo, jak i przyśpieszyć koordynację dnia by nastąpiło jutro.

~*~

Następnego dnia obudziłam się z bólem głowy. W końcu spałam tak niewiele, budząc się co 2 godziny, by sprawdzać czy nie było żadnego włamania w moim domu. Na szczęście za każdym razem wszystko było w  należytym porządku. Jednak nie miałam pojęcia dlaczego po obudzeniu okno w pokoju miałam lekko uchylone - poza tym żadnych widocznych dla oka zmian. Sprawdziłam zresztą wszystko co mogłam.

W drodze do szkoły kątem oka przemknęłam obok Alexa, który był zajęty rozmową z jakąś dziewczyną, że mnie nie zauważył. Nawet mnie to ucieszyło, że nie muszę z nim zbytnio rozmawiać, co więcej wszystko wydawało mi się być w jak najlepszym porządku.

A przynajmniej do czasu, gdy zauważyłam go na przerwie śniadaniowej. Stał jak zawsze oparty o ścianę jedną ręką, rozmawiając z chłopakiem, którego nie rozpoznałam i powiedzmy przez przypadek usłyszałam część jego rozmowy. Brzmiała mniej więcej tak:

-,,.... dziwna... drania...Nieźle"

-,,Bardzo... gorąca jak krew, niewinna jak płomyk, ostra jak sztylet..."

-,, ... wiedziałem...ktoś taki... całkiem..."

-,,Ej... Co Ty masz do niej?"

-,,... uznałem, że szkoda...taką. ... Twoich rękach nie zawsze byłaby bezpieczna"

-,, ... jest ,,moja"... skrzywdzić! Na pewno nie takiemu kretynowi jak Ty....nie znasz"

-,, No to jaki masz plan?"

...

Po tym co usłyszałam, nie zamierzałam stać tam dłużej i nic więcej nie chciałam usłyszeć. Krew szybko napłynęła mi do mózgu... Co to ma w ogóle znaczyć? Ja bezpieczna w jego rękach? Jaki plan mają wobec mnie? W moich myślach krążyła bezdenna dziura... nie potrafiłam zapanować nad sobą...

Odwróciłam się i pobiegłam, chciałam się znaleźć jak najdalej od  nich, od niego nie ważne czy umiałby to wytłumaczyć czy też nie...

Dotarłam do biblioteki, ręce znów mi się trzęsły i na pewno nie ze zdenerwowania, na szczęście udało mi się je opanować. Nie mam pojęcia co bym zrobiła gdyby zaczęły szaleć tu i teraz.

Wzięłam kilka głębokich wdechów i zaczęłam rozglądać się po sali przeglądając regały książek od lewej do prawej, kiedy nagłym ruchem do środka wpadły dwie osoby. Z początku nie rozpoznałam ich sylwetek, jednak szybko stało się oczywiste kim byli. Mogłam się tego spodziewać

- Cholera! - wyrwało mi się.

Nie było mnie na ostatniej lekcji angielskiego, a Alex musiał się jakimś sposobem dowiedzieć dlaczego. Tylko kto mógłby być na tyle głupi by mnie wtedy widzieć oraz mu przekazać?! Postanowiłam schować się za najbliższy regał przy ścianie.

Nie powinien mnie znaleźć gdyby nawet zamierzał szukać, pomyślałam.

Tam w kącie, słyszalność była niezbyt dobra, jedyne co usłyszałam to jakieś krzyki po czym uniesiony głos bibliotekarki. Stałam tam dość długo, póki nie wygoniła mnie starsza kobieta, szukając dla siebie książki:

-Dziewczyno, proszę natychmiast stamtąd wyjąć jeśli nic Ci nie jest! Bo inaczej runą wszystkie książki i nie znajdę tej, której szukam! - rzuciła.

- Przepraszam - szepnęłam - sprawdzałam tylko czy... nie ma kurzu. Na moje oko trzeba tam więcej wysiłku.

Naprawdę cięta riposta jak na starszą panią. Porozglądałam się jeszcze przez  kilka minut i wyszłam mając nadzieję, że będę bezpieczna. Co niestety nie było prawdą, ponieważ w połowie drogi do domu znów poczułam na sobie czyjś wzrok. 

-------------
Hejo!
Po przerwie jaką zapewniła nam w dobrym słowa znaczeniu Claudia Ann, powracamy pełną parą oraz nowymi, ciekawymi pomysłami, które mamy nadzieję, że bardzo wam się spodobają. A jak wam się podoba ten rozdział? Robi wrażenie? ;D

Piszcie!

Do następnego! ;)

~ Aneta262

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 22, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZapłonąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz