1. Zachowuj się.

113 17 1
                                    

Lucy

Po usłyszeniu końcowych słów sędziego, każdy zebrany na sali zaczął z niej wychodzić. Ja wciąż siedziałam, ponieważ nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. To znaczy wyrok był dla mnie naprawdę dobry, ponieważ dostałam pracę społeczne i powinnam się z tego cieszyć. I cieszyłam się, jednak nie rozumiałam co odbiło sędziemu, że dał mi akurat takie zajęcie na następne kilka miesięcy. To się w ogóle zalicza do kategorii prac społecznych?

Czy ten sztywny facet nie brał czegoś w trakcie przerwy?

Odbiło mu.

-Rusz swoje cycki córko - usłyszałam jak ktoś szepcze do mojego ucha.

Tym kimś była oczywiście moja matka.

Przewróciłam na nią oczami i wstałam dość głośno odsuwając przy tym krzesło, na którym siedziałam.

-Zachowuj się.

Ignorując prośby Celestie i mojego prawnika, który zaczął coś do mnie mówić, skierowałam się do wyjścia z sali sądowej.

Dla sprostowania - Celestie to inaczej moja matka. Przy ludziach mówię do niej po imieniu, ponieważ jak to powiedziała, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem 'Mówiąc do mnie mamo, pokazujesz ludziom jak stara i nie udana jestem, skoro cię urodziłam.'. Słysząc to pierwszy raz, popłakałam się, a pocieszał mnie jakiś przypadkowy facet, z którym moja matka akurat się pieprzyła. Myślałam wtedy, że będzie on moim tatusiem. Cóż, byłam naiwnym dzieckiem.

Czekałam przed salą na to, aż w końcu Celestie i prawniczka przestaną rozmawiać. Widziałam jak spoglądają w moją stronę, a ja przewracałam na to oczami. Oczywiście, jak zawsze matka mnie z kimś obgaduje. Wiecie chodzi mi o to kiedy wasz rodzic rozmawia z jakąś osobą, którą pierwszy raz widzisz na oczy, a ta osoba jest jak - 'O mój Boże, jak ona wyrosła, teraz jest prawdziwą kobietą. A jak jej idzie w szkole?'. Zazwyczaj jest wtedy bardzo krępująco, a ty szczerzysz się swoim sztucznym uśmiechem, którego tak bardzo nienawidzisz. Otóż te dwie kobiety oddalone ode mnie o jakieś kilka metrów, prawdopodobnie wcale nie rozmawiają o mnie w ten sposób. Jednym słowem nie ma się czym chwalić. Jestem typową niegrzeczną dziewczynką. Moje oceny były przeciętne, kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, a teraz mieszkam z tą kobietą i jestem na jej utrzymaniu. Utrzymaniu, na które właściwie nie zarabia sama, tylko dostaje od jej zabawek, inaczej facetów na jedną noc, którzy są w cholere dziani.

Kiedy w końcu kobiety się pożegnały, matka skierowała się w moją stronę i nie zwracając na mnie uwagi, poszła w kierunku sekretariatu sądowego.

Wypuszczając powietrze, ruszyłam w jej ślady. Mimo tego, że przechodziło tędy mnóstwo ludzi i był tu naprawdę duży hałas, i tak było słychać stukanie trzynasto centymetrowych szpilek 37-latki. Nienawidziłam tego dźwięku. Nienawidziłam jej.

Kiedy znalazłyśmy się pod pokojem sekretarki, Celestie weszła do środka, najpierw pukając.

Cóż za kultura.

Weszłam za nią i zamknęłam drzwi.

-W czym mogę pomóc? - zapytała młoda kobieta w schludnym ubraniu.

Taką córkę chciałaby mieć moja matka.

-Przyszłyśmy po dokumenty dotyczące prac społecznych Lucy Brooks.

Głos mojej matki był donośny i stanowczy. Ludzie, którzy mają z nią doczynienie pierwszy raz, z pewnością czują do niej respekt. Tak było również w przypadku sekretarki.

-Proszę o chwi-chwilkę - wyjąkała młoda kobieta, po czym wstała i zaczęła coś przeglądać w szafce za nią.

Po kilku sekundach odwróciła się i nieśmiało podała mojej matce plik kartek.

-Proszę.

-Dziękujemy.

Celestie odwróciła się, zarzucając swoimi farbowanymi włosami i wyszła.

Ruszyłam za nią jak jakiś pies. Tak się czułam w tym momencie. Przez większość mojego życia tak się czułam.

Kobieta przed czterdziestką wyszła z budynku sądu i skierowała się w stronę czerwonego samochodu, który kupił jej, jej ostatni chłopak.

Wsiadła na miejsce kierowcy, a ja pasażera.

Rzuciła swoją drogą torebkę na tylne siedzenie i złapała za kierownicę.

Wypuściła powietrze.

-Zachowujesz się jak niewychowany bachor.

Wzruszyłam ramionami, nie przejmując się jej słowami.

-Takie geny.

Jej nozdrza rozszerzyły się pod wpływem złości, co wyglądało śmiesznie, ale zachowałam powagę.

-Bardzo dobrze, że wyjedziesz na te kilka miesięcy. Od dawna mam cię serdecznie dość.

-Wzajemnie, matko - odpowiedziałam, akcentując drugie słowo.

-Nie zwracaj się tak do mnie.

Przewróciłam oczami na jej słowa i nic się już nie odezwałam.

Celestie odpaliła samochód i ruszyła spod budynku sądu.

Gdy już prawie znalazłyśmy się pod domem, zatrzymała nas policja, ponieważ nie miałyśmy zapiętych pasów.

-Dowód poproszę - odezwał się policjant, wyglądający na 30 lat.

-Och proszę pana. Nie możemy sobie odpuścić tego mandatu?

Moja matka wypięła się do mężczyzny, a ja zmarszczyłam brwi. Facet spojrzał się na dekold Celestie, ale nic nie powiedział.

-Niestety, ale zasady to zasady.

Przyszło mi coś do głowy, więc wychyliłam się tak, żeby policjant mnie zauważył.

-Niech pan pomyśli o tym tak, że jeśli nam pan odpuści, moja matka zrobi panu wzamian loda, prawda matko?

Mężczyzna rozszerzył oczy i wyglądał jakby się zastanawiał nad moją propozycją, natomiast kobieta naprawdę się wściekła.

-Lucy, co ty wygadujesz?!

-Och Celestie, no zgódź się. Nie widzisz, że panu policjantowi spodobała się moja propozycja?

-Jesteś niedorzeczna!

Matka odwróciła się w kierunku mężczyzny i spojrzała na niego wielkimi oczami.

-Przepraszam pana za nią.

-Właściwie to - policjant poprawił czapkę i przybrał na twarz szeroki uśmiech - byłbym chętny.

Celestie rozszerzyła oczy, zaczęła zamykać okno i nie zwracając uwagi na krzyki faceta, zaczęła odjeżdżać.

Widząc jej przerażoną minę, zaśmiałam się.

-Bawi cię to?! - krzyknęła.

-Tak?

Kobieta już nic się nie odezwała.

Po wejściu do domu, Celestie kazała mi iść do mojego pokoju i przeczytać dokładnie o co chodzi w moich pracach społecznych.

Przez wydarzenie z policją, zapomniałam o tym co mam robić przez następne kilka miesięcy, ale teraz znowu to do mnie wróciło.

Przeklęty sędzia.

Wzdychając, zaczęłam czytać.

Lucy Brooks,
Twoje wykroczenie było karygodne i naprawdę nie powinienem ci tego tak odpuszczać, jednak pod wpływem osób zasiadających w ławie przysięgłych, zgodziłem się na łagodniejszą karę.

Wow, dzięki wam dobrzy ludzie.

A więc odbędziesz pracę społeczne, polegające na pomaganiu gosposi na plebani w małej miejscowości Frost.
Będziesz tam przez 7 miesięcy, a proboszcz tej plebani, będzie mnie na bierząco informował o twoim zachowaniu. Pojedziesz 20 lutego, a wrócisz 20 września. Życzę ci powodzenia.
Podpisane 15 lutego, przez
Sędziego Philipa Parkera.

A więc to prawda. Za pięć dni zaczynam swoją pokutę, za moje wykroczenie.

Powołanie do miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz